POLACY BOJĄ SIĘ WŁASNEGO CIENIA
W Białymstoku, pewien wybitnie utalentowany matematycznie uczeń szóstej klasy szkoły podstawowej zapragnął wziąć udział w wojewódzkim konkursie matematycznym dla gimnazjalistów. Program, zakres - wszystko wskazywało, że sobie poradzi i ma szanse wygrać. Niestety, w Polsce nie ma tak lekko...
Zabrał głos lokalny kurator, który orzekł, że rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej nie przewiduje sytuacji aby genialny uczeń z podstawówki mógł startować razem z gimnazjalistami. Więc, chłopak musi poczekać aż dorośnie.
Ja się grzecznie spytam: czy pani ministra Kluzik-Rostkowska urwie komuś jaja jeśli dostawi na konkursie dodatkowy stolik, pochwali się światu, że ma takiegu ucznia w swoim regionie, który został wyjątkowo dopuszczony do konkursu, ufunduje dodatkową nagrodę i da mu dyplom, że wziął udział w takim konkursie? Już widzę panią minister, która szykuje się do skoku, aby przegryźć gardło takiego kuratora. Czy pan kurator zna może jakieś rozporządzenie, które by regulowało prędkość jego oddechu? Sugeruję to sprawdzić, bo wydaje mi się, że powinien na wszelki wypadek wstrzymać do tego czasu oddech.
Niestety wniosek z całego tego zamieszania są przygnębiające.
Żadne prawo, ustawa czy rozporządzenie nie uwzględni wszystkich przypadków, które mogą się pojawić w rzeczywistości. Jesteśmy od tego my - ludzie kierujący się zdrowym rozsądkkiem i podejmujący decyzje jak dorośli ludzie, czy jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność za własną decyzję, czy jest ona dobra i czy gotowi jej jesteśmy bronić jej przed światem niezależnie od tego czy rozporządzenie ministra coś na ten temat mówi.
Niestety, w Polsce od mniej więcej dekady zapanował strach i tzw. dupokrycie. Każdy boi się własnego cienia bo... no właśnie. Tu truga smutna konstatacja - bo może na niego donieść życzliwy kolega z pracy albo ktokolwiek inny. Donos trafi najprawdopoodbniej na biurko kolejnego tchórza, który chcąc kryć swoją dupę przed swoimi przełożonymi (gdy ktoś doniesie na niego), zrobi to co w rozporządzeniu jest napisane - czyli nic. Wskaże winnego i będzie miał święty spokój.
Czy ktoś się czym pod tym względem różni się nasz świat od tego, który szczęśliwie zamknęliśmy w 1989 roku? Co jest gorsze - donoszenie na sąsiada, który nielegalnie handlował walutą w ciemnym zauku, czy może donos na kuratora, który dopuścił dwunastoletniego geniusza do konkursu matematycznego razem ze starszymi kolegami?
Warto też się zastanowić co jest powodem takiego zachowania. Odpowiedź jest oczywista - w jednym i drugim przypadku jest nim strach. Pan kurator boi się o swoją posadę. Wie, że wyżej niego są kolejne miernoty, które będą się bały własnego cienia i nie podejmą innej decyzji jak taka, która zapewni im spokój. W razie czego zwalą na ministra, że złe rozporządzenie wydał. Niech się tłumaczy. Oni są czyści. Że chłopak nie weźmie udziału w konkursie? Świat się od tego nie zawali. Ważne byle ich nikt nie wywalił.
Bo przecież najczycielka, czy dyrektor szkoły, czy też kurator (kto tam organizuje ten konkurs) boi się o swoją posadę za 2000 zł, bo nie wie czy znajdzie lepszą a ma na utrzymaniu rodzinę. Więc staje się niewolnikiem, bezwolnym i bezmyślnym a co gorsze - bez siły do podejmowania decyzji.
A nie rozmawiamy tu przecież o dylematach hamletowskich - zahaczających o życie, zdrowie, los człowieka, tylko prostą sprawę - czy powinniśmy ucznia dopuścić do konkursu gdy się kwalifikuje a minister nic o tym nie wspomina. I to jest elita intelektualna tego kraju! Co będzie, gdy przyjdzie im kiedyś podjąć decyzję czy zaprotestować przeciwko prawdziwej dyskryminacji, łamaniu wolności, podstawowych praw. Na co moge liczyć, skoro w tak elementarnym przypadku nie potrafią zachować kręgosłupa?
Biedny ten kraj.
Co go może zatem uzdrowić. I tu odpowiedź jest również banalna - w Polsce musi się żyć ludziom dobrze, muszą zarabiać więcej niż te 500 Euro, muszą wiedzieć, że ich praca jest potrzebna i jeśli nie tu, to znajdą robotę od ręki za rogiem za lepsze pieniądze gdyby przyszło komuś do głowy ich zwolnić. Muszą zarabiać na tyle by mieć oszczędności, by nie liczyć każdego grosza, bo w tej chwili są niewolnikami złapanymi za gardło przez ekonomię, bojącymi się własnego cienia, niegotowymi do podjęcia decyzji, która mogłaby ich ekonomicznie zabić.
I tu kolejna konstatacja - smutny to kraj, w którym utrata pracy za 500 Euro może kogoś ekonomicznie zabić.
Gdzie my żyjemy?
Pamiętajmy - nasz kręgosłup nie ma ceny, rozważamy często "za i przeciw", czy warto się wychylać, walczyć dla idei - mamy w końcu dzieci do wyżywienia, łańcuch kredytowy u szyi. Ale musimy zachować zdrowy rozsądek i trzeźwość bo inaczej stajemy się niewolnikami tego systemu - podobnie jak kurator, który przestudiował rozporządzenia ministra by dojść do wniosku, że nie ma tam mowy o tym co oczywiste.
Paweł Janus
Wiceprzewodniczący OW39 Twój Ruch Poznań
fot. ucznia Andrzej Zgiet (poranny.pl)