M. STERNALSKI: MUSIMY MIEĆ NA WZGLĘDZIE NIE TYLKO ŚWIATOPOGLĄD, KTÓRY SAMI WYZNAJEMY, ALE TEŻ OSÓB MAJĄCYCH INNE POGLĄDY
Na ostatnim posiedzeniu komisji rodziny, radni dyskutowali między innymi na temat dofinansowania leczenia niepłodności metodą zapłodnienia in vitro. Program w czasie rządów PO-PSL był dostępny w całym kraju. Teraz samorządowcy zastanawiają się czy Poznań powinien finansować tę procedurę i jeżeli tak – to w jakim zakresie.
Dyskusja na komisji została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich odnosiła się do tego czy kontynuować tę procedurę w przypadku par, które rozpoczęły już realizację programu i dla których powstały zamrożone zarodki. Druga z kolei, do samego faktu finansowania takich zabiegów w przyszłości.
- Z przyczyn światopoglądowych jestem przeciwny powołaniu nowych zarodków i tutaj będziemy mieli zapewne inne zdanie, do którego każdy ma prawo – mówi radny Przemysław Alexandrowicz (PiS), dodając iż w przypadku zarodków już powołanych do życia, jest za ich inplantacją.
To właśnie pomysł rozszerzenia programu przez samorząd wzbudza różne emocje. Gdyby od przyszłego roku z budżetu miasta dofinansowywać pełną procedurę in vitro, dotyczyłoby to około 300 par, z czego koszt dla jednej wyniósłby 7 tysięcy złotych. W przypadku zaś dofinansowania transferu już zamrożonych zarodków, poparcie deklarują radni wszystkich opcji politycznych mających swoich przedstawicieli w radzie miasta. Według danych Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miasta, dotyczy to 100 par, a koszt wynosi ok. 150 tysięcy złotych.
Kryterium dochodowe w przypadku rozszerzenia programu?
Katarzyna Kretkowska przedstawiła stanowisko klubu radnych Zjednoczonej Lewicy, w którym zostało zaproponowane, aby na ten cel przeznaczać co roku 3 mln złotych, począwszy od 2017 roku. Kwota oparta jest na danych pochodzących z programu leczenia niepłodności przygotowanego przez stowarzyszenie Nasz Bocian.
Radna Dudzic-Biskupska (PO) sugeruje z kolei, aby w przypadku rozszerzenia programu, odbywała się weryfikacja na podstawie dochodu. - Wprowadzając to kryterium, preferujemy pary, które mają problem z samodzielnym sfinansowaniem próby i które, nie podeszłyby do niej, gdyby nie pomoc ze strony samorządu – mówi. Zgadza się z tym przewodniczący Sternalski. - Byłoby źle gdyby dostęp do finansowania tych procedur, miały osoby o dochodach zdecydowanie wyższych od średniej krajowej. To nie byłoby fair w stosunku do osób, które oczekują pomocy związanej z kwestiami zdrowotnymi, wydatkami mieszkaniowymi itp. Do wielu programów realizowanych przez miasto wprowadza się kryterium dochodowe, więc jeżeli i do tej sprawy nie podejdziemy ideologicznie, tylko potraktujemy jako wsparcie dla rodzin, to niech to funkcjonuje według tej zasady – uważa.
M. Dudzic-Biskupska: „Pamiętajmy, że będziemy decydować o szczęściu posiadania dziecka"
Do dyskusji włączyła się także Nowoczesna, która nie posiada swoich przedstawicieli w radzie miasta. W imieniu ugrupowania Wojciech Chudy zaapelował, aby radni poparli finansowanie in vitro. Te słowa spotkały się z krytyką polityków Platformy Obywatelskiej. - Trochę nie rozumiem tego apelu, gdyż rada miasta Poznania i PO rozmawia o tym problemie przynajmniej od pół roku. Musimy natomiast pamiętać, że naszym obowiązkiem jest dbanie o budżet miasta. Spoczywa na nas duża odpowiedzialność – odpowiada Małgorzata Dudzic-Biskupska.
Radna mówi także o tym, iż zdaje sobie sprawę z tego, że radni będą głosować według światopoglądu. - Pamiętajmy, że będziemy decydować o szczęściu innych osób, mając bezpośredni wpływ na to czy jakaś rodzina będzie mogła mieć dziecko, czy też nie – przekonuje.
Szef klubu radnych PO Marek Sternalski mówi natomiast, iż głosując za powołaniem programu, nie trzeba samemu z niego korzystać. - Mam wrażenie, że jako politycy Poznania, musimy mieć na względzie nie tylko światopogląd, który sami wyznajemy, ale też osób mających odmienne poglądy. One mają takie samo prawo do świadczeń, jak każdy innymi mieszkaniec Poznania – podsumowuje.