OSIEDLE ZAMKNIĘTE – OSIEDLA OTWARTE?
Poczucie bezpieczeństwa czy pragnienie wolności? Może właśnie jednak pragnienie wolności. Czyli o tym czy za bramą można czuć się wolnym.
Dobrym przykładem jest tu osiedle na ulicy Milczańskiej. Okolica będąca areną walki pomiędzy mieszkańcami, a spółką budującą galerię handlową jest w pewnej części zamknięta. Czy ma to plusy? Okazuje się, że tak, i to całkiem sporo. – Jest większa dyscyplina. Zamknięty teren podświadomie wpływa na odpowiedzialność za jego los. Nikt na własnym podwórku nie śmieci i nie niszczy infrastruktury – sugeruje Łukasz Jarczyński. Na pytanie, traktujące o tym czy nie ma poczucia, że zamknięty teren ogranicza jego swobodę. Odpowiada błyskawicznie. – Jest ciszej i bezpieczniej. Nie ma problemów z samochodami zaparkowanymi byle gdzie. Za sprawą szlabanu i ogrodzenia nie pojawia się sytuacja w której ktoś przesiaduje na klatkach schodowych, czy przejeżdżając autem robi sobie skrót. Wszyscy mieszkańcy czują się jakby bardziej odpowiedzialni za swój teren – kwituje.
Socjologowie wzięli pod lupę kryteria wyboru życia na „zamkniętych osiedlach”. Z wyników ich badań wynika, że o życiu na takich osiedlach decyduje kilka kryteriów. Pierwszy z nich to bezpieczeństwo, kolejny to komfort, a jeszcze inny to prestiż. – Z najnowszych badań CBOS wynika, że 69% Polaków czuje się bezpiecznie w swoim kraju, a 88% ankietowanych, uważa swoje miejsce zamieszkania uważa za spokojne – podał jeszcze w zeszłym roku ośrodek badania opinii publicznej.
Strzeżonych osiedli jednak nie ubywa. - Na rynku pierwotnym są oferowane mieszkania i domy zlokalizowane w osiedlach typu gated communites. Deweloperzy bronią się twierdząc, że ich inwestycje są odgradzane od świata bo takie są oczekiwania klientów. Poza bezpieczeństwem kluczowe są także cechy zagospodarowania powierzchni na zamkniętych działkach. Odgradzanie sprzyja powstawaniu infrastruktury (place zabaw, alejki, fontanny, korty tenisowe, baseny) chociaż wielu mieszkańców tych terenów przypomni, że pomysły pozostają często na papierze, to muszą przyznać, że na ogrodzonym osiedlu z monitoringiem mają szansę na przetrwanie – pisała w książce „Osiedla Grodzone. Przyczyny i Zjawiska”, Paulina Tobiasz – Lis.
Jacek Gądecki, doktor socjologii i etnolog, w książce „Osiedla grodzone w Polsce – analiza dyskursu” podsumował zagadnienie nieco inaczej. Oto fragment, który znalazłem w materiałach Federacji Anarchistycznej. - Osiedla grodzone, skupiając ludzi o zbliżonym statusie materialnym i społecznym, budują iluzyjne poczucie wspólnoty. Ogrodzenie pozornie zapewnia poczucie bezpieczeństwa, jednak „mur wokół osiedla grodzonego odgrywa podobną rolę jak mur w mieście średniowiecznym – funkcjonuje jednocześnie jako mur wsparcia i lęku”*. Lęk wychwytują deweloperzy kusząc „atrakcyjnymi” ofertami mieszkań na coraz bardziej kontrolowanych osiedlach. Mechanizm się nakręca. Kto wykręci śrubkę? – pyta retorycznie autor.
Coś może jednak w zamkniętych osiedlach jest. To coś, to zwykła ludzka ciekawość. – Jak mają się czuć bezpiecznie ludzie schowanie za wysokim płotem? – Odpowiada pytaniem na pytanie Marta Rejtan, mieszkanka jedynego chyba, nieogrodzonego domu przy Cytadeli. Dlaczego nie ma pani nawet niewielkiej siatki ogrodzeniowej? Pytam. – Zazwyczaj kusi to co niedostępne i niewidoczne. Do nas nikt nie zagląda, bo wszystko widać. Zna pan taką zasadę, że najtrudniej zauważyć to co jest na widoku? Zna pan. Kiedy oddziela nas od innych wielki mur to wtedy znajdą się chętni by ów mur przeskoczyć. Wtedy misternie planowane poczucie niezależności i bezpieczeństwa mija bezpowrotnie. Kluczem do sukcesu jest żyć w zgodzie z innymi ludźmi i nie chować się przed nimi. Po pierwsze możemy liczyć wtedy na wzajemną pomoc, a po drugie dajemy sobie szansę na poznanie sąsiadów – uzupełnia.
Kto chce niech mieszka na zamkniętych osiedlach. Z ochroną, monitoringiem i idealnym porządkiem. Kto chce niech szuka swego miejsca w kamienicy w centrum miasta. W zgiełku i dźwiękach miasta. Kto chce niech ucieka na wieś, a jeszcze inny do bloku, na dwunaste piętro. Niestety na pierwszym planie pozostaje, nie to gdzie chce się zamieszkać, lecz to na co nas stać.
---------
Artykuł ukazał się pierwszy raz w marcu 2016. Autor: M.Szefer