PRACUJE NA ODDZIALE COVIDOWYM. OPISUJE DRAMATYCZNĄ SYTUACJĘ.
Możecie niezgadzać z Ministerstwem Zdrowia, ja się też w wielu rzeczach z nim nie zgadzam, a z Panem Ministrem raczej przy kawie nie miałbym o czym rozmawiać. Ale z zasadą Dystans-Dezynfekcja-Maseczka-Szczepienie zgadzam się całkowicie - pisze w mediach społecznościowych Bartek Kubicki, rezydente 4.roku specjalizacji z Chorób Wewnętrznych i pracujący w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu.
Jak opisuje: edziemy windą w akompaniamencie pikania przenośnego defibrylatora, który mierzy spadającą saturację i tętno oraz syku butli, która próbuje podać jak najwięcej tlenu pacjentowi... wjeżdżamy na oddział intensywnej terapii, gdzie pacjent będąc jeszcze świadomym, ale oddychając bardzo ciężko, widzi 20 stanowisk na oddziale, który był przewidziany na stanowisk 10. Na każdym z nich nieruchoma postać z licznymi rurkami i przewodami podłączonymi do różnych sprzętów. Widzę jego strach, jak z sekundy na sekundę coraz bardziej uświadamia sobie, że za chwilę do nich dołączy... przekładamy pacjenta na drugie łóżko, słyszę kolejny raz: "dzień dobry, jestem anestezjologiem, musimy pana/panią zaintubować. Rurka 7.5, midanium, propofol, fentanyl". To ostatnie zdanie, będzie dla wielu z nich ostatnim, jakie usłyszą w swoim życiu... rurka 7.5, midanium, propofol, fentanyl... 95%. Pacjentów na intensywnej terapii umiera... na te 20 stanowisko, tylko na jednym hospitalizacja skończy się względnie pomyślnie...
Cały wpis tutaj.