TABLETKA „DZIEŃ PO” JESZCZE BEZ RECEPTY W POZNANIU
Czy to jest bez recepty? – Dopytałem. – Jeszcze tak ale wie pan teraz „mądre głowy” pracują nad tym by przywrócić konieczność „załatwienia” recepty. To jest ślepa uliczka. Myślę, że nikt nie chce stać przed koniecznością wysłuchiwania komentarzy czy postępuje moralnie czy też nie – usłyszałem w aptece.
Zadaniem ministra zdrowia Konstantego Radziwiła kluczowe jest „przywrócenie normalności” – tak przynajmniej mówił pod koniec marca na antenie radia Tok Fm. Owa „normalność” to jednak pojęcie na tyle pojemne, że dla niektórych poczynania obecnych rządzących zamiast o normalności, to przypominają raczej o utracie wolności. Dlaczego o tym piszę? Po pierwsze dlatego, że kraj obiega fala informacji na temat ubezwłasnowolnienia kobiet (poprzez zmiany w prawie aborcyjnym), po drugie dlatego, że rządząca partia kładzie nacisk na kluczowe jak się okazuje sfery seksualne.
„Przywrócenie normalności”
Powyższy zwrot ma pokazywać, że wprowadzenie w kwietniu 2015 roku do sprzedaży pigułek antykoncepcji awaryjnej było błędem. Przypomnijmy. Czwarty miesiąc zeszłego roku, a konkretniej szesnasty dzień tego miesiąca upłynął pod znakiem wprowadzenia do wielu aptek pigułki „dzień po”. Minął rok, a słowa publicysty Tomasza Terlikowskiego brzmiące następująco - W Polsce zabijanie dzieci jest nielegalne. I nielegalna powinna być też trutka na dzieci – są mottem przewodnim w działaniu rządzącej partii.
Do rzeczy
Rząd planuje wycofanie ogólnodostępnej w kraju tabletki w najbliższym czasie. Ja zwracam uwagę, że sprawę monitorowaliśmy od zeszłego roku i kontrola dostępności tabletki pozwalała stwierdzić, że mniej niż pięćdziesiąt procent aptek ma ją w ofercie. Tu niewiele się zmieniło, choć argumenty farmaceutów brzmią nieco inaczej. Telefonuję na Gwarną. Informacje są konkretne i zdecydowane. – Tabletka jest dostępna od ręki – usłyszałem bez żadnego komentarza. Na pytanie dotyczące zmian w prawie i braku dostępności pani zasugerowała, że plotki nie stanowią w Polsce prawa. Na Osiedlu Przyjaźni także nie ma problemu, pani nawet się uśmiechnęła i zapytała czy mam więcej niż 15 lat.
Wizyta na Grunwaldzie była ciekawsza. – Czy ma pani w ofercie pigułkę EllaOne? – zapytałem. – Powinna być – odpowiedziała farmaceutka i odwróciła się w stronę regału. Tabletka się znalazła i nie była schowana. - Czy to jest bez recepty? – dopytałem. – Jeszcze tak ale wie pan teraz „mądre głowy” pracują nad tym by przywrócić konieczność „załatwienia” recepty. To jest ślepa uliczka. Myślę, że nikt nie chce stać przed koniecznością wysłuchiwania komentarzy czy postępuje moralnie czy też nie – dokończyła farmaceutka. Potem podpytałem o popularność. Ta okazała się być mniejsza niż jeszcze pół roku temu. Do dyskusji przyłączyła się pani stojąca za mną w kolejce mówiąc zdecydowanie – przypomnę panu, że ta tabletka pozwala uwolnić umysł od stresu jakim jest ewentualna ciąża kiedy nie jesteśmy na nią gotowi – powiedziała mi pani, której na oko trzyletnie dziecko siedziało na błękitnym rowerku z białym dyszlem do przytrzymania. – ryzyko wpadki nie jest aż tak wielkie ale jednak jest i dlatego część osób decyduje się na ten krok. Z tego co ja wiem wynika jednak, że nie powtarzają już tej metody antykoncepcji – co skinieniem głowy potwierdziła pani farmaceutka, dodając jeszcze – Ci co ryzykują częściej, zamawiają tabletkę przez internet. To do nich powinna być skierowana akcja świadomościowa. Ci, którzy przychodzą do aptek potrafią nazwać rzeczy po imieniu i są świadomi tego co robią – usłyszałem na koniec.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
JUŻ W SOBOTĘ CASTING DO "MAM TALENT"
