„ŚCIEKI JUŻ NIE BĘDĄ WPŁYWAĆ DO JEZIORA W STRZESZYNKU"
To tytuł artykułu jednego z portali miejskich sprzed dwóch lat. I jak do tej pory pozostaje tylko tytułem i niezrealizowanymi obietnicami poznańskich urzędników.
Jezioro w Strzeszynku od kilku lat jest regularnie zanieczyszczane. Dzieje się to za sprawą ścieków opadowych i komunalnych spływających do zbiornika z terenu gminy Suchy Las. Starostwo Poznańskie wydało zgodę na odprowadzanie wód deszczowych z Suchego Lasu, tymczasem do jeziora wpływają nieczystości. Długo nie było winnego zanieczyszczenia jeziora, Suchy Las nie brał za to odpowiedzialności. Dopiero dwa lata temu dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Leszek Kurek w wypowiedzi dla GW przyznał, że powodem jest niewydolność sucholeskiej kanalizacji, która wynika z nadmiaru nielegalnych podłączeń do sieci. Mimo tej wiedzy pozwolenia nie zostały cofnięte.
Miał być zbiornik
W oczyszczaniu jeziora pomocny miał być zbiornik retencyjny zlokalizowany w pobliżu jeziora, którego plany budowy były gotowe już kilka lat temu – Planujemy budowę tego zbiornika. Jeśli chodzi o nas, to jesteśmy już gotowi ze wszystkimi formalnościami. Działkę pod tę inwestycję miał nam udostępnić Instytut Technologiczno- Przyrodniczy ale obecnie ma nieuregulowana sytuację prawną. Jak tylko ja ureguluje, będziemy chcieli ten teren przejąć i wtedy będziemy mogli rozpocząć budowę – twierdzi Cezary Siniecki, zastępca dyrektora Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Poznaniu.
Jednak zbiornik retencyjny nie rozwiąże sprawy, podobnie jak działanie aeratora i środki blokujące rozpuszczanie się fosforanów. Sposobem na uratowanie jeziora jest zdaniem naukowców z UAM, odcięcie dopływu ścieków do jeziora.
Walenie głową w mur
Zniecierpliwienie brakiem działania u władz i poczucie walki z wiatrakami dają się wyczuć u tych, którym dobro jeziora leży na sercu. Jerzy Juszczyński, ekolog od lat działający w sprawie jeziora Strzeszyńskiego w liście do wiceprezydenta Macieja Wudarskiego wytyka urzędnikom łamanie lub lekceważenie przepisów. Zarzuca im bierność i niechęć do porozumienia się między sobą, co prowadzi do powolnej degradacji zbiornika. Władze jednak tego problemu nie dostrzegają.
Zadziwia jeden fakt. Prawo ochrony środowiska, a dokładnie art. 7 mówi, że „kto powoduje zanieczyszczenie środowiska, ponosi koszty usunięcia skutków tego zanieczyszczenia”. W tej sytuacji jasnym się wydaje, że zanieczyszczenia generuje Suchy Las. Jednak nikt nie został zobligowany do naprawienia szkody, a pieniądze na rekultywację płyną z budżetu miejskiego oraz Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Kto winien?
Akwen strzeszyński do niedawna był najczystszym w naszym regionie. W 2011 roku po gwałtownych ulewach, został zalany ściekami z okolicy – Winne jest tu ukształtowanie terenu oraz utwardzenie gruntów, które stają się nie przepustowe. Nic nie wsiąka w ziemię, tylko spływa wprost do jeziora. Nie pomoże tu zbudowanie dodatkowego zbiornika retencyjnego. To tak jak pod cieknącą rynnę podstawić kubek. Jeśli jeszcze raz przydarzy się taka sytuacja jak w 2011 roku, jeziora nie będzie już można uratować – mówi Wojciech Bratkowski, członek Rady Osiedla Strzeszyn.
W suchych okresach do jeziora nie dopływa nic, co sprawia, że przejrzystość wody zmniejsza się jeszcze bardziej. Obecnie sięga 2,5- 3 metrów czyli jest mniejsza o mniej więcej 2 metry w porównaniu z 2005 rokiem. Rekultywacja jeziora prowadzona jest od 2012 roku. Miasto Poznań zakupiło aerator, dodatkowo do wody dodawane są środki blokujące rozpuszczanie się fosforanów. Jednak zabiegi te wydają się nieskuteczne, gdyż stan wody nie poprawia się - Działanie miasta wydaje się być zagrywką czysto pijarową. Kupili aerator za 300 tysięcy więc coś robią. A ścieki do jeziora wciąż wpływają. Czy ktoś wymaga od gminy Suchy Las zrobienia czegoś ze swoją kanalizacją? – pyta Arleta Matuszewska, przewodnicząca Rady Osiedla Strzeszyn.
Kąpać się można
Samym kąpieliskiem nad jeziorem Strzeszyńskim zarządza poznański POSiR. I jako zarządca swoja rolę sprowadza do minimum - POSIR jest organizatorem kąpieliska ale je wydzierżawia. Nasza rola sprowadza się do kontroli, czy dzierżawca wywiązuje się z tego, co jest w umowie zwartej między nim a nami, tzn. czy na plażach są ratownicy, czy są ustawione kosze na śmieci itd. Naszym obowiązkiem jest zlecenie badań wody przed początkiem sezonu stwierdzających czy możliwa jest w niej kąpiel. Badania wykonywane są miedzy innymi pod kątem bakterii E. coli, ale również organoleptycznie pod kątem zawartości innych substancji, w tym substancji smolistych, na przykład będących efektem różnego rodzaju obróbki przemysłowej. Przeprowadzane są średnio co dwa tygodnie. Tak regularna kontrola i wyniki badań mieszczące się w normie pozwalają stwierdzić, że kąpielisko jest bezpieczne. Jednak próbki wody do badań pobierane są z kąpieliska, nie np. z drugiej strony jeziora. To ,że woda w kąpielisku jest zdatna do kąpieli nie oznacza, że jest tak samo w innym miejscu – wyjaśnia Błażej Daracz, rzecznik POSiRu.
Wygląd wody wpływającej do jeziora po prostu odrzuca. I trudno jest przyjąć argumenty, że według badań woda w kąpielisku jest zdatna do użycia.
Starostwo Powiatowe, Urząd Gminy Suchy Las i Wydział Ochrony Środowiska do chwili publikacji tego artykułu nie odpowiedziały nam na pytania w tej sprawie.