M.ROZMIAREK: UWAŻAM, ŻE WSPÓŁPRACA Z URZĘDNIKAMI FUNKCJONUJE DOBRZE
Moim zdaniem nie ma wśród radnych osoby bardziej zorientowanej w sprawach mieszkaniowych od radnej Lidii Dudziak, dlatego też najtrudniejsze sprawy kierujemy głównie do niej. Mamy wtedy pewność, że każdy, nawet najmniejszy wątpliwy aspekt danej sprawy zostanie odpowiednio sprawdzony, a udzielona pomoc będzie całkowicie kompleksowa - mówi w rozmowie z nami radny Mateusz Rozmiarek.
Sebastian Borkowski: Działa Pan aż w sześciu komisjach Rady Miasta. To sporo.
Mateusz Rozmiarek: Co do zasady radni uczestniczą w pracach trzech stałych komisji RMP, gdyż na podstawie uchwały takim radnym zwiększa się dietę o 75% podstawy, zaś za działalność w kolejnych dodatek już nie przysługuje. Ja jednak zapisując się do poszczególnych komisji brałem pod uwagę przede wszystkim deklaracje składane mieszkańcom mojego okręgu podczas kampanii wyborczej. Dlatego też czynnie działam w zakresie sześciu różnych grup tematycznych. Ostatnio zapisałem się dodatkowo do komisji Funduszy Unijnych i Rozwoju Gospodarczego – po pierwsze dlatego, że jestem mgr stosunków międzynarodowych, a po drugie, że otrzymałem możliwość pracy w biurze Posła do Parlamentu Europejskiego Ryszarda Czarneckiego, więc jej tematyka jest dość mocno powiązana z zagadnieniami, którymi obecnie poza działalnością w Radzie Miasta Poznania się zajmuję.
A czy taka praca jako kierownik biura poselskiego pozwala dobrze łączyć to z funkcją radnego?
W artykule 25 ust. 3 ustawy o samorządzie gminnym zapisano, iż pracodawca zobowiązany jest zwalniać radnego z pracy zawodowej w celu umożliwienia mu brania udziału w pracach organów gminy. W zależności od wykonywanego zawodu jest to oczywiście łatwiejsze bądź trudniejsze. Podejrzewam, iż moja praca, de facto bezpośrednio związana z polityką, jest zacznie prostsza do pogodzenia z działalnością w Radzie w porównaniu do innych, ponieważ w biurze pracuje kilka osób i w razie pilnego wyjścia na posiedzenie praktycznie zawsze jest ktoś, kto może mnie na godzinę bądź dwie zastąpić. Raz na trzy tygodnie, w przypadku Sesji Rady Miasta Poznania, staram się łączyć merytoryczną dyskusję na jej forum z najpilniejszymi zadaniami związanymi z pracą, które można wykonywać zdalnie przez internet.
A mieszkańcy w sprawach miejskich często do Pana piszą? A może robią to osobiście? Z jakimi tematami przychodzą?
Najczęściej są to sprawy mieszkaniowe. Bardzo często mieszkańcy przychodzą do biura mając problemy z właścicielami kamienic bądź regularnie podwyższanymi czynszami. Czasami grożą im także eksmisje. W oczach takich osób często jesteśmy ostatnią deską ratunku. Przeważnie starają się oni znaleźć jakąkolwiek pomoc i nie mając pomysłu gdzie można zaczerpnąć szczegółowych informacji na dany temat, składają wizyty posłom bądź radnym. Jeżeli jest to możliwe, to w sprawach lokalnych jako radni staramy się pomóc w jak najwłaściwszy sposób.
W Państwa klubie specjalistą w sprawach mieszkaniowych jest chyba radna Dudziak.
Zdecydowanie tak, moim zdaniem nie ma wśród radnych osoby bardziej zorientowanej w sprawach mieszkaniowych od radnej Lidii Dudziak, dlatego też najtrudniejsze sprawy kierujemy głównie do niej. Mamy wtedy pewność, że każdy, nawet najmniejszy wątpliwy aspekt danej sprawy zostanie odpowiednio sprawdzony, a udzielona pomoc będzie całkowicie kompleksowa.
Jak się panu współpracuje z urzędnikami pana prezydenta Jaśkowiaka?
To jest trudne pytanie. Jako radny w zasadzie korzystam wyłącznie z formy interpelacji lub zapytań, które trafiają do prezydenta i po analizie danej kwestii udzielana jest odpowiedź.
Ale to są drogi formalne. Często różne sprawy rozwiązuje się w bezpośrednich rozmowach.
Oczywiście, przykładowo w najpilniejszych sprawach dotyczących miejskiej kultury staram się bezpośrednio kontaktować z wicedyrektorem Wydziału Kultury, panem Marcinem Kostaszukiem, od którego za każdym razem otrzymuję niezbędne dla mnie informacje. Co do zasady uważam więc, że współpraca z urzędnikami funkcjonuje dobrze, jednak póki co z perspektywy nowego radnego trudno to jednoznacznie ocenić, ponieważ tak naprawdę dopiero poznaję działalność Wydziałów.
Czy upublicznienie rejestru umów zawieranych przez Urząd Miasta Poznania to pana największy sukces przez ten ponad rok bycia radnym?
Myślę, że jest to sukces przede wszystkim z tego powodu, iż jest to moja pierwsza indywidualna większa inicjatywa, którą od początku do końca starałem się przeprowadzić i wdrożyć w życie.
Może wyjaśnimy czytelnikom czemu ma służyć taki rejestr.
Przede wszystkim wśród mieszkańców wzrasta świadomość społeczna. Mieszkańcy są zainteresowani faktem czy pieniądze miejskie są racjonalnie wydawane, czy też ile konkretne umowy kosztują. W innych miastach Polski tego typu rejestry już znacznie wcześniej funkcjonowały.
A nie jest to też forma większej kontroli urzędu?
Z całą pewnością tak. To jest drugi cel wdrożenia rejestru. Urzędnicy mają świadomość, że nie tylko dziennikarze i radni patrzą na każdy wydatek i że mogą być z nich w każdej chwili rozliczeni.
Przeglądał Pan ten rejestr? Coś pana zaskoczyło?
Ostatnio zobaczyłem duże wydatki na kilkadziesiąt tysięcy złotych przeznaczone na zakup telefonów. Wydaje mi się, że jest to wydatek duży, telefony służbowe są potrzebne, ale czy trzeba przeznaczać na nie tyle pieniędzy?
Są też rzeczy, które mnie uspokoiły. Zawsze zadawałem sobie pytanie ile pieniędzy nasz urząd wydaje między innymi na zakup prasy. Kwota wydawana nie okazała się na szczęście wyższa niż w innych miastach. W tej chwili rejestr jest cały czas wdrażany. Wkrótce pojawią się również skany umów, a nie tylko data, kwota i zakres. To musi jednak potrwać, ponieważ zawartych umów jest bardzo dużo.
Tak jak Pan wspominał wcześniej w Poznaniu zajmuje się pan sprawami kulturalnymi. Co Pan sądzi o obecnym funkcjonowaniu Teatru Polskiego?
Ostatnio byłem na premierze „Krakowiaków i Górali”, na którą poszedłem z czystej ciekawości. Nowa dyrekcja funkcjonuje od kilku miesięcy, ma za sobą jedną premierę, która zderza ze sobą dwa światy. Moim zdaniem to sztuka dość mocno kontrowersyjna, ale na pewno zapadająca w pamięć. Jaka będzie dalsza przyszłość Teatru Polskiego zobaczymy, choć oczywiście z perspektywy Poznaniaka i radnego chciałbym, by był on pozytywnie kojarzony nie tylko w Wielkopolsce, ale i w całym kraju.
Zmieńmy temat na koniec. Jak to jest znaleźć się w finale programu „Jaka to melodia?” Zaskoczenie czy efekt pracy? A może połączenie z hobby?
Na pewno było to połączenie pasji z ciężką pracą, ponieważ bez niej nie udałoby się osiągnąć sukcesów. Choć gdy pierwszy raz poszedłem do eliminacji w tym programie w wieku 18 lat, nie miałem zbyt szerokiej wiedzy muzycznej i zdarzało mi się popełniać dość proste błędy. Od debiutu w 2009 roku do pojawienia się w pierwszym finale miesiąca w listopadzie 2012 roku minęły ponad trzy lata i był to czas, który dość mocno wykorzystałem na później przynoszącą efekty naukę.
Jak wygląda przygotowanie do takiego konkursu? Uczenie się na pamięć?
Myślę, że na początku nauka na pamięć może być przydatna. Piosenki do poszczególnych rund najprawdopodobniej są przyporządkowywane przez komputer z określonej puli, aczkolwiek żaden zawodnik nie dysponuje spisem piosenek, z których mógłby się przygotować. Warto więc regularnie oglądać program czy wypisywać sobie artystów, którzy się pojawiają, by następnie zapoznać się z ich repertuarem. Trzeba też dużo czytać, bo bez znajomości literatury nasze szanse są znacznie mniejsze. Prywatnie bardzo lubię historię, mam dobrą pamięć do dat, to było dla mnie też sporym ułatwieniem.