CZY STARYMI, OPUSZCZONYMI CMENTARZAMI KTOŚ SIĘ JESZCZE PRZEJMUJE?
Ula Karolczak i Damian Kruczkowski od niemal roku prowadzą Wielkopolskie Stowarzyszenie na Rzecz Ratowania Pamięci Frydhof. Osiemnastoosobowa grupa wolontariuszy czyści, sprząta i porządkuje stare, opuszczone cmentarze w Wielkopolsce.
Frydhof
- Ula i ja, zupełnie niezależnie od siebie, stworzyliśmy małe nieformalne grupki. Ona działała na terenie powiatu Kolskiego ja na terenie powiatu Konińskiego. W pewnym momencie, ktoś z moich znajomych zwrócił mi uwagę, że w Kole jest dziewczyna, która robi dokładnie to samo co ja. Tak to się chyba zaczęło. – opowiada Damian.
Wielkopolskie Stowarzyszenie na Rzecz Ratowania Pamięci liczy dziś 18 członków. Zanim uzyskali status oficjalnej organizacji przez rok działali prywatnie, na własną rękę, często tylko przy wsparciu przyjaciół. Od stycznia tego roku Frydhof jest stowarzyszeniem zarejestrowanym w KRS.
„Słowo „frydhof” to spolszczona wersja niemieckiego słowa „friedhof” oznaczającego cmentarz, którą można spotkać w gwarach kilku regionów Polski. Nazwa ta określa cel naszych działań i nawiązuje do historycznej wielokulturowości naszego regionu i kraju.” piszą na swojej stronie członkowie stowarzyszenia.
- Działamy na obszarze wschodniej Wielkopolski. Głównie teren powiatów: konińskiego, kolskiego, słupeckiego i tureckiego. – dodaje Ula.
Informacje o lokalizacji nieczynnych cmentarzy znajdują w polsko i niemieckojęzycznych przedwojennych źródłach, na przedwojennych mapach, na tematycznych portalach internetowych oraz bezpośrednio - pytając mieszkańców poszczególnych miejscowości.
- Zdarza się też tak, że w trakcie czyszczenia cmentarza podchodzą do nas mieszkańcy okolicznych wiosek i mówią „Słuchajcie, wy czyścicie tutaj a kilka kilometrów stąd jest jeszcze inny cmentarz”. Poczta pantoflowa pozwala nam odkrywać niesamowite rzeczy. – zdradza Kruczkowski.
Bardzo pomocna w odnajdowaniu opuszczonych cmentarzy okazała się również strona parafii ewangelickiej w Koninie. Można na niej znaleźć listę kilkudziesięciu zapomnianych już dziś cmentarzy. Zasięg tej listy obejmuje wszystkie powiaty, na których działają członkowie Stowarzyszenia, gdyż na wszystkie cztery przypada tylko jeden pastor.
- Osobiście odwiedziłam ponad trzysta nieczynnych cmentarzy różnych wyznań na terenie całej Polski. Powstała w ten sposób obszerna dokumentacja fotograficzna. Jako stowarzyszenie pracowaliśmy natomiast na kilkunastu cmentarzach. – podkreśla Ula.
Wiara
- Docieramy głównie do nieczynnych cmentarzy ewangelickich i żydowskich. Katolickie nawet jeśli nie są już użytkowane nadal są zadbane. Wyznanie spoczywających na cmentarzach osób ma dla nas znaczenie tylko w tym sensie, że porządkując dany cmentarz chcemy uszanować zwyczaje i obowiązujące w danej religii zasady co do zachowania na miejscu spoczynku zmarłych. – przekonuje Karolczak.
We wrześniu organizacja Uli i Damiana współpracowała z Towarzystwem Przyjaciół Ziemi Zagórowskiej, poznańską Gminą Żydowską oraz Stowarzyszeniem Drugie Pokolenie-Potomkowie Ocalałych z Holokaustu i po raz pierwszy jako stowarzyszenie brali udział w porządkowaniu cmentarza żydowskiego. Udało się w ten sposób odsłonić zarastającą trawą tablicę upamiętniającą rychwalskich Żydów, a także oczyścić ostatnie fragmenty istniejących tam wciąż nagrobków.
- Nie jest też tak, że katolickie cmentarze nie interesują nas z zasady. Mamy teraz na oku taki mały katolicki cmentarzyk w okolicach Sompolna. To nie wiara pochowanych jest dla nas problemem ale ogrom pracy, jaki jeszcze jest przed nami i brak siły przerobowej, by tego wszystkiego dokonać. – skarży się Damian.
Robota
Porządkowanie cmentarzy, rozpoczynają od usunięcia śmieci i wycięcia zarośli. Po odkrzaczeniu terenu i usunięciu korzeni rozpoczynają poszukiwanie zachowanych fragmentów nagrobków. Często są one potłuczone, zdekompletowane i zasypane grubą warstwą ziemi, liści i śmieci. Ustawiają tablice inskrypcyjne do piony, sklejają poszczególne fragmenty. Oczyszczają z rdzy metalowe elementy, malują napisy, wykonują opryski na chwasty.
- W walce o dziedzictwo historyczne nie mamy sentymentów. Jeśli stajemy przed wyborem ocalić nagrobek, czy wyciąć roślinkę, to wybieramy tę pierwszą opcję. Opuszczone cmentarze to nadal miejsce pochówku ludzi, mimo, że ich sacrum zostało gdzieś po drodze zatracone. – przekonuje Kruczkowski.
Są miejsca w których lokalne społeczności angażują się w akcje sprzątania, mimo, że z pochowanymi praktycznie nic ich nie łączy. Członkowie Stowarzyszenia Frydhof, zanim podejmą działania na wybranym cmentarzu, uzgadniają wszystko z lokalnymi władzami. Starają się też informować mieszkańców.
- Nie chcemy, by nasze działania przypominały akcje partyzanckie, że nagle pojawiamy się niewiadomo skąd i rządzimy się w obcym miejscu. Szczęśliwie, nikt nas z widłami jeszcze nie pogonił. – śmieje się Damian.
- Mieszczańscy miejscowości w których porządkujemy cmentarze zazwyczaj nastawieni są pozytywnie. Nie potępiają naszych działań, pytani twierdzą, że to bardzo dobrze, że ktoś w końcu zajął się porządkami. Trudniej natomiast uzyskać aktywne włączenie się mieszkańców do samych prac. Zwykle pojawiają się tylko pojedyncze osoby. Chętniej wspierają nas członkowie lokalnych organizacji i stowarzyszeń, takich jak na przykład Ochotnicza Straż Pożarna. – dodaje Ula.
Zdarzają się również nieprzyjemne incydenty. Czasami ktoś pyta dlaczego sprzątają Niemcom albo ile euro dostają za sprzątanie. Damian żartuje, że powinni w gronie członków stowarzyszenia opracować wspólną odpowiedź, dotyczącą stawek, na przykład 12 euro od metra kwadratowego.
- Co można na coś takiego odpowiedzieć? Zostaje nam tylko śmiech. Na szczęście, takie sytuacje są sporadyczne. – zapewnia Kruczkowski.
Dlaczego?
Ula i Damian przekonują mnie, że idea porządkowania starych cmentarzy wynika z wewnętrznej potrzeby robienia rzeczy dobrych i ważnych. Cmentarz, jak mówią członkowie stowarzyszenia Frydhof, w każdej kulturze jest miejscem świętym i nienaruszalnym. Podkreślają również ogromną wartość historyczną miejsc o które dbają. Nagrobki pochodzące z XVIII, XIX wieku zawierają cenne dane historiograficzne. Osoby zajmujące się takimi artefaktami przeszłości, są zasmucone całkowitym brakiem zaangażowania państwa w ochronę dziedzictwa kulturowego ziemi na której wszyscy żyjemy.
- Odpowiedź na pytanie dlaczego to robimy jest najtrudniejsza. Każdy z nas odpowie pewnie na to inaczej. Bo tak trzeba, bo patrzeć nie mogą na stosy śmieci na grobach, bo to piękne miejsca, bo to ciekawe i motywujące zajęcie, bo liczy się dla mnie historia o naszym wielokulturowym kiedyś regionie… To tylko nieliczne z powodów, dla których poświęcamy swój wolny czas, narzędzia i pieniądze dla ratowania pamięci. – stwierdza Ula.
*Link do strony Stowarzyszenia Frydhof: https://www.facebook.com/frydhof/