PRZYWÓZ, WYWÓZ, DROBNE WYPACZENIA...
Jesteśmy importerem. Importujemy kulturę. Taki mamy klimat. Importujemy filmy i artystów na Transatlantyk (który jak się okazuje jeszcze na dobre nie odpłynął, bo chce sobie zostawić szalupę), importujemy artystów na Meditations Biennale, importujemy na Maltę, importujemy na duże koncerty i inne wykony. Ubarwiamy lokalnymi artystami, lecz głównie importujemy. I to nie jest samo w sobie złe, bynajmniej. Ale przez chwilę zastanowiłem się kogo interesują nasze importy. Otóż nasze importy interesują głównie zainteresowanych, to znaczy artystów oraz ich menadżerów. Dlaczego? Bo artyści tak mają, że żyją ze sztuki. Ich menadżerowie też. Czy nasze importy interesują też kogoś innego? Oczywiście, że tak. W wielu przypadkach interesują również publiczność. Ale tylko w tych, gdy danego artysty nie jest ona w stanie obejrzeć u siebie. Bliżej, dogodniej, taniej.
Dlaczego nie eksportujemy? Bo wydaje nam się, że nie mamy takiego potencjału. Bo nie kreujemy potencjału, który mógłby zasilić ewentualny eksport. Nigdy nie zdarzyło się w historii, by ktokolwiek wyeksportował coś, czego wcześniej nie wykreował, a z kreowaniem u nas krucho. Bo kasy brak, bo energii brak, bo towaru brak. Ale czy naprawdę? A może jest tak, że bezustanny import pozbawia nas imperatywu kreacji własnych dóbr, ogołaca nas z kasy na tę kreację, odbiera zapał?
Poznań znany jest z tego, że nie jest z niczego znany. Z niczego współczesnego. Oczywiście wszyscy kojarzą Ewę Wycichowską, Agnieszkę Duczmal, Grabaża, Teatr Ósmego Dnia, Słowiki, i tym podobne zabytki (wybaczcie Państwo, wybacz Grabaż, ja nie w znaczeniu pejoratywnym, wręcz przeciwnie). Ale czy ktoś kojarzy nasz region z czymś współczesnym, co nie jest importem?
Dlatego błagam, nie importujmy już, bo na zawsze zostaniemy konsumentem. Albo przynajmniej nie importujmy aż tyle. Zacznijmy pracować nad własnym towarem, a mamy go pod dostatkiem, nawet w nadmiarze, bo część odpływa. Mamy znakomitych młodych artystów. I wschodzące sławy i nazwiska nieodkryte, a zaczynające robić rzeczy piękne. Celowo nikogo nie wymienię, bo wiem, że nie mamy jeszcze pełnego rozpoznania, a skrzywdzić czy pominąć kogoś bym nie chciał, choć wiele nazwisk i nazw ciśnie się na usta. Zróbmy z nich towary eksportowe. Oni się do tego nadają, a nas na to stać. Prezentujmy i promujmy ich u siebie jak złoto, a inni sami o nich poproszą. Zostańmy kuźnią i eksporterem. Tak tylko zwrócimy na siebie oczy Polski i świata. Znów bądźmy mecenasem i impresariatem Wielkiej Polski, a nie przydrożnym kramikiem. Trzeba będzie wielkiej pracy i odrobiny czasu, ale wiem że damy radę. Zechciejmy tylko, bo potrafimy!