P. ALEXANDROWICZ: TRZEBA WIELE ZŁEJ WOLI, ŻEBY OBECNĄ SYTUACJĘ PORÓWNYWAĆ DO RZĄDÓW KOMUNISTYCZNEGO REŻIMU
Radny Przemysław Alexandrowicz zwraca uwagę na fakt, iż prezydent Jacek Jaśkowiak przynajmniej od grudnia ubiegłego roku wielokrotnie występował jako recenzent działań politycznych Prawa i Sprawiedliwości. - Kiedy w roli „obrońców wolności”, w dzisiejszych bezpiecznych czasach, występują ci, którzy w chwilach prawdziwej próby, wówczas gdy wymagało to chociaż odrobiny odwagi i charakteru, opowiadali się po stronie totalitarnej władzy, to uczuciem, który mi towarzyszy jest niesmak i zażenowanie – mówi Alexandrowicz.
- Rząd Rząd Rzeczypospolitej Polskiej, wyłoniony w listopadzie przez sejmową większość, sprawuje władzę z mandatu wolnych, demokratycznych, powszechnych wyborów. Nawiasem mówiąc, PiS jest pierwszą partią, która po 1989 roku uzyskała w Polsce samodzielną, bezwzględną większość w Sejmie – brzmi fragment oświadczenia wygłoszonego na sesji rady miasta przez radnego Przemysława Alexandrowicza. - Obecny rząd wspierają obywatele-wyborcy, a nie wrogie ościenne mocarstwo z okupacyjną armią. Partie opozycyjne rozwijają swoją wszechstronną działalność. Opozycyjne wobec rządu gazety, czasopisma, rozgłośnie radiowe, stacje telewizyjne, portale internetowe, bez przeszkód krytykują praktycznie każe podjęte przez rząd działania – dodaje.
- Demonstracje przeciwników rządzącej większości odbywają się wszędzie tam, gdzie pojawia się taka inicjatywa. Trzeba wiele złej woli, żeby tę sytuację porównywać do rządów komunistycznego reżimu, który sprawując władzę w totalitarny sposób, nie tylko kontrolował wszystkie aspekty życia gospodarczego, społecznego i politycznego, ale także w razie potrzeby, w mniejszym lub większym stopniu, posługiwał się brutalną siłą i terrorem – stwierdza radny Przemysław Alexandrowicz.
„W oczach większości zapisanie się do komunistycznej organizacji było działaniem niegodnym, moralnie obciążającym i często wstydliwie ukrywanym”
Radny zwraca również uwagę na inny aspekt działań prezydenta. - Jako dwudziestoletni student prawa, a więc i bardziej świadomy niż inni rówieśnicy obywatel – musiał w latach 1984-89 odnieść się do komunistycznej, totalitarnej rzeczywistości – przypomina. - Pan prezydent zapisał się do komunistycznej organizacji Związku Młodzieży Wiejskiej. Wbrew temu, co niektórzy sugerują, nie była to „młodzieżówka” Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, ale działająca głównie na wsi organizacja młodzieżowa skupiająca zarówno członków ZSL, jak i PZPR – wskazuje Alexandrowicz, dodając, iż Jacek Jaśkowiak nie był szeregowym członkiem tej młodzieżówki. - Taka przypadkowa osoba nie zostawała członkiem Komisji Rewizyjnej przy Wojewódzkim Zarządzie ZMW – argumentuje Alexandrowicz.
Radny Prawa i Sprawiedliwości przypomina, że na tę drogę decydowała się wówczas niewielu studentów UAM. - W oczach większości zapisanie się do komunistycznej organizacji było działaniem niegodnym, moralnie obciążającym i często wstydliwie ukrywanym. Było to przecież opowiedzenie się po ciemnej stronie mocy; wsparcie zdrajców, sowieckich kolaborantów, milicyjnych pałkarzy i esbeckich donosicieli – wymienia.
- Ani ja, ni moi uniwersyteccy koledzy, nie pamiętamy z późnych lat 80-tych, po stanie wojennym, żadnego studenta, który wstąpiłby do takich organizacji z przekonania, kierując się względami ideowymi. Najczęściej motywem tych działań była chęć zrobienia kariery jeszcze na studiach, ale przede wszystkim po ich zakończeniu. Zwłaszcza, że pod koniec lat 80-tych uwłaszczanie się partyjnej i wywodzącej się z komunistycznych młodzieżówek nomenklatury przestało być rzeczą wstydliwą – przypomina radny Alexandrowicz.
„Myślę, że nie może być między nami porozumienia. I jakoś mnie to nie martwi”
- Dzisiaj szczęśliwie, wbrew hasłom głoszonym na manifestacjach KOD-u, żyjemy w wolnym kraju. Każdy może mówić i robić co zechce. Kiedy zatem na migawkach z KOD-owych manifestacji, widzę wśród innych także twarze tych osób, które pamiętam z opozycyjnej aktywności w trudnych latach PRL-u, to chociaż nad tym ubolewam i trudno jest mi przyjąć ich sposób myślenia oraz argumentację, to przecież w żaden sposób nie zamierzam kwestionować ich moralnego prawa do takich działań – podkreśla. - Kiedy jednak w roli rzekomych „obrońców wolności”, w dzisiejszych bezpiecznych czasach, występują ci, którzy w chwilach prawdziwej próby, wówczas gdy wymagało to chociaż odrobiny odwagi i charakteru, opowiadali się po stronie totalitarnej władzy, po stronie zdrajców i oprawców, to uczuciem, który mi towarzyszy jest niesmak i zażenowanie – uzupełnia.
- Moimi bohaterami czasów zmagań z komunizmem są z jednej strony walczących z bronią w ręką żołnierze wyklęci z lat 40-tych i 50-tych, a z drugiej, niezłomni działacze Wolnych Związków Zawodowych i Solidarności tacy jak nieżyjąca śp. Anna Walentynowicz czy żyjący Andrzej Gwiazda i Krzysztof Wyszkowski – wymienia Przemysław Alexandrowicz. - Pan prezydent od Dnia Żołnierzy Wyklętych się dystansuje, a fetowanym przez niego bohaterem jest TW Bolek. Myślę, że nie może być między nami porozumienia. I jakoś mnie to nie martwi – podsumowuje.