T. LEWANDOWSKI: Z SLD NIGDZIE SIĘ NIE WYBIERAM, ALE…
Szef poznańskiego SLD w rozmowie z nami zaznacza, że bardzo dobrze współpracuje mu się z PiSem i że - zaufanie na linii Jaśkowiak – Lewandowski zostało mocno nadszarpnięte. Radny Sojuszu mówi nam również o kampanii Magdaleny Ogórek, przyznając wprost, że nie był zwolennikiem tego „eksperymentu”. Ostro recenzuje także SLD, które jego zdaniem musi powtórzyć gest premiera Rakowskiego - liderzy krok wstecz, robiąc miejsce młodym. Jednocześnie zapowiada, że z Sojuszu nie wyjdzie a początek zmian w partii zobaczymy tuż po wyborach prezydenckich.
WSPÓŁPRACA Z PREZYDENTEM JAŚKOWIAKIEM
Marcin Zawada: Na początek porozmawiajmy o Poznaniu, bo jest gorąco.
Tomasz Lewandowski: No tak, wiosna idzie.
Można nawet powiedzieć, że w poznańskiej polityce zaczęły się wiosenne porządki. Panie Przewodniczący, czy może Pan potwierdzić albo zaprzeczyć, że w ostatnich dniach Jacek Jaśkowiak próbował się z Panem skontaktować?
Skąd Pan ma takie informacje? Nie próbował, nic o tym nie wiem.
Z tego, co udało mi się dowiedzieć, to prezydent Jaśkowiak próbował się skontaktować z Panem, żeby porozmawiać na temat ewentualnej przyszłej współpracy.
Próby kontaktu nie było ze strony prezydenta Jaśkowiaka. A sam nie miałem w ostatnich dniach potrzeby spotkania z Panem Prezydentem stąd także nie dzwoniłem.
Nie wyklucza Pan możliwości współpracy z prezydentem Jaśkowiakiem?
Wiele sytuacji jest możliwych, aczkolwiek jesteśmy w innej sytuacji, niż byliśmy w grudniu. Z całą pewnością mój poziom zaufania do Platformy Obywatelskiej i prezydenta Jaśkowiaka jest znacznie niższy niż był tych 5 miesięcy temu. Ale nie wykluczam współpracy z jakąkolwiek siłą polityczną. Z PiSem w Radzie Miasta już bardzo dobrze nam się współpracuje. Ale również współpraca z Platformą i prezydentem Jaśkowiakiem w tych rozwiązaniach, które będą dobre dla miasta, jest możliwa. Wyborcy wybrali nas po to, żebyśmy jak najlepiej pracowali dla Poznania i jeżeli propozycje kierowane pod naszym adresem będą się wpisywały w nasz program, to jestem otwarty na różne scenariusze.
Czyli po swoich nienajlepszych grudniowych doświadczeniach dotyczących ewentualnej współpracy z prezydentem Jaśkowiakiem, wspólne działania nadal są możliwe?
W polityce nigdy nie mówi się nigdy. Obrażanie się na siebie może dotyczyć dzieci w piaskownicy, a nie polityków, którym wyborcy oddali ster rządów półmilionowym miastem. Przyznaję jednak, że w polityce i w zarządzaniu niezwykle ważne jest zaufanie a mam wrażenie, że to zaufanie na linii Jacek Jaśkowiak – Tomasz Lewandowski czy PO – SLD zostało mocno nadszarpnięte.
Ma Pan żal do prezydenta Jaśkowiaka?
Odpowiedzialny polityk nie kieruje się emocjami, ale zdrowym rozsądkiem i pewne relacje musiałyby być odbudowane. Bez tego niemożliwe jest wejście i firmowanie pewnych rozwiązań, w tym także osobowych rekomendacji. W ostatnich miesiącach podjętych zostało wiele decyzji, których nigdy bym nie poparł. Brakuje też decyzji w wielu ważnych sprawach.
Będzie Pan kandydował na prezydenta Poznania w 2018 roku?
Tak. Podjąłem decyzję o kandydowaniu i ubieganiu się o funkcje prezydenta za 3,5 roku. Warto dodać, że nie kandydowałbym, gdybym był wiceprezydentem, bo to byłoby niepoważne. Występowałbym wtedy przeciwko swojemu szefowi i polityce miejskiej, za którą po części brałbym odpowiedzialność. Ta bariera jednak zniknęła, a Poznań zasługuje na dobrego prezydenta.
DAŁ NAM PRZYKŁAD PREMIER RAKOWSKI
Kto jest dzisiaj dla Pana symbolem lewicy w Polsce?
Nie wiem czy potrafiłbym wskazać jedną, czy dwie osoby. Natomiast jest całe mnóstwo bardzo wartościowych, młodych osób średniego pokolenia, którzy swoją lewicowość wywodzą niekoniecznie z uwarunkowań życiorysowych. Niekoniecznie z tego, co robili przed 1989 rokiem, ale z tego, co czują i w jaki sposób postępują.
Z tego co Pan mówi tym symbolem bardziej jest Grzegorz Napieralski niż Leszek Miller?
Nie chcę mówić o nazwiskach, ale jest wiele osób, które do tej pory nie były w pierwszym szeregu (jak Grzegorz) i nie były szerzej znane Polakom. Myślę, że przyszedł czas, żeby właśnie te osoby wzięły odpowiedzialność za lewice w Polsce.
Pod szyldem SLD?
To w jakiej formule lewica będzie ubiegała się o poparcie Polaków jest sprawą otwartą. Mówię to z troską o lewicę, jako szef SLD w Poznaniu.
Jak Pan ocenia stan polskiej lewicy?
Nie ma co udawać, że nic się nie dzieje, że jesteśmy w świetnej kondycji, bo nie jesteśmy. SLD nie jest w stanie przetrwać wielu lat w opozycji i to z poparciem na poziomie kilku procent np. jak niemiecka SPD. Jest zapotrzebowanie na nowoczesną lewicę, która na sztandarach nie miałaby tylko haseł światopoglądowych, ale przede wszystkim hasła socjalne. Hasła nowoczesnego i sprawiedliwego ustroju bez pogłębiających się dysproporcji społecznych. Polsce jest potrzebna lewica bez obciążeń historycznych, której nikt nie będzie zarzucał, że jest spadkobiercą tej czy innej partii sprzed 1989 roku.
Widać już gdzieś zalążek takiej nowej formacji lewicowej?
Widać ruch w całym kraju. To jest ruch moich równolatków, którzy są przekonani o potrzebie nowej, szerokiej formuły.
A jak to będzie realizowane?
Proszę poczekać do 10 maja, po tej dacie na pewno będą już jakieś pierwsze sygnały. Do dnia wyborów jakakolwiek rozmowa o sprawach wewnętrznych formacji politycznej nie powinna mieć miejsca.
Rozumiem, że spodziewany słaby wynik kandydatki popieranej przez SLD ma być początkiem jakiś zmian i przebudowy albo wyjścia części działaczy z SLD?
Bez znaczenia czy będzie to dobry czy zły wynik, te zmiany są potrzebne i do nich dojdzie. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Chwilę temu mówił Pan, że jako szef SLD w Poznaniu jest Pan otwarty na zmiany. Ale jak Pana słucham, to może lepiej powiedzieć, że jest Pan jeszcze szefem SLD w Poznaniu.
Dlaczego? Ktoś mnie z partii wyrzuca?
Nie tyle ktoś Pana wyrzuca, co bardziej to Pan oddala się i dystansuje wobec Sojuszu. Może Pan powiedzieć, że na pewno nie planuje wyjścia z SLD?
Na pewno planuję podejmowanie działań, które mają mieć na celu zwiększenie zaplecza lewicy. Sojusz, w tej formule, jest dzisiaj partią, która raczej w najbliższych wyborach nie będzie w stanie powalczyć o rządzenie lub współrządzenie państwem. A politykom powinno na tym zależeć, żeby ich programy mogły być realizowane. Trwanie 20-30 osobowego klubu parlamentarnego w Sejmie nie może być celem lewicy.
Ale proszę odpowiedzieć wprost, czy może Pan jednoznacznie i bez wahania powiedzieć, że za miesiąc, za dwa, za trzy… nadal będzie Pan szefem SLD w Poznaniu?
Tak będę. No chyba, że mnie ktoś odwoła. Ja sam nigdzie się nie wybieram. Będę parł do zmian, ale nie przeciw SLD. Zmian, które swój początek będą miały w samym SLD.
W takim razie jak zmienić formułę Sojuszu?
Wielokrotnie mówię o tym na spotkaniach zamkniętych, może czas, żebym powiedział o tym publicznie – dla mnie konieczne jest dokonanie pewnego gestu, pewnego działania, które wykonał pan premier Rakowski w 1989 roku. Poprosił wszystkich swoich kolegów ze swojego pokolenia, żeby zrobili dwa kroki wstecz. Było to zrobione po to, aby do pierwszego szeregu weszły nowe osoby, które mogły liczyć na poparcie społeczne, które nie były zużyte. Osoby te dawały szansę nowego otwarcia.
Dzięki temu, wówczas do pierwszego szeregu weszli – Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller.
Tak i te osoby, wywodzące się z różnych środowisk, zaczęły wspólnie budować lewicę taką, na jaką było wówczas zapotrzebowanie. Warto pamiętać, że ten gest premiera Rakowskiego przysporzył mu sporo szacunku. Tym zachowaniem premier Rakowski potwierdził tylko, że jest człowiekiem mądrym, przewidującym. Prawdziwy polityk swoją wyobraźnią musi obejmować nie tylko to co zdarzy się za kilka miesięcy ale to co może nastąpić za kilka lat.
Teraz Leszek Miller powinien zrobić krok wstecz?
Mam przeogromny szacunek do pana premiera Millera. Jest to wielki propaństwowiec, który często podejmował decyzje będące bardzo dobre dla państwa, ale bardzo niepopularne dla formacji, której przewodził. Mam wrażenie, że jesteśmy w tym miejscu, w którym zmiana formuły Sojuszu byłaby potrzebna. Tylko, żeby to było jasne, ja nie widzę możliwości tworzenia czegoś w opozycji do SLD. To by było bardzo trudne a nawet nieodpowiedzialne i głupie.
Janusz Palikot próbował i politycznie źle kończy.
No właśnie. Znów dochodziłoby do bratobójczej wojenki, z której cieszyłyby się tylko organizacje prawicowe. Przez taką walkę mogłoby dojść do sytuacji, wcale nie takiej niemożliwej, że lewicy nie byłoby w parlamencie.
MAGDALENA OGÓREK – „NIE BĘDĘ TEGO OCENIAŁ, OCENIĄ TO WYBORCY”
O kim możemy powiedzieć, że jest kandydatem lewicy na stanowisko prezydenta Polski?
To zależy jak się tę lewicowość definiuje. My w ogóle mamy w Polsce problem z definiowaniem lewicowości i prawicowości. Jeżeli mnie Pan pyta, kto jest kandydatem wspieranym przez SLD, to jest to Magdalena Ogórek.
Oficjalnie jest ona wspierana przez SLD. Ale czy Pana zdaniem sama daje jakieś wsparcie Sojuszowi czy gra na samą siebie?
Nie mam poglądu w tym zakresie. Wielu Polaków ma mieszane uczucia co do samej kandydatury, bo to był eksperyment, którego i ja nie byłem zwolennikiem. Ale niezwykle irytuje mnie to, co robią media krajowe z tą kandydaturą. Wszyscy jesteśmy świadkami „brazyliady” pt. jak obśmiać i dokopać Magdalenie Ogórek. Szczyt w tym zakresie osiągnęły Fakty TVN sugerując w głównym wydaniu, że na videoblogu kandydatki tekst jest odczytywany przez syntezator mowy używany np. w nawigacjach samochodowych. Ta nagonka jest niesmaczna i niegodna zawodu dziennikarskiego. Kandydatka jest osobą niedoświadczoną, która popełnia czasami błędy a tych się w polityce nie wybacza. Ale są pewne granice krytyki, które w tym przypadku, moim zdaniem zostały przekroczone.
Kandydatki Ogórek nie było za mało w Poznaniu podczas kampanii? Andrzej Duda miał bardzo duże spotkanie z wyborcami, Bronisław Komorowski był w Poznaniu kilka razy i przyjedzie jeszcze w środę 6 maja a Magdalena Ogórek była raz. Na dodatek na spotkanie z Wami przyjechała spóźniona chyba 2 godziny i spędziła na nim kilka minut.
Magdalena Ogórek jest kandydatem popieranym przez SLD i nie jest członkiem partii. Ma sztab, który czuje się mocno niezależny od Sojuszu i to ten sztab podejmuje decyzje gdzie należy pojechać.
A czy Pan jako szef poznańskiego SLD występował do sztabu, żeby Magdalena Ogórek przyjechała do stolicy Wielkopolski więcej niż jeden raz?
My zorganizowaliśmy jedno spotkanie. Dosyć duże spotkanie samorządowców z całej Wielkopolski.
To, na które kandydatka spóźniła się 2 godziny.
Tak. Magdalena Ogórek pojawiła się wtedy tylko na kilka minut. I tyle.
Ale wie Pan, trochę trudno robić kampanię, bez obecności kandydata dłuższej niż kilka minut.
Nie jestem sztabowcem pani Magdaleny Ogórek. Nie będę tego oceniał, ocenią to wyborcy.