Liderowanie PO leży na stole
Wywiad Mariusza Giereja z senatorem PO Janem Filipem Libickim - dla portalu www.mpolska24.pl - o przywództwie w Platformie Obywatelskiej, odebraniu bezpłatnych leków dla osób powyżej 75-lat, Prawie i Sprawiedliwości.
Mariusz Gierej: Panie Senatorze za rok wybory parlamentarne, start znowu do Senatu izby rozsądku i zadumy, czy powalczy Pan o ławy poselski?
Jan Filip Libicki: Jestem bardzo zadowolony z tego, że jestem w Senacie i nie zamierzam tego zmieniać. Powiem szczerze, że największą satysfakcję jaką mi to sprawia to to, że mam okręg jednomandatowy. Mogę powiedzieć, że w moim okręgu odbyłem 212 spotkań w ciągu trzech lat. Zżyłem się z tymi ludźmi z tym okręgiem, dużo włożyłem w ten okręg pracy, bo to nie jest okręg w którym mieszkam i nie chciałbym tej pracy zmarnować, chciałbym ją kontynuować.
Mariusz Gierej: Czym w nadchodzącej kampanii będzie Pan chciał przekonać do siebie wyborców? Czym będzie się Pan chwalił?
Jan Filip Libicki: Myślę, że wybory to jest wypadkowa wyborów sejmowych i senackich, że jest to pewna wypadkowa szyldu spod którego się startuje, oraz swojej własnej pracy. W wypadku wyborów senackich ten element własnej pracy jest trochę silniejszy niż w przypadku wyborów sejmowych. Nie chcę powiedzieć, że w wyborach do Sejmu się on nie liczy, ale w senackich liczy się bardziej. Z mojej pracy codziennej w okręgu mógłbym wymieniać choćby: kwestię rozbudowy domu opieki społecznej w gminie Siedlec, zainstalowanie windy w szpitalu w Międzychodzie czy ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych w Zbąszyniu, rozbudowa stadionu lekkoatletycznego w Wolsztynie tylko nie wiem czy to szerszej grupie pana czytelników coś więcej powie. To na pewno bardzo dużo mówi tym mieszkańcom tamtego terenu, to jest dla tych ludzi istotne.
Mariusz Gierej: A w ramach jakiego ugrupowania będzie Pan startował. Pan jest nadal członkiem klubu zachowawczo-monarchistycznego. Może warto przemyśleć temat i przyłączyć się do Korwina-Mikke? Jest bardzo prawdopodobne, że KNP „załapie się” do Parlamentu? Donald Tusk jednowładca wyjeżdża do Brukseli a tu co by nie mówić co „Krul” to król, a i z poglądami gospodarczymi Panu jest chyba blisko?
Jan Filip Libicki: Ja już o tym mówiłem w okresie wakacyjnym, kiedy byłem przedmiotem zainteresowania ze względu na swój wniosek dotyczący leków dla osób które ukończyły 75 rok życia. Wówczas pan prezes Korwin-Mikke drogą internetową złożył mi ofertę. Ja tę ofertę odrzuciłem i nic się w tej sprawie nie zmieniło i nie zmieni. Mam poglądy wolnorynkowe, może nie tak radykalne jak pan Korwin-Mikke, ale mam. Natomiast jest wiele elementów tego przekazu formułowanego przez pana Korwin-Mikke z którym się absolutnie, gruntownie i radykalnie nie zgadzam. To dotyczy np. osób niepełnosprawnych, tego co pan Korwin Mikke mówi o kobietach. Z faktu, że w jakimś jednym elemencie mamy zbliżone poglądy, nie można wyciągać wniosku o jakiejś współpracy politycznej na przyszłość. Jestem w Platformie Obywatelskiej, uważam Platformę za moją partię docelową i nie zamierzam się z niej nigdzie ruszać. Oczywiście jestem w klubie zachowawczo-monarchistycznym, ale to zależy jak zdefiniujemy sobie poglądy monarchistyczne. Myślę, że wierność tym poglądom można realizować na wiele sposobów. Można uciekać w kabaretowe i groteskowe z dzisiejszego punktu widzenia Polaków dywagacje, czy da się monarchię w Polsce przywrócić, kto mógłby być kandydatem na króla i tak dalej, ale to jest sprowadzanie sprawy do poziomu kabaretu i groteski. Można też sympatyzować z tym ruchem z punktu widzenia pielęgnowania pewnych trwałych wartości, które się z przeszłości z tym modelem ustrojowym czyli monarchią wiązały, czyli tego wszystkiego co byśmy określili, etosem rycerskim. Jeśli patrzę na swoją przynależność do tego klubu, to o tym drugim właśnie myślę, o tym mówię.
Mariusz Gierej: Na internetowym organie Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego portalu konserwatyzm.pl trwa pochwała prezydenta Rosji Putina, czy Pan utożsamia się ze swoimi poglądami z tymi treściami, które się tam pojawiają?
Jan Filip Libicki: To jest tak jak z panem Korwinem-Mikke. Z panem Korwinem-Mikke znaleźlibyśmy w jego programie gospodarczym pewne elementy, które są mi bliskie. Zresztą o tym ostatnio mówił też pan Balcerowicz, że pewne elementy tego co pan Korwin-Mikke głosi w sferze gospodarczej są mu bliskie. Nie oznacza to jednak, że popieram jego poglądy w innych dziedzinach. Tak jak przed chwilą mówiłem i tu jest podobnie. Swego czasu zarzuciła mi Gazeta Wyborcza, że ja tam publikuję. Ja uważam, że problemem nie jest gdzie się publikuje, tylko problemem jest to co się pisze. Ja ponoszę odpowiedzialność za tekst, który napisałem. Za wypowiedź, którą popełniłem, natomiast jeśli ktoś dla tak sformułowanego tekstu chce mi udzielać swoich łamów… Nie chciałbym pisać u Jerzego Urbana, czy w „Faktach i Mitach” czy tego typu periodykach. Natomiast uważam, że konserwatyzm nie jest takim portalem. Co do Władimira Putina i tego co się dzieje to znowu trzeba pewne rzeczy rozgraniczyć. Ja w przeciągu ostatnich dwóch lat zajmowałem się trochę sprawami rosyjskimi. Rosyjskie czynniki polityczne, bardzo mocno podnoszą takie rzeczy, które wchodzą w skład konserwatywnej postawy obyczajowej. Czyli głoszą, że są przeciwko manifestowaniu np. postaw homoseksualnych. I są pewne środowiska konserwatywne w Polsce, które uważają, że to może być sprzymierzeniec we wspólnej postawie wobec tych zjawisk. Ale tak nie jest. Stronie rosyjskie w sferze politycznej jest to dosyć obojętne. To jest podnoszone jako element przy pomocy, którego można rozegrać pewien podział na Zachodzie. Ja to widziałem bardzo wyraźnie, kiedy jeździłem z grupami parlamentarnymi do Rosji. Zawsze przy obiedzie pojawiał się ten temat. To był jedyny temat wokół którego polska grupa się różnicowała, potrafiła się podzielić i dlatego polityka rosyjska polega w różnych obszarach, w różnych aspektach na podziale Zachodu i jego opinii publicznej. Polega na graniu na tym podziale. To jest pewne narzędzie i ci panowie, którzy gloryfikują model państwowy Putina ulegają złudnemu moim zdaniem przekonaniu, że za tym stoi jakieś prawdziwe przekonanie tych ludzi w kwestiach obyczajowych.
Mariusz Gierej: Ostatnio Pan zasłynął odebraniem emerytom darmowych leków, co Pana uprawnia do takich działań?
Jan Filip Libicki: Jeżeli ktoś zadałby sobie trud, żeby to śledzić dokładnie, tę całą dyskusję i moje wypowiedzi w dyskursie publicznym, ten wie jak naprawdę ta sprawa wyglądała. Oczywiście, ja jestem parlamentarzystą i ja ponoszę pełną odpowiedzialność za to, że wpuszczę do dyskursu publicznego coś co jest nieprecyzyjne albo wypowiedziane z pewną nonszalancją. Wiedząc w jakim świecie działam, wiem jak to się będzie działo i w związku z tym nie mam do nikogo pretensji. Jeśli jednak pan przeczytałby moje wystąpienie w Senacie w trakcie, którego złożyłem ten wniosek to ja nie byłem przeciwko tej idei jako takiej. Uważałem, że od tego jest rząd wybierany co cztery lata, aby panował nad całością polityki państwa także w zakresie tego co robimy w NFZ. W ramach tego, że pojawiło się 200 mln zł oszczędności. Państwo, którzy byli inicjatorami tego wniosku uważają, że te pieniądze należy dać na darmowe leki dla osób powyżej 75 roku życia. A ja na przykład z doświadczenia tego mojego okręgu wyborczego, wolałbym, aby samotny 43 letni ojciec bez czekania od ręki miał operacje wszczepienia endoprotezy, ponieważ on dzięki tej operacji szybciej wróci do pracy i przyda się swojej rodzinie. Rządzenie i dzielenie pieniędzy to są wybory. To nie jest tak, że zawsze na wszystko jest wystarczająco pieniędzy. Od tego jest rząd aby tych wyborów dokonywał, jeżeli dokonuje ich źle to od tego jest demokracja aby ten rząd odsunąć od rządzenia. Ja byłem osobą, która zgłosiła ten wniosek z pełnym przekonaniem. Nie jestem przeciwko osobom starszym ale wolałbym dać na darmowe leki rodzinie z 5-ciorgiem dzieci niż dwójce osób powyżej 75roku życia.
Tego nigdy jeszcze nie mówiłem i gdyby pan to rozpropagowała byłbym wdzięczny:
Moja mama ma 843 zł emerytury. Za 2 lata będzie miała 75 lat, ona by się wtedy też kwalifikowała na te darmowe leki. Tylko, że nikt z autorów tego projektu nie założył, że ona jest żoną emerytowanego europarlamentarzysty, który z racji posłowania w Europarlamencie ma tę swoją emeryturę wysokości 9 tysięcy złotych. Wspólnie mają 5 tysięcy zł na osobę w tym gospodarstwie domowym. W tym projekcie nie było chociażby takiego rozróżnienia, że ktoś ma 843 zł ale ma kogoś w gospodarstwie domowym, który powoduje, że mają oni 5 000 i im się po prostu nie powinno należeć. Swoje przemówienie zakończyłem stwierdzaniem, że postulat jest słuszny i jeśli rząd uzna, że stać nas na to ze strony finansowej to ja jestem gotów za tym głosować.
Mariusz Gierej: Czy nie uważa Pan, że dominujący i lansowany od jakiegoś czasu konsumpcyjny i chyba odrobinę egoistyczny model życia, taka nakierowana na siebie definicja sukcesu spowodowała, że część ludzi zatraciła wrażliwość na los innych ludzi w tym niepełnosprawnych?
Jan Filip Libicki: Ja uważam, że nastąpił pewien zanik wrażliwości ale nie w tym punkcie, bo jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne, to ja bym ostatnie 25 lat odnotował pozytywnie. Mój okręg wyborczy ma 6 powiatów, 28 gmin. W każdym powiecie i w większości gmin jest stowarzyszenie zajmujące się pomocą dla osób niepełnosprawnych. Tych stowarzyszeń nie było kiedyś. Teraz one są, jakoś działają, finansują się, to jest nowa rzeczywistość. Byłem w sierpniu na Tajwanie jest wiele dziedzin, w których możemy się od Tajwańczyków uczyć np. obronność albo model gospodarczy, ale to co oni pokazali w kontekście pomocy osobom niepełnosprawnym, to w moim okręgu wyborczym, gdzie największe miasto ma 18 tysięcy mieszkańców i to co oni nam pokazali w Tajpej, to ja jestem w stanie pokazać 3-4 ośrodki w tych miastach w moim okręgu, które nie są gorsze. W tym aspekcie jest jeszcze wiele przed nami, ale trzeba też mówić o tym co mamy. Jeśli bym miał powiedzieć, że coś się przytępiło, jakaś wrażliwość ludzi Zachodu to bym powiedział, że ta wrażliwość jest przytępiona w innym miejscu. Zastanawiam się na przykład czasem co są w stanie ludzie Zachodu i zaliczam do nich także Polaków, zrobić w sprawie kryzysu na Ukrainie, bo jak w zeszłym roku byłem w Brukseli z delegacją senacką to dla Ukraińców przeciętny mieszkaniec tego miasta, nie będzie w stanie nie tylko ryzykować życia przez wysłanie tam wojska, ale gdyby mu powiedzieć masz wakacje 4 razy do roku poświęć te pieniądze np. z jednych wakacji na to żeby pomóc np. Ukraińcom to nikt nie poświęci. Załamuje się polityka wspólnotowości jeśli „ojcowie założyciele” zakładali Unię Europejską to myślenie było co możemy razem zrobić, a teraz myślenie jest co możemy dla siebie wywalczyć.
Mariusz Gierej: Czytam Pana wypowiedzi publiczne i nawet jak na nasze polskie standardy są one nasycone ogromną dawką niechęci do Prawa i Sprawiedliwości. Czy to jest związane z tą sprawą Pana ojca?
Jan Filip Libicki: Oczywiście jeśli powiem, że nie, to i tak większość czytelników w to nie uwierzy. Ale chyba powinienem powiedzieć jak jest i jak ja to widzę, a nie co ludzie na ten temat uważają. To co się stało z moim ojcem w 2009 roku, było pewnym katalizatorem. Zawsze każdy człowiek ma gdzieś jakąś granicę po przekroczeniu której, pewnych sytuacji nie będzie tolerował. Jeśli chciałby Pan to obiektywnie ocenić, to między rokiem 2009, a 2010 śladowo atakowałem Prawo i Sprawiedliwość. Przyznałem się nawet publicznie do tego, że głosowałem w 2010 roku na Jarosława Kaczyńskiego w wyborach na prezydenta. I mówiłem to publicznie, więc gdyby to był ten czynnik osobisty to bym tego nie zrobił, gdyby on determinował całe moje spojrzenie na wszystko. Jeśli mam tę swoją niechęć opisywać, to podałbym trzy przyczyny w takiej kolejności.
Pierwsza przyczyna to wszystko to co się działo po Smoleńsku. Trzeba mieć naprawdę dowody, żeby używać takie sformułowania jak „polegli”. Można mówić „tragicznie zginęli”. To jest ten moment kiedy ja powiedziałem sobie: „O nie.” Jest 2010 rok druga tura wyborów prezydenckich wieczór wyborczy. Jarosław Kaczyński stojąc obok Joanny Kluzik – Rostkowskiej mówi: „Musimy teraz wyjaśnić sprawę poległych”. Jak ja usłyszałem słowo „polegli” to sobie pomyślałem. Po pierwsze, bardzo duża grupa ludzi w tym ja, po prostu została oszukana, ponieważ głosowała na Jarosława Kaczyńskiego, który pokazywał spokojną twarz. Pamięta Pan, że różnica między Jarosławem Kaczyńskim, a Bronisławem Komorowskim wtedy wynosiła jakieś 3-4 %. Ja byłem wśród tych, których zwiodła ta spokojna twarz. I sobie pomyślałem, że jak idziemy w Smoleńsk i takie oskarżenia, w budowanie pewnego mitu, który ma służyć jako wehikuł polityczny, to na to nie wolno się zgodzić i trzeba o tym głośno mówić.
Drugi powód tej niechęci to jest 8 lat pobytu w PiS. Pamiętam z tego okresu dwa elementy, zarządzanie tą partią za pomocą strachu i wiecznej niepewności i czynienie szefami tej partii w regionach w większości ludzi, którzy nie mają do tego żadnego autorytetu i nie mają o tym żadnego pojęcia. To, że premier Kaczyński rządzi autorytarnie to pół biedy, bo on ma do tego autorytet. I ludzie to uznają, natomiast jego akolici, próbują rządzić tak samo nie mając do tego autorytetu, dręcząc ludzi, prześladując, stosując różne podłe metody. To wewnętrzne funkcjonowanie, i ta sytuacja gdzie ma Pan nad sobą osoby, które mają pełnię władzy nie mając absolutnie kwalifikacji do tego, a jedynym kryterium ich doboru jest 100% wierność prezesowi, no to każdy ma jakąś wytrzymałość.
Dopiero na końcu jest ten trzeci powód niechęci, który Pan tu podał czyli te sprawy związane z moim ojcem. Stawiam je na końcu, bo tak to widzę.
Mariusz Gierej: Jak Pan ocenia obecną Panią Premier Kopacz. Poradzi sobie, to był dobry wybór Donalda Tuska, czy przewiduje Pan jak część komentatorów, że wkrótce utraci władzę w Platformie na rzecz Grzegorza Schetyny?
Jan Filip Libicki: W tej chwili trudno jeszcze cokolwiek powiedzieć. Musiałbym obserwować to w dłuższym okresie czasu. To jest sytuacja, w której Platforma nie ma swojego naturalnego lidera. Naturalnym liderem Platformy przez lata był Donald Tusk. Dzisiaj tego lidera nie ma. To liderowanie leży na stole. Nie da się niczego zadekretować. W takiej sytuacji albo się jest liderem, i zdaje się test z przywództwa, albo się nie jest. To wychodzi naturalnie. To jest tak, jakby Pan wszedł do sali, w której siedzi 20 osób i toczy się dyskusja. Po 20 minutach widać kto ma zdolności przewodzenia tej grupie osób. Dzisiaj Pani Premier Kopacz sprawuje swoją funkcję, bo tak mówi statut Platformy, bo jest to ostatnia decyzja personalna premiera Tuska i dzisiaj musi wykazać takie cechy, które pozwolą jej w naturalny sposób to przywództwo z tego stołu wziąć. Do tego jest jeszcze jeden istotny element. Dzisiaj statut Platformy zakłada wybory przewodniczącego przez wszystkich członków partii. Nie da się w tej sytuacji wytworzyć pewnej sytuacji sztucznej. Powiedzmy sobie wprost, nie jestem osobą, która by owijała w bawełnę. Grzegorz Schetyna jest dla pewnego istotnego środowiska Platformy naturalnym liderem. Z drugiej strony mamy ministra Grabarczyka, który również dla pewnej grupy osób, też jest tym naturalnym liderem. Pani Premier Kopacz takiej grupy, dla której by była naturalnym liderem, na którego się oni orientują póki co nie ma. Albo ją wytworzy albo jej nie wytworzy. Jak wytworzy no to będzie premierem, szefem Platformy. Jak go nie wytworzy no to będzie nim stosunkowo krótko.
Mariusz Gierej: A Pan jest, w której z tych grup?
Jan Filip Libicki: Z członkami obu tych grup pozostaję w dobrych osobistych relacjach.
Mariusz Gierej: Czyli jest Pan jak Ewa Kopacz … po środku.
Jan Filip Libicki: Ale ja nie jestem ani premierem, ani szefem Platformy. Tak bym to ujął. Może to Panu coś więcej powie, jeżeli powiem, że w rywalizacji wielkopolskiej między Rafałem Grupińskim, a Waldym Dzikowskim popierałem Waldego Dzikowskiego.
Mariusz Gierej: Jak Pan patrzy na sprawę Igora Ostachowicza? Jakby Pan to skomentował?
Jan Filip Libicki: Chyba nikt nie ma wątpliwości, że po tych 7 latach Pan Igor jest wybitnym specjalistą od marketingu. Nie jestem managerem, ani prezesem żadnej wielkiej spółki, ale potrafię sobie wyobrazić sytuację jeśli jakaś duża spółka, koncern widzi, że chwilowo wybitny specjalista ogólnopolski i o wysokiej marce jest do wzięcia, to go bierze. Oczywiście ktoś inny wydarzenia zinterpretuje w inny sposób i to jest ryzyko Pana Ostachowicza wynikające z tego, że od 7 lat jest w polityce. Gdyby nie spędził tych 7 lat w tym miejscu i był wzięty z rynku wszyscy by powiedzieli: „Orlen wziął dobrego PR-owca”. Ponieważ był tam gdzie był postawił się w sytuacji, w której nie uniknie tych podejrzeń. Ale uważam, że jego kwalifikacje wśród osób myślących bronią go, więc nie widzę powodów dla których prezes Orlenu nie chciałby mieć w swoim teamie kogoś takiego i jeszcze jest pytanie jakie spółka ma plany w tym obszarze jakim ma się on zajmować.
Mariusz Gierej: No dobrze, ale zestawienie rocznej pensji 2 mln złotych w zestawieniu choćby tego co Pana matka dostaje jako emeryturę jest szokujące zwykłego człowieka. To jakby nie było jest spółka państwowa.
Jan Filip Libicki: Ja się w życiu politycznym spotkałem kilkukrotnie z sytuacją, w której ludzie, kandydaci do stanowisk samorządowych lub parlamentarnych, dobrzy prawnicy, dobrzy ekonomiści mówili: „Mnie to nie interesuje, bo ubabram się politycznie, dostanę łatkę, stracę swój element merytoryczny, a z całym szacunkiem to co mi może zaoferować rynek to nie chcę tracić tej okazji”. To jest państwowa spółka, ale to jest tak, że kilka lat temu wielkopolski kurator decydował o rozdziale pieniędzy w wysokości 800 milionów złotych. To nie może być człowiek słabo opłacany. Inny przykład. Świętej pamięci Paweł Wypych, prezes ZUS. Zapytał mnie: „Czy ty nie masz kogoś kto mógłby zostać u mnie członkiem zarządu do spraw finansowych?” Ja mówię: „Ale co to tak trudno znaleźć? Popytaj po firmach.” On mówi: „No tak wiesz, trzeba pilnować iluś tam miliardów złotych, a ja mogę zaproponować 14 tysięcy. Wszyscy Ci panowie, którym to proponowałem, mnie po prostu wyśmiali.” Wie Pan ja bym wolał, żeby on dostał nie 14, a 140 tysięcy i żeby tą kwotą zarządzał naprawdę.
Mariusz Gierej: Minister Grabarczyk ma zdymisjonować ministra Królikowskiego, a w jego miejsce powołać prof. Płatek. Czy to oznacza już totalny skręt w lewo Platformy Obywatelskiej? Pani Fuszara, Płatek brakuje jeszcze tylko Środy i Szczuki? Doczekamy się?
Jan Filip Libicki: Jestem to zmianą bardzo zaskoczony. Samo odejście ministra Królikowskiego mogę tłumaczyć różnie. Mogę tłumaczyć np. tym, że minister Grabarczyk uznał, że pan minister Królikowski jak sam powiedział przekroczył granicę zaangażowania ideowego. Ja się z tym nie zgadzam uważam, że tak się nie stało ale nie mam problemów z tym, że ktoś ocenił to inaczej. Możemy mieć do czynienia z sytuacją, w której pan minister Grabarczyk po prostu chce sobie skompletować zespół własnych współpracowników. Ma do tego pełne prawo. Możemy mieć do czynienia z sytuacją, w której to pan minister Królikowski z różnych powodów nie chce pracować z panem ministrem Grabarczykiem. I też takie rzeczy się zdarzają. I możemy mieć czwarty wariant po prostu panu ministrowi Grabarczykowi nie odpowiada minister Królikowski z powodów światopoglądowych. Czym byłbym o tyle zdziwiony, że pan minister Grabarczyk do tej pory prezentował się jako człowiek centrum. Nie był znany z żadnych ideowych skrętów w lewo lub w prawo. To wszystko można by było tak tłumaczyć. O kandydaturze profesor Płatek nie będę się wypowiadał, bo już została ona zdementowana.
Wywiad przygotował i prowadził: Mariusz Gierej
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0- najważniejsi w jednym miejscu - bo informacja nie musi być nudna
http://miastopoznaj.pl/
www.facebook.com/flibicki