ZLIKWIDOWANE OGRÓDKI POMIĘDZY PIĘKNYMI OSIEDLAMI
Są takie miejsca w Poznaniu, których widok smuci, a jednocześnie przeraża. Jednym z nich są tereny na Strzeszynie, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się ogródki. Tereny użytkowane przez działkowców stały się areną libacji, kradzieży i pożarów. A rozwiązania sytuacji nie widać.
Pomiędzy osiedlami Strzeszyn Parkowy, Strzeszyn Stary oraz Osiedle Literackie były od wielu lat ogródki działkowe. Cześć z nich podlega pod ROD imienia Cyryla Ratajskiego. – To dobrze zorganizowane działki. Jest tu prąd i woda. Wiele domków to właściwe domy wybudowane z cegły i pozwalające żyć w nich przez cały rok – podpowiada użytkowniczka jednego z nich. Zapytana o legalność stałego zamieszkania odpowiedziała ciszą.
Nie była to jednak dla mnie najważniejsza informacja. Pragnąłem zapytać o to, z czym ta pani sąsiaduje. – Te działki (pani wskazała ręką płot) podlegały pod pobliski zakład. Nie było tu prądu i były to typowe tereny rekreacyjne. Od wielu lat widywałam tu te same twarze. Uprawiali warzywa i owoce, odpoczywali i bawili się. Był to stały obrazek. Przyjemny i pozwalający odpocząć od codziennego stresu – uzupełniła mieszkanka ROD im. Cyryla Ratajskiego.
Jak jest?
Poniżej ten sam obiekt obecnie i cztery lata temu, fot. M.Szefer
Pracownicy pobliskiego zakładu IMER, potem IBMER, teraz ITP, czyli Instytutu Technologiczno – Przyrodniczego, otrzymali w poprzednim ustroju deputat ziemi, przeznaczonej na tereny rekreacyjne. W większości, były to parcele ziemi o wielkości 5,5 ara, a samych działek było 103. – Za wszelkie udogodnienia płaciliśmy sami. Kiedy pojawili się urzędnicy, by wymierzyć dokładnie teren, ponieśliśmy koszty. Instalacja wodna także powstała ze zbiórek działkowców. Płot oddzielający te tereny od ulicy to także inicjatywa użytkowników. Dodatkowo, każdy płacił także za dzierżawę terenu. Opłaty pobierał pobliski zakład. Czyli właściciel terenu – podpowiada, użytkowniczka działki oznaczonej numerem 112.
- W 2013 roku użytkownicy parceli otrzymali pismo od Instytutu Technologiczno – Przyrodniczego, traktujące o zakończeniu dzierżawy terenu. Zapis stanowił, że do końca grudnia 2013 roku teren należy opuścić – uzupełnia Daniel Trzebowski, były prezes zarządu działek. Co gorsze podpisany przez Kierownika Lecha Jugowara dokument, sporządzony został w brutalny sposób. Zawierał bowiem klauzulę „Bez prawa do odmowy”, usankcjonowaną odpowiednimi paragrafami. To bardziej brzmiało jak „Bez prawa do rozmowy” i chyba ten zapis w dokumencie, dotknął użytkowników działek najbardziej.
Krajobraz powojenny, to w tej chwili jedyne co przychodzi mi do głowy robiąc zdjęcia działek opuszczonych przez użytkowników, ale mających przecież właściciela.
fot. M.Szefer
- Jeszcze na etapie walki o te tereny, spotykaliśmy się z radnym Łukaszem Mikułą. Odbywały się tu wizje lokalne i dyskutowaliśmy. Problemem była jednak rozmowa z właścicielem, czyli ITP, które reprezentował Lech Jugowar. Nie było po prostu żadnej dyskusji. Wieloletnim pracownikom zakładu, a teraz użytkownikom działek odebrano prawo głosu. Proponowaliśmy wiele rozwiązań. Nikt nie chciał nawet przyjść na spotkanie z działkowcami – podsumował Daniel Trzebowski.
Prawnym właścicielem ziemi jest więc ITP Odział w Poznaniu. – Są to tereny po działkach rekreacyjnych. W Studium Zagospodarowania Przestrzennego jest to teren przeznaczony pod zabudowę jednorodzinną. Nie ma jednak dla tego terenu Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego – sygnalizuje Arleta Matuszewska, przewodnicząca Rady Osiedla Strzeszyn. Wniosek z tego jest jednak dużo gorszy. Na tym etapie, teren ten można jeszcze przekształcić, jako przeznaczony do zabudowy wielorodzinnej, czyli dużo wyższej.
Od dwóch lat działki niszczeją. Są okradane i stają się najsmutniejszym miejscem peryferyjnego osiedla. – Wycięto wszystko. Od drzewek, przez rurki metalowe od płotów, a na oknach skończywszy. Przypomina to obraz nędzy i rozpaczy – sugerują wciąż odwiedzający ten teren byli działkowcy. – Skoro instytut ma problem ze sprzedażą ziemi, to mógł zgodzić się na propozycję działkowców, polegającą na tym, że mogą użytkować teren, ale niech nie inwestują. Bo na przykład będą musieli się wynieść w ciągu dwóch miesięcy. Oczywiście, też pojawiły by się głosy „ja dbam, a oni mnie wyrzucają” ale na pewno byłoby to lepsze niż obecny widok – kwituje działkowiec. – ITP nie chciał z nami rozmawiać – usłyszałem na odchodne.
Zdjęcia, które przedstawiam pokazują w jak trudnej sytuacji są działkowcy. Nikt nie wierzy w to, że na te tereny będzie mógł wrócić. Tu chodzi bardziej o pewien sens życia. Dla dojrzałych pokoleń to była ucieczka od codzienności, szczególnie na emeryturze. Teraz codzienne patrzą jak to, w co włożyli tyle serca jest niszczone, okradane i palone. Rzecznik Państwowej Straży Pożarnej potwierdza. – Na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni kilka razy wyjeżdżaliśmy do palących się baraków, altanek i przyczep kempingowych na Strzeszynie – usłyszałem w słuchawce.
Opuszczone ogródki działkowe są lubiane przez zbieraczy rzeczy o wszelkiej wartości materialnej, a także przez osoby spożywające alkohol „w terenie”. Zawsze można też zrobić sobie wtedy ognisko z jakiejś altanki. Próbowałem się skontaktować z kierownikiem Instytutu, by zdobyć informację, czy teren zostanie ogrodzony i zabezpieczony. Moje starania spełzły jednak na niczym. Odpowiedzi brak.
Co ciekawe, jedna działka pozostała nietknięta. Jej użytkowniczka pojawia się na niej codziennie i dzięki temu poszukiwacze metali szlachetnych, oraz innych rzeczy wartościowych nie pozwolili sobie na eksplorację terenu. Jest to ciekawy obrazek. Oznacza to, że wszystko co wartościowe wywożą mieszkańcy pobliskich osiedli, znający doskonale tę panią i działki na których mogło pozostać co wartościowego.
Straż Miejska może ukarać mandatem właściciela terenu i nakazać uprzątnięcie. Straż Pożarna jest wzywana minimum raz w tygodniu. Nowego właściciela brak, a ten który jest, nie kwapi się specjalnie by jakkolwiek pomóc.
Tak jak widać na fotografiach kończy się era ogródków działkowych w naszym mieście. Niektóre z nich przetrzymały transformacje ustrojowe. Nie wytrzymały jednak starcia z planami zagospodarowania przestrzennego i zakusami deweloperów. Tak było na ogródkach przy ulicy Umultowskiej i Sarmackiej. Tak było na Podolanach oraz Dębcu. Tak jest na Strzeszynie.
ZAPRASZAMY DO ZOBACZENIA FILMÓW, KTÓRE PRZEDSTAWIAJĄ TE ZANIEDBANE OKOLICE.
fot. M.Szefer
Przeczytaj poprzedni artykuł!
CO I GDZIE W CZWARTEK W POZNANIU
