ABP GĄDECKI MĄDRZEJSZY OD PAPIEŻA
Kościół chce odejść od nauczania Jana Pawła II. Brzmi to źle. Szczególnie w Polsce, gdzie wciąż znakomicie funkcjonuje figura retoryczna: "nasz papież". W związku z tym nasuwają się pytania: czy Kościół, który chce odejść od nauczania "naszego papieża" jest wciąż naszym Kościołem? A może to papież już jakby nie nasz?
Polskimi mediami wstrząsnęła kilka dni temu informacja, że poznański arcybiskup i jednocześnie (co zdecydowanie podbija siłę jego głosu) przewodniczący Episkopatu Polski, skrytykował prace Synodu biskupów. Arcybiskup Gądecki uznał, że kierunek, w którym podąża część biskupów jest odejściem od nauczania Jana Pawła II i widać w nim ślady "antymałżeńskiej ideologii".
Tę antymałżeńską ideologię miało stanowić otwarcie się Kościoła na osoby homoseksualne oraz na rozwodników. Temat ten powraca co jakiś czas na łono dyskusji wewnątrz Kościoła. Nic dziwnego. Odzwierciedla on bowiem potrzeby wielu katolików, którzy dziś czują się wypchnięci poza wspólnotę.
Jakiś czas temu miałem okazje rozmawiać z pewną osobą, która żyjąc w związku homoseksualnym jest jednocześnie osobą silnie wierzącą. Jej największym zmartwieniem było to, że mimo wiary i potrzeby przynależenia do wspólnoty katolickiej została wbrew swojej woli niejako wyrzucona poza ramy Kościoła. Pamiętam jak mówiła ona, że odbiera to tak, jakby jej jedyną przewiną był fakt, że stara się w zgodzie ze swoim sercem żyć w miłości.
Takich osób jest z pewnością zdecydowanie więcej. Nie chodzi tylko o osoby homoseksualne, ale i o osoby żyjące w konkubinatach, wolnych związkach i (o zgrozo- piekielnych) związkach partnerskich. Jeszcze tydzień temu, kiedy czytano pierwszą wersję dokumentu z Synodu wydawało się, że otwarcie Kościoła na homoseksualistów jest możliwe. Minęło zaledwie kilka dni i już wszystko jasne. Przełomu nie będzie.
Komu to zawdzięczamy? Szukając odpowiedzi na to pytanie żadnych wątpliwości nie ma portal fronda.pl, który tryumfalnie pisze: "Abp Gądecki zatrzymał zło na Synodzie". Na tym nie koniec, jak czytamy dalej: "Swoją postawą abp Gądecki pokazał, że Kościół, pomimo błędnych myśli niektórych biskupów, jest skałą Prawdy Chrystusowej."
Czyli mimo braku przełomowego dokumentu, Synod wprowadził jednak jakieś zmiany. Po pierwsze okazuje się (i przyznaje to prawicowy portal), że niektórzy biskupi błądzą. Ciekawe swoją drogą, czy błądzi też sam papież Franciszek, który jakiś czemu mówił: "Jeśli ktoś jest homoseksualistą i z dobrą wolą poszukuje Boga, kimże jestem, by go oceniać?"
Po drugie Polska wraca na swe historyczne miejsce. Kiedyś byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa. Teraz Polska i Poznań stanowią barykadę. Barykadę, na której próbowano już zatrzymać demonicznego Nergala, fatalną nowo-modę, żeby chłopcy sami po sobie sprzątali oraz błędny nurt reformatorski w Kościele. Arcybiskup Gądecki bez ogródek przyznał w Polskim Radiu, że pierwszy tekst Synodu w Watykanie wywracał nauczanie Kościoła do góry nogami. Co więcej, poznańśki arcybiskup mówił podczas konferencji prasowej wprost: "Jeśli chcemy skończyć w protestantyźmie, to możemy wszystko liberalizować".
Nie może być zatem wątpliwości - arcybiskup Gądecki zdecydowanie zasługuje na tytuł Fidei defensor. Kto, jak nie on, może być obrońcą wiary i Kościoła? Tyle tylko, że Sobór Watykański II ogłosił, że Kościołem są nie tylko hierarchowie, ale przede wszystkim wierni. Wydaje się, że odbywający się ponad półwieku później Synod pokazuje wyraźnie, że głos wiernych jest tylko tłem do tego, co z ambony wygłaszają hierarchowie.
Jan Paweł II po wyborze na papieża mówił do zgromadzonych na Placu św. Piotra, że przybył z dalekiego kraju. Teraz ten daleki kraj zdaje się być jeszcze bardziej oddalony. Zarówno od obecnego papieża, jak i potrzeb wiernych.