KONWENCJA ANTYPRZEMOCOWA. POWTÓRKA Z ROZRYWKI?
Kilka dni temu rozgorzała dyskusja o możliwości wypowiedzenia przez PiS tzw. konwencji antyprzemocowej. W mediach pojawiły się doniesienia, że rząd po cichu pracuje nad wycofaniem od początku niechcianego przez siebie prawa, a Rzecznik Praw Obywatelskich wyraził nawet swoje zaniepokojenie. Tym samym na nowo rozgorzała debata nt. konwencji, wokół której urosło więcej mitów, niż przedstawiono faktów.
„Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” jest dokumentem przygotowanym przez Radę Europy, organizację międzynarodową skupiającą łącznie aż 47 państw. Od lat 90. XX wieku RE bardzo uważnie zajmowała się problemem agresji wobec kobiet. W 2002 r. doprowadziła do przyjęcia „Zalecenia w sprawie ochrony kobiet przed przemocą”, obejmującego wszystkie państwa członkowskie (w tym Polskę). Dalsze inicjatywy oraz badania w krajach europejskich ukazały nie tylko ogromną skalę problemu, lecz także zróżnicowanie prawa i działań na rzecz ochrony ofiar przemocy domowej. Tym samym jasna stała się potrzeba ujednolicenia przepisów tak, by kobiety we wszystkich państwach w Europie mogły liczyć na taką samą pomoc i opiekę.
Fakty, nie mity
Konwencja przyjęta obecnie przez 43 państwa jest pierwszym, przełomowym dokumentem międzynarodowym, określającym konkretne działania mające służyć zwalczaniu przemocy wobec kobiet i pomocy jej ofiarom. Doprowadziła tym samym do odejścia od tradycyjnego postrzegania przemocy w rodzinie jako sprawy prywatnej, do której nie powinno się mieszać. Określa ona przemoc wobec kobiet jako łamanie praw człowieka oraz formę dyskryminacji ze względu na płeć. Poszerza również definicję aktu przemocy (dotychczas rozumianego w wielu państwach tylko jako przemoc fizyczną) o przemoc psychologiczną, molestowanie seksualne (w tym gwałt), wymuszone małżeństwo, obrzezanie kobiet, przymuszenie do aborcji i przymusową sterylizację oraz stalking (nękanie). Ponadto zajmuje się także tzw. „zbrodniami honorowymi” oraz podżeganiem do któregokolwiek z wspomnianych aktów. Rozpoznaje również fakty, które pomimo powszechnej świadomości rzadko uwzględniane są w prawodawstwie, np. że „dzieci są ofiarami przemocy domowej, również jako świadkowie przemocy w rodzinie”. Pomimo słusznej idei i – wydawałoby się – uniwersalnych wartości w niej zawartych, konwencja już we wstępnej fazie budziła jednak silne głosy sprzeciwu.
Kontrowersje od początku
Jeszcze przed przyjęciem jej treść budziła kontrowersje, a niektóre państwa członkowskie zaproponowały poprawki. Wielka Brytania wniosła o usunięcie wzmianki uznającej przemoc wobec kobiet jako łamanie praw człowieka, a także zdania mówiącego o prawie do życia wolnego od przemocy. Innym postulatem Wielkiej Brytanii było zrezygnowanie z kryminalizacji wymuszonych małżeństw. Rosja oraz Watykan wniosły o wyłączenie z traktatu przemocy wobec lesbijek, kobiet biseksualnych i transseksualnych. Rosja dążyła także do wyeliminowania punktu zabraniającego dyskryminacji ze względu na orientację seksualną oraz tożsamość płciową. Z kolei Polska chciała usunięcia artykułu zakładającego pomoc w formowaniu skarg indywidualnych i zbiorowych argumentując, iż nie jest to rolą państwa.
Dużo więcej zastrzeżeń do treści konwencji antyprzemocowej miała część polskiego społeczeństwa. Środowiska prawicowe, z Episkopatem Polski i PiSem na czele wpadły niemalże w histerię. Konwencję oskarżano o realizowanie idei feministycznych, o promocję „ideologii gender”, niemalże całkowicie usuwając z debaty publicznej temat … przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Zaczęto podnosić hasła, że konwencja stanowi zagrożenie dla polskiej tradycji oraz rodziny, ponieważ nakazuje wykorzenienie zwyczajów opartych na niższości kobiet wobec mężczyzn oraz zabrania przemocy motywowanej religią czy honorem. Na nic zdały się argumenty mówiące o tym, że te akurat zapisy dokumentu skierowane są przede wszystkim do rodzin z innych kręgów kulturowych i religijnych. Także argument, że wszelkie przypadki stosowania przemocy w życiu rodzinnym zasługują na potępienie nie trafiły do środowiska prawicowego. Posłowie PiS bez wyjątku głosowali w Sejmie przeciwko przyjęciu konwencji antyprzemocowej (127 głosów przeciw, 5 nieobecnych).
Krok wstecz?
Chociaż od czasu przyjęcia konwencji minęły niemal dwa lata, nadal nie wprowadzono w życie wielu z jej założeń, a problem przemocy domowej oraz przemocy wobec kobiet jest w Polsce tak żywy jak zawsze. Polki często nawet jeżeli zwalczą zakorzenioną w społeczeństwie pobłażliwość wobec agresji męża i przemogą poczucie wstydu, nie mają do kogo zwrócić się o pomoc. Problem ten jest szczególnie odczuwalny na wsiach, gdzie telefony zaufania nie są powszechnie znane, a na najbliższym komisariacie pracuje najpewniej policjant, którego zarówno ofiara, jak i mąż-bokser znają. Przyzwolenie społeczne oraz małe zainteresowanie rządzących działaniem na rzecz poprawy sytuacji sprawiają, że ofiary przemocy domowej często zostawione są same sobie.
Mimo że wiele zostało do poprawy istnieje ryzyko, że polskie prawodawstwo cofnie się jeszcze dalej. Zaniepokojenie wyraził Rzecznik Praw Obywatelskich, do którego dopłynęły informacje o pracach w rządzie PiS nad wypowiedzeniem dokumentu. Informacje te potwierdził pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania Adam Lipiński. Zdementował je natomiast rzecznik Ministra Sprawiedliwości. Do społeczeństwa dochodzą zatem sprzeczne sygnały, a w obliczu dotychczasowej polityki prowadzonej przez rząd PiS, wielu odnosi się do zapewnień rzecznika z ograniczonym zaufaniem.
W związku z tym w Poznaniu w sobotę (14.01.2017) pod biurem Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Święty Marcin 43 odbędzie się protest pod hasłem „Nie oddamy konwencji antyprzemocowej” organizowany przez Partię Razem. Protest planowany jest na godzinę 11:00.