BRUTALNE ZDJĘCIA ZALAŁY POZNAŃ
Miałem problem z nazwaniem ludzi, którzy regularnie wychodzą z plakatami przedstawiającymi rozszarpane płody, dzieci, ludzi (niepotrzebne skreślić) uzasadniając to wyższą koniecznością. Antyaborcjoniści to określenie chyba nie oddające istoty ich zwyrodnialstwa. Sam uważam się za osobę, która uważa, że aborcja nie jest niczym dobrym i jej skalę i skutki należy ograniczać, dlatego nie wiem czy słowo "antyaborcjonista" jest złe. Wolę ich nazywać zwykłymi zwyrodnialcami.
W Stanach Zjednoczonych odbył się niedawno wiec ludzi przeciwko liberalizacji prawa aborcyjnego. Przypomnijmy, że w Stanach Zjednoczonych prawo jest znacznie bardziej liberalne w tej materii niż w Europie. Nie zanotowałem jednak w licznych przekazach z tego wydarzenia, ani jednego plakatu przedstawiającego krew czy zmasakrowane zwłoki. Być może to kwestia kultury obyczajowej, ale chyba raczej prawnej. Dyskusja na temat zwyrodnialców epatujących krwią nie dotyczy kwestii aborcji i rozwiązań prawnych stosowanych w Polsce. Możemy o tym dyskutować. Wg mnie prawo w tej materii jest w Polsce bardzo restrykcyjne, nie pomaga a zamiata problem pod dywan, bez problemu można aborcję wykonać w Niemczech (co czyni zwyrodnialców prawdopodobnie nieświadomymi lobbystami tamtejszyk aborcyjnych klinik). Uważam, że nadszedł czas aby poznać zjawisko, zaoferować kobietom pomoc w Polsce, rozmawiać z nimi, szukać rozwiązań a przy okazji systematyzować i poznawać zjawisko po to, żeby można było się z nim zmierzyć. Stan majątkowy, wykształcenie, status społeczny, podstawowe przyczyny, wiek itd. itd. To wszystko co powinniśmy wiedzieć o kobietach decydujących się na aborcję jeśli chcemy ograniczyć to zjawisko.
Zwyrodnialcy mają inną metodę, którą uważają z niewiadomych dla mnie powodów za skuteczną - szokowanie. W rozmowie telewizyjnej w debacie WTK, Jan Cyraniak z fundacji Prawo do Życia przyznał, że być może warto pokazywać ścięte głowy po to wpływać na opinię publiczną by zareagowała na mordy chrześcijan w Afryce. Nie wiem czy wymaga to komentowania. Próbował również dowieźć, że negatywny wpływ krwi i przemocy na dzieci jest mitem. Posiłkował się przy tym przykładem swoich dzieci, na których to rzekomo żadnego wrażenia nie zrobiło.
Panie Cyraniak, dyskusja na temat tego czy przemoc i krew jest odpowiednim przekazem dla dzieci jest poniżej pewnego poziomu, a pani magister psychologii (której nazwiska nie pamiętam), której opinią się Pan podpierał raczej kariery w psychologii nie zrobi. Być może jednak ma Pan rację, rozszarpane zwłoki ludzkie na Pańskich dzieciach wrażenia nie zrobiły. Być może nie zrobią na nich również ścięte głowy, które powinien im Pan zgodnie z deklaracją zaprezentować, być może później powinien Pan zaprezentować im ubój rytualny, wycinanie łechtaczek dziewczynkom w Afryce. Być może znów nie zrobi to na nich wrażenia (w końcu przyzwyczaja je Pan do tego) i być może kiedyś zechcą zobaczyć jak to jest obciąć głowę kotu tak naprawdę. Znamy takie przypadki proszę Pana z rzeczywistości gdy dzieci wychodzą z epatującej przemocą gry i próbują zobaczyć jak to jest naprawdę. To czyni z takich jak Pan ludzi niebezpiecznych, którym w takich krajach jak Norwegia czy Niemcy stosowne urzędy odbierają prawa rodzicielskie. Powracając jednak do sedna: istnieie pewna ogólnie przyjęta umowa społeczna. Nie prezentujemy drastycznych scen w miejscach publicznych, nie używamy przekleństw, materiały drastyczne opatrywane są czerwonym kółeczkiem i nie prezentowane w telewizji przed godziną 22, a w sieci poprzedzają je ostrzeżenia o drastyczności scen.
Mi się taka umowa podoba. Pan i Pana fundacja postanowiła ją łamać w imię jakiejś walki. Być może nawet zdajecie sobie sprawę, że wasze starania nie przynoszą żadnego efektu poza zgorszeniem. Skoro bowiem nie potraficie argumentami przekonać ludzi, że warto zmieniać prawo, to co z was za bojownicy? Poza tym wy przecież nie chcecie dyskutować? Moje próby podjęcia dyskusji na waszej stronie Facebookowej skończyły się zablokowaniem mojego konta i usunięciem wpisów. To czyni z was ludzi ograniczonych, do których argumenty nie przemówią. Dlatego jedynym wyjsciem jest walka z wami w sądach. Chwalicie się, że macie 9 orzeczeń na waszą korzyść. Nie sprawdzałem. Zamierzam się przekonać osobiście, dlatego każda wasza manifestacja skończy się doniesieniem na policję o popełnieniu wykroczenia z art. 141 kc i 51 kc. Być może dziesiąta sprawa zakończy się sukcesem, a jeśli nie, głęboko to wierzę, to zakończy się piętnasta czy dwudziesta. Paweł Janus
P.S. W chwili obecnej jest jedna sprawa przeciwko fundacji. Jutro składam kolejną - tym dot. sobotniej pikiety. Tyle ile pikiet, tyle spraw w sądzie.