OŚLE JAJA
Z drobnej przyjemności wynikła grubsza afera. Niczym Romeo i Julia, kochające się osły zostały rozdzielone. Obecnie dzięki wstawiennictwu portalu sympatia.onet.pl kochankowie znów znajdują się w jednej klatce. A my pytamy i sprawdzamy, gdzie leżą granicę absurdu oraz czy osłom nie wolno kochać?
- Cała ta afera jest dość idiotyczna. Radna, która zareagowała powinna zorganizować zajęcia z edukacji seksualnej dla zwierząt albo wywiesić tabliczkę i to by wystarczyło. Generalnie to razem ze zwierzętami, powinno wyrzucić się dzieci z ulic, bo ich rodzice kopulowali – usłyszeliśmy od rozbawionego Michała Paszczyka z kabaretu Paranienormalni. - Nie da się zrobić o tym skeczu. Seks to śliski temat i trzeba uważać. Jest to natomiast temat dla stand-uperów i myślę, że Abelard Giza czy Kacper Ruciński to podchwycą. Nam jest trudno wymyślić coś śmiesznego na bazie tego co same w sobie jest śmieszne – dodaje.
Artyści z naszego poznańskiego podwórka podeszli do sprawy wielowątkowo. Tomasz Nowaczyk z kabaretu Czesuaf zauważa, że zawiedli obrońcy moralności, bo nie sprawdzili istotnej rzeczy. – Należałoby sprawdzić czy Napoleon i Antosia żyją w stałym związku, czy łączy ich przygodny seks. W pierwszym przypadku ocena moralna oślego czynu (zwłaszcza gdyby ośli związek okazał się sakramentalny) byłaby jednoznacznie pozytywna, zaś w drugim rzeczywiście trzeba byłoby stwierdzić, że osły cechuje rozwiązłość i takie czyny potępić. – Nowaczyk przypomina też o historii Ninio. - Nie należy też zapominać, że nad Poznaniem ciąży widmo homosłonika, więc może należałoby wykorzystać oślą parę dla afirmacji związków heteroseksualnych i to właśnie Napoleon i Antosia staliby się nowym zwierzęcym symbolem Poznania? Nie próbujemy też dociekać, jakie były przyczyny takich zachowań osiołków, czy na przykład zapytał ktoś dyrekcję ZOO, czy wcześniej osiołkowi w żłoby dano? Może gdyby dano, to osiołek po prostu by się najadł zamiast szukać nowych rozrywek? A może osiołki dosłownie wzięły hasło „Poznań – Miasto Doznań”? – Kabareciarz ma także złotą radę. - Zaniepokojonym rodzicom, którzy usłyszą krępujące pytanie „Co te osiołki robią?” proponuję odpowiadać, że to jest ośla odmiana zabawy w chowanego i ten na górze kryje. – dodaje.
Monolog o ośle
Swoje zdanie wyraził też polski artysta Stand-up Szymon Łątkowski. - To jest ciekawy temat na monolog ponieważ jest kolejną kompromitacją urzędników podatnych na fanatyczne idiotyzmy. Kompromitacją przewrażliwionej opcji prawicowo kościelnej. Z jednej strony, osiołki trzeba rozdzielić, bo widok ich zbliżenia jest gorszący dla ludzi i tym bardziej dzieci. Z drugiej strony rozdzielenie osiołków też jest gorszące bo jest to ewidentne rozbijanie rodziny! Tak więc wychodzi na to, że decyzja podjęta w sprawie osiołków jest ze wszech miar skandalizująca! – uważa Łątkowski. - A spoglądając na temat spoza sceny kabaretowej takie wydarzenia to już bardziej zbiór głupoty i to w wysokim stopniu. Zastanawia mnie pytanie co matki odpowiedzą dzieciom w ZOO kiedy następnym razem zobaczą osiołki osobno? Czy nie oznacza to, że dyrekcja stanęła na drodze miłości osiołków? – zastanawia się komik.
Takich wątpliwości nie ma przedstawicielka prywatnego przedszkola anglojęzycznego w Poznaniu. – My mamy bardzo dobrze zorganizowane wycieczki i takie coś się nie wydarzy – zapewnia.
Wycieczka do zoo
Od przedstawicielki przedszkola „Antoninkowe Skrzaty” usłyszeliśmy, że nie zamierzają rezygnować z wycieczek do zoo. – Wystarczy to dzieciom wytłumaczyć, w odpowiedni sposób ująć. Dzieci widzą o wiele gorsze rzeczy np. mieszkają w jednym pokoju z rodzicami i opowiadają potem o tym w przedszkolu – usłyszeliśmy stanowczą odpowiedź.
Pytamy też, gdzie te oburzone mamy? Wiele osób podchodzi do sprawy tak jak się powinno, czyli z przymrużeniem oka. - Nie rozumiem oburzenia tych matek. Przecież takie rzeczy się zdarzają. Taka jest natura. Powiedziałabym nawet, że to uświadamianie seksualne w całkiem naturalny sposób. A jeżeli rodzice nie chcą, aby ich pociechy na to patrzyły , to po prostu niech je odciągną i przejdą kawałek dalej. Nie rozumiem całej tej sytuacji. Mnie to bawi - uważa Agnieszka, matka dwójki dzieci.
Słychać też inne rozważania dotyczące tym razem tzw. kopulacji w terenie. – Ja się teraz zastanawiam czy jeżeli pójdę z dziećmi do lasu, a tam też zwierzęta żyjące dziko, mówiąc wprost, będą robić swoje i co wtedy? Jak zaistniałą sytuację wytłumaczyć dzieciom? Do kogo pretensje? Do leśniczego, że nie upilnował? Oczywiście ironizuję, bo ta cała historia to absurd – przekonuje Janusz, mieszkaniec Poznania. Nie ma jednak powodów do niepokoju. Zwierzęta żyjące na wolności są raczej dyskretne, usłyszeliśmy od Andrzeja Heigelmana, z Leśnictwa Strzeszynek. - W mojej kilkuletniej praktyce spotkałem się z tym raz, może dwa razy. Zwierzęta są bardzo płochliwe, no chyba, że ptaki…- opowiada. – Jest małe prawdopodobieństwo, że spotkamy. Np. dziki robią to w porach wieczornych. Większość zwierząt albo ucieka albo załatwia to w miejscu, gdzie człowieka nie ma – uzupełnia.
Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że bezpieczniej z dziećmi iść na spacer do lasu niż do zoo. Chyba, że do tematu kopulacji rodzice małych dzieci podejdą z przysłowiowym przymrużeniem oka. A hasło głupi jak osioł, powinno teraz zostać zastąpione nowym: Kochać jak osioł.