DLACZEGO TRUDNO JEST ZDAĆ EGZAMIN NA PRAWO JAZDY?
Raport NIK opublikowany pod koniec listopada dowodzi, ze pomimo wysokiego stopnia trudności egzaminów na prawo jazdy kategorii B, liczba wypadków na polskich drogach jest zdecydowanie wyższa niż w krajach zachodnich należących do Unii Europejskiej. Zdawalność egzaminów również jest na niskim poziomie. W Poznaniu waha się w okolicach 30%.
Według raportu, kilkukrotne zmiany przepisów regulujących zdobycie uprawnień do kierowania pojazdami i mających wpłynąć na zwiększenie bezpieczeństwa na drogach, nie przyniosły pożądanych skutków. Egzamin na prawo jazdy zdaje co trzeci kursant.
Jednym słowem – zbyt trudne egzaminy, za mało wiedzy i umiejętności u przyszłych kierowców. Mimo tego, że przepisy ustanawiane są przez kompetentnych w tej tematyce ludzi, to w dalszym ciągu brakuje reguł, które widocznie wpłynęłyby na poprawę bezpieczeństwa na drogach. A czy egzaminy na prawo jazdy są trudne? – Moim zdaniem nie są trudne, ale są nie do końca przemyślane. Jest sporo pytań, na których odpowiedzi nie są jednoznaczne. Sam się często zastanawiałem, która może być prawidłowa i co mógł mieć na myśli układający pytanie - mówi Karol, instruktor nauki jazdy z 10-letnim doświadczeniem.
Zbyt trudne egzaminy?
Gdy wchodziły przepisy w 2013 roku, było trudniej. Nie wszystkie pytania były dostępne i wielu kursantów obawiało się testów. Teraz już nie ma z tym problemów. Pytania są w internecie, można też kupić testy - Uważam jednak, że część pytań jest po prostu bez sensu. Pojawia się pytanie o długość drążka do skrzyni biegów. Po co ta wiedza komuś potrzebna to raz, a dwa, czy w każdym samochodzie ten drążek ma taką samą długość? Raczej nie - podkreśla Karol
Zdawalność egzaminów teoretycznych zaraz po wprowadzeniu przepisów spadła do kilkunastu procent. I choć ten system idealny nie jest, i tak zdaje się znacznie lepszy niż poprzedni. Testy przygotowujące do egzaminów teoretycznych przed zmianą przepisów w 2013 roku miały taką formę, że kursanci uczyli się ich na pamięć. Zapamiętywali obrazki i odpowiedzi bez analizy tego, co się na nich znajduje.
A obecnie obowiązujące przepisy? Zdaniem Waldemara Pokojowczyka koordynatora egzaminatorów z poznańskiego WORDu problem stanowią być może zbyt szczegółowe zapisy dotyczące programu szkolenia kandydatów - Te przepisy niewiele wnoszą, nie idą z duchem czasu, wręcz powodują chaos. Poprzednie zapisy były znacznie lepsze. Ktoś popełnił błąd w ogóle wprowadzając je w życie. Również przepisy dotyczące egzaminowania, kryteria oceny poszczególnych zadań egzaminacyjnych są zbyt uszczegółowione, niektóre zadania egzaminacyjne są wręcz zbędne - wyjaśnia.
Na podstawie rozmowy z dyrektorem WORD w Poznaniu Pawłem Guzikiem, egzaminatorem poznańskiego WORDu Waldemarem Pokojowczykiem i instruktorem nauki jazdy wytypowałam przyczyny takiego stanu rzeczy.
Są dobre i złe szkoły
Po pierwsze - ośrodki szkolenia kierowców. Nauka w szkołach jazdy choć uregulowana przepisami często jest na różnym poziomie. Pośród kursantów występuje przekonanie, że brak zaliczenia egzaminu po raz kolejny nie musi wynikać ze stresu lecz po prostu z niewłaściwego przygotowania. Najczęściej jednak osoba starająca się o prawo jazdy nie jest w stanie tego ocenić. I choć instruktorom powinno zależeć na zdawalności, to kursanci wracają i wykupują kolejne lekcje. Jest jeszcze druga strona medalu: - Nie uważam, że głównym problemem jest niewystarczające przygotowanie kursanta do egzaminu. Problemem jest to, z kursanci często idą na egzamin jak na skazanie. Zdany egzamin to w 70% umiejętności, w 30% szczęście, również do egzaminatora. Na zdawalność ogromny wpływ ma poziom szkolenia w OSK, ale również i egzaminujący. To są również tylko ludzie i mają prawo do swoich humorów i nastrojów i zdarza się, że przenoszą to na pracę. A kursanci te nastroje czują i to wpływa na to, czy się stresują czy nie - wyjaśnia Karol.
Dyrektor poznańskiego WORDu, Paweł Guzik, podkreśla, że całej winy za ten stan rzeczy nie można zrzucić jedynie na ośrodki szkoleniowe. W rozmowie z nami stawia pytanie czy nie należałoby się zastanowić nad tym, jakie kryteria trzeba spełnić, aby zostać instruktorem nauki jazdy.
Jak zostać instruktorem?
I to jest druga kwestia. Według przepisów, które weszły w życie w 2013 roku, aby zdobyć uprawnienia instruktora nauki należy mieć wykształcenie podstawowe, a nie jak wcześniej min. średnie. Chętni na zdobycie uprawnień instruktorskich muszą przejść kurs. Obejmuje on 130 godzin zajęć teoretycznych oraz zajęcia praktyczne w liczbie 85 godzin.
Skrócono również wymagany okres posiadania prawa jazdy. Poprzednio od przyszłych instruktorów wymagano posiadania uprawnień do kierowania pojazdem od 3 lat, teraz wystarczą 2 lata. Nie jest również wymagane, aby przyszły instruktor nauki jazdy te dwa lata spędził za kółkiem. Jakie doświadczenie może mieć osoba mająca prawo jazdy od dwóch lat?
30 godzin „za kółkiem” nie czyni kierowcą
Kolejna rzecz to przepisy o obowiązkowej liczbie godzin, spędzonej za kierownicą. Dla wielu kursantów punktem wyjścia jest fakt, że „wyjeździli” 30 godzin na kursie, w związku z tym stali się wytrawnymi kierowcami. Nic bardziej mylnego. Jest to minimum określone w przepisach. Po tym czasie kursant może przystąpić do egzaminu wewnętrznego w ośrodku. Dopiero z zaświadczeniem o zdanym egzaminie w OSK może udać się do WORD. Spędzenie 30 godzin za kierownicą nie gwarantuje jednak powodzenia na egzaminie i nie jest równoznaczne z tym, że jest się świetnym kierowcą.
- Jest mała garstka osób, które nie zrobią żadnego błędu w trakcie egzaminu w WORDzie. I niekoniecznie związane jest to ze słabym przygotowaniem kursanta. To również kwestia predyspozycji kierującego. Podobnie jak z nauką języków obcych, ktoś się uczy szybciej i ma zdolności, ktoś wolniej - tłumaczy poznański instruktor jazdy.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą zwraca uwagę - Uważam, że błędem jest to, że w świetle prawa egzaminatorzy nie muszą być wcześniej instruktorami nauki jazdy. Nie są w stanie poznać i ocenić tego, jak to wygląda z drugiej strony. Egzaminatorzy nie zdają sobie sprawy z tego, jak wygląda nauka, ile wymaga czasu i energii nauczenie kursanta podstaw jazdy samochodem. Dobrze by było, gdyby egzaminatorzy byli zobligowani do tego, żeby poznać to od tej strony. Wtedy być może ich opinia byłaby inna - podkreśla.
Kursant - podstawowe źródło finansowania?
W raporcie NIK pojawia się również wzmianka o tym, że opłaty za egzaminy uiszczane w WORDach jest to podstawowe źródło ich finansowania: „88 proc. przychodów (blisko 60 mln złotych) skontrolowanych ośrodków pochodziło z opłat egzaminacyjnych" - czytamy. Zdaniem dyrektora Pawła Guzika nie jest to takie jednoznaczne. Twierdzi, że ludzie wracają, płacą za kolejne egzaminy i pieniądze wpływają do ośrodków. Ale wiąże się to z tym, że WORDy mają więcej pracy, wzrastają koszty. Zapewnia, że ośrodkom nie zależy na tym, żeby ludzie nie zdawali egzaminu na prawo jazdy. Uważa, że osoby, które zgłaszają się na egzamin często nie są do niego odpowiednio przygotowane, stąd też negatywne wyniki ich egzaminów.
Nie będzie od stycznia nowych przepisów
Od stycznia miały wejść w życie nowe przepisy dotyczące kierowców. Nie miały one zmienić zasad związanych ze zdawaniem egzaminów na prawo jazdy. Hasło „nowe przepisy” powoduje nagły przypływ osób chcących zdawać egzaminy na starych zasadach. I tak było również tym razem. Planowane zmiany w dużej mierze dotyczyć miały świeżo upieczonych kierowców. Jedną z innowacji miało być dodatkowe szkolenie mające na celu zapoznanie młodego kierowcy z umiejętnością wychodzenia z poślizgu. Pytanie, które się nasuwa brzmi, czy nie lepiej by było gdyby ten punkt zawrzeć w kursie podstawowym, a czas jego trwania po prostu wydłużyć o kilka godzin. Przepisy te nie zostaną jednak wprowadzone. Być może przy kolejnej zmianie regulacji prawnych ta kwestia oraz te wskazane przez naszych rozmówców, zostaną wzięte pod uwagę. Wysłuchanie sugestii każdej ze stron może pomóc, a na pewno nie zaszkodzi