KULTURA VS KULTURA CZYLI SPÓR O JEŻYCJADĘ
Powieści Małgorzaty Musierowicz czytane były za młodu przez wielu ludzi. Przeze mnie również. Czytając „Opium w rosole” czy „Kwiat kalafiora” poznawałam miasto sugerując się opisem autorki. Dopiero po kilku latach gdy zamieszkałam w Poznaniu, sama mogłam odnaleźć miejsca opisane w jej książkach. Dziś Pani Małgorzata postanowiła przypomnieć czytelnikom o swoim istnieniu. Niestety nie kolejnym tytułem.
Jeżycjada jak Iliada
No właśnie - Jeżycjada. Określenie wymyślone przez profesora Zbigniewa Raszewskiego stało się kością niezgody. Miało ono być żartobliwym nawiązaniem do „Iliady” Homera. Poniekąd się to udało, choć autor zwrotu zapewne nie taki tego wymiar miał na myśli. Tak jak Homer opisuje w swym dziele wojnę, tak poznańska Jeżycjada też wojnę wywołała. Co prawda - na szczęście - nie takiego kalibru, ale budzącą duży niesmak.
Do sądu trafił pozew złożony przez pisarkę o naruszenie dóbr osobistych, praw autorskich i znaku towarowego "Jeżycjada". Dobra naruszyły CK Zamek i grupa Komuna // Warszawa wystawiając spektakl "Teren badań: Jeżycjada". Przedstawienie miało swoja premierę pod koniec maja 2014 roku, zarejestrowanie znaku „Jeżycjada” datuje się na kwiecień 2015. W lipcu sąd zdecydował o zawieszeniu przedstawień. Pani Małgorzata w pozwie domaga się zakazu wystawiania spektaklu, zadośćuczynienia i przeprosin w "Gazecie Wyborczej". Prawo nie zabrania tworzenia dzieł inspirowanych twórczością innych. I jeśli sąd przyzna rację pisarce, cóż… Nie skomentuję tego ale niesmak poczuję. Co nie stoi w sprzeczności z faktem,że szanuję wyroki sądów. Po prostu nie zawsze się z nimi zgadzam - takie moje prawo.
Dlaczego? Po pierwsze, pani Musierowicz nie jest autorką określenia „Jeżycjada”. W porządku, zostało zarejestrowane jako znak towarowy na jej wniosek, ale nie pisarka je stworzyła. Po drugie, czy nie dało się tej sprawy załatwić inaczej? Czy odbyły się jakieś rozmowy pomiędzy twórcami spektaklu a autorką? Czy ludzie, wydawać by się mogło propagujący kulturę, twórcy, humaniści, wrażliwi obserwatorzy rzeczywistości, krzewiciele literatury nie mogli się zwyczajnie dogadać poza sądem? Nie. Gdyby tak było, prawdopodobnie bym o tym nie pisała.
Strzał w kolano?
Co zyska sławetna pisarka? Gdy sąd uzna jej argumenty, możliwe że 150 tys., bezpłatną reklamę w ogólnopolskim wydaniu „Gazety Wyborczej” i kilka innych publikacji w mediach. A reakcje? Już są, niekoniecznie oczekiwane przez Panią Musierowicz. Dał temu wyraz poznański performer Kuba Kapral, który podczas swojego happeningu na pl. Wolności powiedział: „Małgorzata Musierowicz dba o swoje interesy, tak bardzo, że cierpi na tym sztuka”. Zażądał również pozwu od pisarki na kwotę 1 miliona. W przeciwnym razie zapowiedział, że sam wniesie pozew przeciw Małgorzacie Musierowicz za zaniżanie wartości swojej twórczości.
Książki Małgorzaty Musierowicz w dalszym ciągu są chętnie czytane, ma wielu fanów zakładających jej fanpejdże, jest doceniana literacko w kraju i zagranicą… Skąd pomysł pozwu u Pani Małgorzaty? Myślę, że na to pytanie sam każdy może sobie odpowiedzieć w głębi ducha.