DO BUNTOWNIKÓW
Wystawa „Strategie buntu” oprócz samego buntu w tytule wzbudziła również bunt pośród oglądających prace wystawione w Arsenale. I bardzo dobrze.
Bernatowicz chce dyskutować
I ja w to wierzę. Zamierzał doprowadzić do dyskusji, czego najlepszym dowodem jest ta wystawa. Ale do dyskusji nie zaprasza „pracami pełnymi nienawiści”. Do rozmowy zaprasza pracami, które szokują, momentami odpychają, zniesmaczają, być może nie są „estetyczne”. Bo takie jest prawo twórcy, który może wyrażać to, co myśli w takiej formie, jaka mu odpowiada. A my odbiorcy możemy się z tym zgodzić lub nie, może to do nas przemawiać lub nie, możemy na to odpowiedzieć lub przemilczeć.
Prace, łagodnie mówiąc, nie są skomplikowane. Mają prosty i jasny przekaz. Nie zmuszają zbytnio do wysiłku intelektualnego, a treść być może jest podana łopatą. Nie uważam jednak aby autorzy czy sam dyrektor mieli na celu „zohydzenie” nam Polski. W moim odczucie twórcy nie buntują się przeciwko samej Polsce tylko zawieruchom, zawirowaniom politycznym, społecznym, kulturalnym, które doprowadziły do tego, gdzie teraz jesteśmy, co myślimy i co nas dotyka. Co nas łączy, a co dzieli. Żydzi, komuniści, geje, kler, in vitro, Unia Europejska. To sprawy, które mają zarówno swoich zagorzałych zwolenników jak i przeciwników. Jesteśmy różni i mamy różne poglądy. Nie sądzę, żeby przykładowo Wojciech Korkuć, autor plakatu, który głosi „Jesteś wredna, brzydka i leniwa- zostań feministką” miał na celu zachęcenie mniej urodziwych i sympatycznych pań do oddania się roli feministki czy też uświadomienie im, że w takiej sytuacji nic innego im nie pozostaje. „Jesteś homo, ok, ale nie spedalaj nieletnich”? Tak! To samo zresztą powiedziałabym osobie heteroseksualnej. Masz ochotę na seks, proszę bardzo, ale nie zaciągaj do łózka młodocianych. Nie dostrzegam tu „ataku” na osoby homoseksualne. Nie stawiajmy przeszkód tam, gdzie ich nie ma.
Zwykle w galeriach czy na wystawach pomiędzy obrazem, który wisi na ścianie a oglądającym jest odległość kilku metrów. Po to, aby lepiej przyjrzeć się temu, co przedstawia obraz ale również po to, aby ta przestrzeń stała się jakby korytarzem wymiany myśli pomiędzy autorem a oglądającym. Jest to moment/ miejsce, aby zastanowić się, co autor chce powiedzieć i co ja na ten temat myślę. I ruszyć głową.
Są też tacy, którzy oglądają prace z nosem przy płótnie.
Galerie jak agora
Postrzeganie rzeczywistości przez jednych niekoniecznie musi odpowiadać drugim. Niech galerie staną się grecką agorą. Niech będzie to forum wymiany myśli i doświadczeń. Miejsce, gdzie jest czas na dyskusję i słuchanie innych. Bo im więcej rozmawiamy z innymi, tym bardziej wzbogacamy siebie. Wielu oglądającym prace nie musiały się podobać. Ale czy to jest kwestia podobania się? Czy chodzi tylko o kwestie estetyczne? Nie do końca. To nie są XIX- wieczne pejzaże czy martwa natura. To nie ma być „ładne”. To ma wpływać, drażnić, prowokować. I powodować dyskusje.
Sztuka, która przynajmniej teoretycznie, nie powinna być poddana cenzurze, niech nie klęczy przed nią na kolanach. I niech się nie boi. Tak jak my nie bójmy się wyrażania swoich poglądów. I pozwólmy na to innym. Oczywiście do momentu, gdy nikogo to nie krzywdzi.