KULTURA MADE IN PiS
Nie cichną dyskusje dotyczące zmian, jakie naprędce wprowadza PiS. Teraz swoje działanie przenosi do przestrzeni teatru. I znów nie brakuje kontrowersji. Widać taki sposób działania partii będącej przy władzy. Jak najszybciej i jak najwyraźniej pokazać, kto tu teraz rządzi. I to na wielu polach.
Wrocław też ma swoją Golgotę
Miał Poznań swoją Golgotę Picnic, miał koncert Behemota. Teraz pora na Wrocław. Spektakl, którego premiera odbyła się w sobotę we wrocławskim Teatrze Polskim, miał emanować pornografią. Podobno nią nie emanuje jak twierdzą widzowie, którzy widzieli sztukę. Ale używam sformułowania „podobno”. Nie wiem, nie widziałam.
Spektaklu nie widział również wicepremier Piotr Gliński. I mimo tego ,że nie widział, zwrócił się do marszałka województwa o ściągnięcie sztuki z afisza argumentując- Zapowiedzi nie mniej ni więcej mówiły o prezentowaniu twardej pornografii na scenie publicznego teatru za publiczne pieniądze. Wzbudziło to bardzo szerokie protesty społeczne. Do nas dotarło tysiące najróżniejszych listów, informacji. Jako minister kultury zwróciłem się do marszałka województwa, który prowadzi ten teatr – my finansujemy go w znaczniej mierze jako ministerstwo – o wstrzymanie premiery tego spektaklu w zapowiedzianej postaci. To było wyraźnie powiedziane. Jeżeli miałoby być tak jak zapowiadano, że tam ma być twarda pornografia, to uważałem, że czegoś takiego być nie powinno- powiedział w rozmowie z Jarosławem Gugałą. Lepiej by było , gdyby profesor najpierw zobaczył przedstawienie, potem wydawał osąd
ale…
Trzeba oddać sprawiedliwość
Minister Gliński w programie Karoliny Lewickiej „Minęła 20” powiedział, że „znów mamy do czynienia z nagonką, która manipuluje faktami”. Cóż. Frazes, którym często posługuje się PiS. Ale w tym momencie należałoby oddać sprawiedliwość. Profesor Gliński zaprotestował przeciwko wystawieniu sztuki w tej formie, którą zapowiadają autorzy spektaklu. Nie przeciwko samej sztuce. I tu resztę „zrobiły” media. Nie popieram działań ingerujących w to, co przedstawiają twórcy i artyści. Sztuka powinna być niczym nieskrępowaną przestrzenią swobody wypowiedzi . Inna sprawą jest to, że spektakl jest skierowany do widzów dorosłych, którzy sami mogą zdecydować, czy chcą go zobaczyć, czy nie. Oceniając rzecz sprawiedliwie muszę przyznać, że komentarze w mediach w stylu „wicepremier chce odwołania spektaklu i ingeruje w program teatralny”, można by uznać, że są trochę na wyrost, biorąc pod uwagę dosłownie to, o czym powiedział minister. Ważmy słowa Szanowni Państwo, zwracajmy uwagę na niuanse Nie zapominajmy o fakcie, że niedoprecyzowanie pewnych stwierdzeń, nie odnoszenie się do konkretnych słów, argumentów, dodaje asa do kart, które trzyma w ręku nasz interlokutor.
Pozostają jeszcze intencje
Oczywiście jest jeszcze kwestia intencji i tego co wicepremier chciał powiedzieć między słowami. Retoryka PiS nie pozostawia niestety złudzeń - My wiemy lepiej, co jest dla was dobre. A to co wy myślicie, nie ma znaczenia. I tak zrobimy po swojemu. A prawo, cóż. Zawsze możemy je zmienić.
Pozostając przy wrocławskim Teatrze. Dodatkowym argumentem, który miał wpłynąć na producentów spektaklu było niezawoalowane stwierdzenie o wygaśnięciu pod koniec przyszłego roku umowy dotyczącej finansowania Teatru Polskiego. Czyżby szantaż? A autonomia teatru?
- Nawet w kulturze są granice, których nie powinno się przekraczać - skomentowała sprawę premier Beata Szydło. Granice w polityce widać znaczenia nie mają, są przekraczane bez mrugnięcia okiem.
Do czego to prowadzi? Stanęłam w obronie profesora Glińskiego w przypadku tej konkretnej wypowiedzi, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że to, co między słowami sprowadza się do tego, że…
Moja racja jest najmojsza
Jako obywatele państwa polskiego możemy odetchnąć z ulgą. Nie musimy już zastanawiać się nad tym, co jest dla nas dobre, co jest etyczne, co nam służy, jak powinniśmy postępować, co nam się podoba. Nie musimy się zastanawiać, ponieważ z góry otrzymujemy przepis: to jest dobre dla ciebie, ta stacja telewizyjna jest obiektywna, ta prawda jest prawdziwa, Żydzi są źli a uchodźcy to islamiści.
„Ktoś poczuł, skąd wiatr wieje”
Tak skomentował informacje o możliwości powstania filmu „Smoleńsk”, krytyk filmowy Wiesław Kot.
- Chcemy zrobić dobry, wielki polski film patriotyczny, który promowałby Polskę na świecie- powiedział minister Gliński przy okazji Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych "Camerimage" w Bydgoszczy. Produkcja dotyczyć ma kulis katastrofy smoleńskiej. Pomysł na nakręcenie filmu pojawił się już kilka lat temu. Realizatorzy zwrócili się do Polskiego Instytutu sztuki Filmowej z prośbą o dofinansowanie produkcji, bez pożądanego rezultatu. Eksperci z Instytutu uznali, że film przedstawia historię katastrofy smoleńskiej jednostronnie i nie przedstawiając pełnego obrazu sprawy. Teraz, po zmianie warty w rządzie, bardzo realne stało się wyprodukowanie filmu bowiem zgłosili się anonimowi sponsorzy.
Nastał w Polsce czas na „prawdziwą prawdę".