CZWARTKI Z MADAME - SŁAWEK UNIATOWSKI
Choć nie bywa na wszystkich topowych imprezach, nie pozuje na ściankach, zna go niemal każdy. Facet o niesamowitym głosie, niewymuszonej scenicznej charyzmie i wielu muzycznych talentach. I choć scena go kocha, to pojawia się na niej i znika, wciąż dając nadzieję wiernym fanom na przyjemną płytę z własnym repertuarem. O tym, dlaczego jej wciąż nie wydał oraz o nowych muzycznych pomysłach na siebie opowiada Sławek Uniatowski.
To prawda, że jesteś samoukiem?
Tak, to prawda. W zasadzie wszystkiego, co potrafię, nauczyłem się sam, począwszy od śpiewania, grania na 12 instrumentach, po biegłą znajomość języka angielskiego.
Kilka ładnych lat temu wystąpiłeś w „Idolu”. Czy występ w tego typu show pomaga, czy raczej przeszkadza w muzycznej karierze? Jak dzisiaj, z perspektywy czasu to oceniasz?
Na pewno występ mi pomógł. Dzięki programowi przede wszystkim moja twarz stała się bardziej rozpoznawalna i mogłem pokazać, na co mnie stać, szerszej publiczności. Zaowocowało to również moją późniejszą przeprowadzką z Torunia do Warszawy, gdzie obecnie mieszkam i pracuję.
Scena, podobnie jak kobiety, podkochują się w Tobie od lat. Częściej jednak można Ciebie spotkać na kameralnych koncertach w klubach niż na dużej scenie. Z czego to wynika?
Przez 9 lat byłem związany kontraktem z dużą wytwórnią muzyczną. Niestety nie mogliśmy się dogadać. W tym czasie nagrałem 6 albumów, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Gdybym je wydał w czasie trwania kontraktu, na pewno występowałbym na dużych scenach. Niestety tak się nie stało. Od września kompletuję zespół i będziemy pisać aranże do moich piosenek. Płyta, którą planujemy wydać, będzie rekompensatą za te 9 straconych lat. Najbardziej brakiem mojej płyty na rynku rozżaleni są moi fani, którzy stracili już wiarę w to, że ta płyta kiedykolwiek się ukaże. A co więcej, nawet ja w pewnym momencie też ją straciłem. Zrywając współpracę z moją wytwórnią, odzyskałem jednak siły i nadzieję na wydanie czegoś nienarzuconego i przede wszystkim swojego.
Czy na polskim rynku muzycznym trudno grać to, co się kocha?
Tak. Zwłaszcza jeśli nad tobą są duże wytwórnie płytowe. Przynosisz nagrany materiał, a potem takie wydawnictwa wmuszają na tobie, by wszystko pozmieniać w taki sposób, aby płyta lepiej się sprzedała. Dlatego teraz postanowiłem nie wiązać się z żadną wytwórnią. Przynajmniej na razie. Póki co kompletuję materiał, piszę aranże i nagrywam demo. Jeżeli będzie na tyle dobre, żeby pokazać je jakieś wytwórni, to chętnie pokażę. Być może pójdziemy krok dalej. Nie tylko nagramy płytę, ale od początku do końca wyprodukujemy nasz materiał, podając wytwórni w takiej formie, w jakiej, według nas, powinna ona brzmieć. Taki mam plan, dlatego teraz jestem menedżerem swojego talentu.
Już jakiś czas temu wspominałeś o solowej płycie? Zdradzisz coś więcej?
Na pewno będę współpracował z wybitnymi muzykami. Mam już trzech skłonnych do wspólnego muzykowania. Są to kontrabasista, pianista i perkusista. W tym składzie chcemy przysiąść nad moim materiałem i pospajać wstępne aranże, wspólnie pomyśleć, gdzie mają grać skrzypce, gitara, czy instrumenty dęte.
Kiedy zatem będziemy mogli usłyszeć wspólne efekty waszej pracy?
Chciałbym, żeby moja płyta ukazała się w przyszłym roku. Mam nadzieję, że to jest realny termin. Zupełnie inaczej jest, kiedy współpracuje się z wielką wytwórnią płytową, która przeciąga wszystko w czasie. Wtedy sporo traci się, czekając. Ja czekałem 9 lat. W tym czasie zmieniał się management firmy i ludzie, a każdy miał inną wizję mojej osoby. Jedni chcieli ze mnie zrobić popowego chłopca, jednak w międzyczasie pojawiły się inne osoby bardziej popowe niż ja, które zajęły to miejsce. I nawet dobrze się stało, bo nie chciałem nim być.
A kim chciałbyś być?
Interesuje mnie inna muzyka i to mówiłem mojej wytwórni na samym początku przed podpisaniem kontraktu. Chcę grać i śpiewać muzykę, którą faktycznie kocham. Jednak 10 lat temu wyszedłem z założenia, że jestem młody i mogę grać na początek coś innego, a później przyjdzie czas na to, co lubię najbardziej. Jednak szybko zdałem sobie sprawę, że chcę grać to, co mi się podoba, a więc muzykę jazzową, smooth jazz, zwłaszcza że tych gatunków wciąż brakuje na polskim rynku. Zaproponowałem mojej poprzedniej wytwórni nagranie płyty w takim klimacie, ale niestety propozycja została odrzucona. Według wytwórni jazz nie sprzedaje się na polskim rynku.
A poza muzyką co Cię kręci?
Dużo rzeczy mnie kręci ostatnimi czasy. Bardzo lubię jeździć na rowerze. 3 lata temu kupiłem sobie dobry, maratonowy rower MTB, na który często wsiadam i jeżdżę w długie trasy. Biję rekordy i cieszę się jak dziecko! Moją kolejną pasją jest kulturystyka. Od roku regularnie ćwiczę pod czujnym okiem trenera personalnego. Staram się nie opuszczać treningów. Jedyny raz, kiedy je faktycznie opuściłem na prawie 4 tygodnie, był wtedy, gdy uderzyła we mnie na ścieżce rowerowej ciężarówka. W wyniku tego zdarzenia miałem uszkodzone wiązadło w kolanie i nie mogłem się ruszać. Wciąż z tym walczę. Chodzę na rehabilitację. Wypadek miał miejsce w kwietniu, więc trochę pracy jeszcze przede mną, żeby doprowadzić nogę do idealnego stanu sprzed wypadku. Kolejną moją pasją jest gotowanie. Szczególnie teraz, gdy regularnie ćwiczę, gotuję sam dla siebie. Z zawodu jestem kucharzem, więc to mi ułatwia zadanie. I lubię gotować. Teraz spożywam dania wysokobiałkowe. Ostatnio kupiłem sobie kotlety sojowe, które są fajną alternatywą dla mięsa. Jem przede wszystkim dużo warzyw. Uwielbiam włoską kuchnię, szczególnie pizzę i makarony, ale z racji dużej zawartości węglowodanów, nie jem ich często. Moje topowe przyprawy wywodzą się z kuchni indyjskiej i arabskiej. Lubię kurkumę, kmin rzymski, curry, czy kolendrę. Jestem też zwolennikiem świeżych ziół, głównie oregano, kolendry, rozmarynu. Dzięki nim można wzbogacić aromat i smak każdego dania.
Uchodzisz za pogodnego mężczyznę z wiecznym uśmiechem na twarzy. Jest na pewno coś, co cię drażni. Zdradzisz nam, co?
Najbardziej przez ostatnie 9 lat drażniło mnie czekanie. Byłem kiedyś bardzo cierpliwym człowiekiem. Cierpliwość ma jednak swoje granice i kiedyś się kończy. Wtedy trzeba zastanowić się nad nowym rozwiązaniem. Dlatego teraz nie chcę już czekać i jestem w innym miejscu. Drażni mnie też brak zdecydowania u ludzi, brak konsekwencji. To chyba najgorsza rzecz, która mnie naprawdę drażni. Staram się być bardzo dokładny w tym, co robię. Jestem pogodnym człowiekiem i często się uśmiecham, choć nie zawsze za tym uśmiechem kryje się szczęście…
Nad czym obecnie pracujesz? Gdzie w najbliższym czasie będzie można Ciebie spotkać?
Od września ruszam z pracą nad solową, debiutancką płytą. Mimo swoich wcześniejszych występów na festiwalach w Sopocie, Opolu i wielu innych tego typu imprezach wciąż jestem debiutantem. Mam nadzieję, że mój nowy pomysł na płytę przełoży się na sukces. Dodatkowo można mnie spotkać w warszawskim klubie Syreni Śpiew, gdzie raz w miesiącu regularnie gram z grupą Uniatowski Spanking 4. Dodatkowo na bieżąco można śledzić mój fanpage na facebooku, na którym regularnie informujemy o aktualnych koncertach czy imprezach, na których będę grał. Przy okazji zapraszam do polubienia http://pl-pl.facebook.com/SlawekUniatowski ;)
Dziękuję za rozmowę
Zatem życzę szybkiego powrotu do zdrowia i jak najszybszego wydania płyty według własnego scenariusza.
Agata Lorenczewska