W ELEMENCIE BUDŻETOWYM PREZYDENTURA JAŚKOWIAKA GORSZA OD POPRZEDNIKA?
W sobotę, przed zgłaszaniem ostatnich poprawek do przyszłorocznego budżetu miasta, posłowie oraz radni Prawa i Sprawiedliwości spotkali się z mieszkańcami. Głównym tematem rozmowy był właśnie budżet i wiążąca się z tym ocena prezydenta Jacka Jaśkowiaka. - Jest to pierwszy budżet, któremu przyglądam się po rocznej przerwie mojego pobytu w Sejmie. Ma to swoje zalety, gdyż dało to pewną możliwość spojrzenia na niego dystansu, a nie przez pryzmat bieżącego zajmowania się nim – podkreśla Szymon Szynkowski vel Sęk.
Poseł uważa, iż projekt budżetu na 2017 rok nie jest dobrym świadectwem, jeżeli okazuje się, iż zdecydowana większość inwestycji została przepisana z uwagi na brak realizacji w terminie, w roku bieżącym. - Są niewielkie nadzieje, że uda się je zrealizować w latach najbliższych. Tramwaj na Naramowice miał być zakończony w tej kadencji, a nie wiadomo czy ta inwestycja zostanie wówczas rozpoczęta. Takich przykładów jest o wiele więcej. To świadectwo niemocy aparatu urzędniczego – dostrzega.
„Ci, którzy oczekiwali lepszego zarządzania budżetem, srogo się rozczarowali”
Szymon Szynkowski vel Sęk wspomina także czas, kiedy prezydentem był Ryszard Grobelny. - Budżety bywały różne, jedne bywały lepsze, drugie gorsze. Niemniej jednak prezydentura Ryszarda Grobelnego nie była udana dla miasta. Jednym ze stałych mankamentów była kwestia braku terminowej i mieszczącej się w założonych kosztach polityki inwestycyjnej. W 2012 roku postanowiłem zrobić szeroką analizę dotychczas uchwalonych budżetów od 2006 roku. Okazało się, że zdecydowana większość inwestycji jest opóźnionych i te opóźnienia wahają się między 2 a 5 lat. Ponadto w większości przekraczały one zamierzone koszty przynajmniej dwukrotnie, a czasami zdarzało się, że więcej – wymienia.
- Myślę, że z nową prezydenturą wiele osób mogło wiązać pewne nadzieje. Dzisiaj trzeba powiedzieć po raz kolejny – bo to półmetek prezydentury, że ci, którzy oczekiwali lepszego zarządzania budżetem, srogo się rozczarowali – zaznacza. - W elemencie budżetowym jest ona jeszcze gorsza niż prezydentura Ryszarda Grobelnego – dodaje.
„Z tą kulturą cały czas mamy problem”
Rzecznik klubu radnych PiS Mateusz Rozmiarek problem z budżetem, relacjonuje na przykładzie kultury. - Kino Muza, które otrzymało w zeszłym roku 800 tysięcy złotych na modernizację, wykorzystało na grudzień 2016 r. półtora procenta tej kwoty. Przepisano ją na kolejny rok. Podobnie było z Centrum Kultury Zamek, które otrzymało milion trzysta w poprzednim projekcie budżetu. To także nie zostało wykorzystane. Takich instytucji kultury jest więcej – podkreśla.
Rozmiarek zwraca również uwagę na problem regulacji płac pracowników. - W tej chwili toczyły się strajki w gabinecie prezydenta, nie tylko pracowników MOPR-u, ale też oświatowych czy kultury. Z tą kulturą cały czas mamy problem. Średnie wynagrodzenie, jeżeli np. chodzi o Muzeum Archeologiczne w Poznaniu dla człowieka z tytułem doktora i 20letnim stażem wynosi na rękę mniej niż 1800 zł. To karygodne! Jako komisja kultury i nauki złożyliśmy poprawki w tym aspekcie, trudno stwierdzić czy zostaną uwzględnione w budżecie – uzupełnia.
„Wszyscy muszą inwestować, ale mało kto może to zrobić z własnych środków”
Poseł Tadeusz Dziuba zaznacza, iż przegrywa ten, kto się nie rozwija. - Podstawowym instrumentem rozwoju jest prowadzenie inwestycji i wyposażanie danego podmiotu, w naszym przypadku samorządu, w instrumenty do rozwoju. Prowadzenie inwestycji jest nieuchronne, chociażby z powodu doraźnego utrzymywania zasobów na poziomie niezbędnym – mówi. - Wszyscy muszą inwestować, ale mało kto może z własnych środków. Trzeba się zadłużać, ale pomniejsza się w ten sposób zasoby własne. Niejedna wspólnota upadła pod ciężarem zadłużenia. Jest jeden podstawowy sposób, aby tego uniknąć. Należy inwestować w ten sposób, by nie tylko odtwarzać, ale i powiększać swoje zasoby, tak by rosła produktywność wspólnoty – wyjaśnia.
Radny Jan Sulanowski skupia się między innymi na pozycjach w budżecie, które dotyczą kwestii wizerunkowych. - Miasto Poznań ma przeznaczyć 150 tysięcy złotych na prowadzenie mediów społecznościowych, co wydaje się absurdalne. Pytałem różne miasta w Polsce, kto prowadzi stronę internetową i profile społecznościowe, wszędzie uzyskałem informacje, że robią to po prostu urzędnicy – zaznacza. - Kolejnym absurdalnym wydatkiem jest 100 tysięcy złotych na monitoring mediów. Miasto Poznań ma swoje służby prasowe, do wielu mediów jest dostęp elektroniczny, po co zatem płacić dodatkowo na monitoring mediów zlecony innej firmie? Kolejne 100 tysięcy złotych przeznaczonych jest na krzewienie demokracji, pod tą nazwą ukryta jest jedna pozycja – chodzi o promowanie środowisk LGBT. Pierwotnie miało być na to przeznaczonych 50 tysięcy złotych, ale w toku dyskusji na sesji rady miasta, zmieniono nazwę i podwyższono kwotę do 100 tysięcy zł – podaje. - W skali budżetu nie są to wielkie sumy, ale o tym, ile za te pieniądze można zrobić w Poznaniu, wiedzą chociażby rady osiedli – przekonuje J. Sulanowski.
„Obyśmy to dno wreszcie znaleźli i oby Poznań się od niego odbił”
Radni Prawa i Sprawiedliwości mówili też o tym, iż prezydent nie odnosi się merytorycznie do przedstawianych przez nich argumentów. - Dodatkowo, jeżeli chcę rozmawiać o problemach miasta, to muszę wysłuchiwać o tym, jak Jacek Jaśkowiak trenuje boks i jak będzie walczył z kolejnym przeciwnikiem, licząc na to, że wygra – tłumaczy wiceprzewodniczący rady miasta Michał Grześ.
- Wszystkim wydawało się, że po prezydenturze Ryszarda Grobelnego gorzej już być nie może. Jak widać, nadal szukamy – przyznaje radna Ewa Jemielity. - Obyśmy to dno wreszcie znaleźli i oby Poznań się od niego odbił, żeby rzeczywiście stał się miastem nowoczesnym, gdzie inwestycje są czynione w sposób rozsądny i przemyślany – podsumowuje.