ŁODZIĄ DO ŁODZI
Transatlantyk niczym swój filmowy odpowiednik natrafił na górę, która w znacznym stopniu zachwiała jego bytem. Co prawda koniec nie jest tak tragiczny jak w filmie. Na szczęście w porę pojawiła się Łódź ratunkowa, dzięki której wydarzenie znów ma szanse wypłynąć na spokojne wody.
Jak w przypadku wielu katastrof, powodem tej są pieniądze. Miasto nie chce finansować w takim stopniu jak dotychczas wydarzenia, które przyciąga nie tak wielu widzów jakby tego oczekiwano. Dotacje z budżetu miejskiego współfinansujące Festiwal spadły w tym roku o połowę. Dyskusje wokół bycia i niebycia Festiwalu w Poznaniu są zrozumiałe. I dopóki się toczą, przypuszczalnie obu stronom zależy.
I tu dochodzimy do momentu, w którym dyskusja się ucina. O ile można się zgodzić z prezydentem Jaśkowiakiem odnośnie tego, że warto wspierać inicjatywy, które same również zabiegają o sponsorów, tak nietrafne wydaje się porównywanie imprezy jaką jest Transatlantyk do Kontener Art. NIE DA SIĘ przyrównać festiwalu filmowego do działań podejmowanych przez poznańskie Kontenery.
Oczywiście, że warto doceniać lokalne wydarzenia integrujące mieszkańców ale czy dostarczą one strawy dla ducha? Kultura zawsze będzie wymagała inwestycji i dużo wody upłynie zanim stanie się źródłem zarobkowania.
W takiej sytuacji nie dziwne ,że Jan A.P. Kaczmarek podpisał wstępną umowę i być może skusi się na przeprowadzkę do Łodzi. Właściwie można wysunąć wniosek, że Transatlantyk o wiele bardziej pasuje do miasta, które od lat przesiąknięte jest kinematografią. A i organizatorom Festiwalu zależy na bezpiecznej, stabilnej przystani.
A Poznań? Cóż. Przecież ma Maltę.
Jak wynika z właśnie opublikowanego raportu Press- Service, firmy monitorującej media, Poznań okazuje się drugim po stolicy, najbardziej medialnym miastem. Oby nie doprowadził do tego, że stanie się najbardziej kulturalną wioską.