CZY MORDERCY SĄ WŚRÓD NAS?
Debiut literacki Przemysława Żarskiego* „Umwelt”**, to wciągający thriller psychologiczny porównywany z „Milczeniem Owiec” oraz „Sekretnym oknem” Kinga. Nam autor zdradza co skłoniło go do pisania, kto go zainspirował i dlaczego na śląsku nie ma gwary!
Marek Mikulski: Kryminały, to dziś bardzo popularny gatunek. Trzeba mieć naprawdę dobrą historię żeby przebić się przez ocean Bond i Krajewskich. „Umwelt” taki jest?
Przemysław Żarski: Przewrotnie odpowiem, że pisząc książkę nie myślałem o przebijaniu się przez żadnych kryminalistów (śmiech). Wydanie powieści było tym, o czym marzyłem. Byłem też ciekaw, czy w ogóle uda mi się przeprowadzić ten projekt od punktu A do punktu Z. Jak widzisz udało się.
Co do samej historii, starałem się wszystko tak zagmatwać, by czytelnik niczego się nie domyślił aż do finału. Chciałem, żeby to była dobra rozrywka i ciekawa książka. Czy się udało? To już trzeba pytać tych co przeczytali. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy odczyta ją w sposób, który sobie zamierzyłem, jednak nie da się zadowolić wszystkich, bo każdy z nas lubi inną formę rozrywki i inny styl opowiadania.
Umwelt, co to właściwie znaczy?
To słowo z języka niemieckiego, które oznacza „środowisko”. Sam tytuł nawiązuje jednak do teorii Jakoba Johanna von Uexkülla. Na potrzeby fabuły przeniosłem jej założenia do świata ludzi i chciałem podkreślić, że każdy z nas postrzega świat w zupełnie inny sposób. To wpływa na nasz odbiór otoczenia i postrzeganie rzeczywistości. A jeśli tak, to czasem trudno wytyczyć granicę między światem rzeczywistym, a urojonym, bo to indywidualna sprawa. Nie jesteśmy w stanie odgadnąć co dzieje się w cudzej głowie. Właśnie z takimi problemami muszą zmierzyć się moi bohaterowie.
W pracy chyba często nie spotykasz gliniarzy lub co gorsza psychopatycznych morderców, jak zatem przygotowywałeś się do napisania tej książki?
Czy nie spotykam psychopatów, czy Ty ich nie spotykasz, tego nigdy nie możemy być pewni. Mnie interesuje tok myślenia takich ludzi. To, w jaki sposób postrzegają rzeczywistość diametralnie różni się od naszego. To co dla nas jest złe, dla nich okazuje się obojętne lub wręcz konieczne. Właściwie żyją w swoim świecie z własnymi regułami i próbują do nich dostosować rzeczywistość. Sama zbrodnia nie jest dla mnie szczególnie ciekawa.
Czytałem sporo opracowań o zaburzeniach psychicznych, ale wiadomo, że teoria różni się od rzeczywistości. Takie osoby świetnie się kamuflują, żonglują maskami. Ja staram się zrozumieć co siedzi w ich głowie. Rozmawiałem oczywiście ze znajomymi policjantami, ale bardziej w kwestiach technicznych związanych ze śledztwem.
Twoja opowieść to rasowy kryminał. Mamy tu twardego gliniarza z problemami oraz genialnego ale szalonego zabójcę. Wpisanie się w klasykę wyszło przypadkiem, czy efekt był całkowicie zamierzony?
Nie nazwałbym tej książki „rasowym kryminałem”, to raczej połączenie kryminału z thrillerem psychologicznym. Faktycznie, mamy tu postaci typowe dla kryminału, ale rozwój fabuły nie jest klasyczny. „Umwelt” wpisuje się bardziej w nurt powieści kryminalnej, choćby ze względu na konstrukcję fabuły, ramy fabularne. Starałem się napisać taką książkę, którą sam chciałbym przeczytać. Miało być dynamicznie, zagadkowo, czasem strasznie z dużą domieszką szaleństwa. Chyba się udało.
Byłeś dziennikarzem, obecnie pracujesz w biurze prasowym. Nie kusiło, by całą tę sprawę opisać oczami żurnalisty?
Uznałem, że byłoby to pójście na skróty. A poza tym chciałem się oderwać od świata, który znam i dotknąć czegoś nowego. Pisanie sporo mnie nauczyło, a forma, którą wybrałem jest w stanie lepiej przedstawić to, co sobie zaplanowałem.
„Umwelt” jest porównywany do Milczenia Owiec. Czujesz podobieństwo między Hannibalem Lecterem a wymyślonym przez Ciebie mordercą?
Jeśli coś ich łączy, to na pewno inteligencja. Mój bohater ma wieloetapowy plan, którego wykonanie wymaga ogromnych pokładów cierpliwości i uporu. Natomiast, nie upierałbym się przy porównywaniu ich. „Umwelt” jest też zbliżony też do „Sekretnego okna” Stephena Kinga. Tu też są pewne analogie, choćby te związane z halucynacjami. Takie porównania oczywiście bardzo cieszą, jednak nie przykładałbym do nich zbyt wielkiej wagi. Hannibal Lecter był jeden i nie zamierzam go detronizować (śmiech).
Uderzyła mnie jeszcze jedna rzecz. W książce nie słychać podziału między hanysami a gorolami z Sosnowca. Nie ma nawet gwary śląskiej. Dlaczego?
To celowy zabieg, a akcja rozgrywa się w Zagłębiu. Podobnie jak z dziennikarstwem, nie chciałem iść na skróty. Nie interesuje mnie powielanie klisz. Ten podział między Sosnowcem, a Śląskiem jest trochę przerysowany. Nie zamierzam pogłębiać stereotypów.
Jeśli chodzi o gwarę, to nie jestem Ślązakiem, mieszkam w Zagłębiu. Nie mam tej gwary w sobie, nie czuję jej, dlatego uważam, że byłbym nieautentyczny.
Zmieniając temat, trzydzieści sześć lat to dziś późno jak na debiut. Co Cię skłoniło by jednak spróbować?
Ja nigdy nie miałem aspiracji, żeby zostać pisarzem. Oczywiście lubiłem pisać i z tym związałem swoją karierę zawodową. Najpierw jako dziennikarz, a teraz po drugiej stronie w biurze prasowym. Jednak, to nie było tak, że od dziewiątego roku życia chciałem zostać pisarzem. Właściwie taka refleksja, iż mógłbym to zrobić, przyszła do mnie koło trzydziestki. I w zasadzie zdziwiłem się, że tak późno. Pamiętam, że oglądałem ekranizację opowiadania Kinga „Pokój 1408” i wpadłem na ten pomysł. To był impuls, ale wszystko działo się tak dawno, że nie wiem ile właściwie z tego oryginalnego pomysłu zostało w „Umwelcie”. W każdym razie traktowałem pisanie książki hobbystycznie i nadal tak do tego podchodzę.
Kto Cię inspiruje do pisania, jakie książki czytasz?
Na pewno Stephen King, jeśli to jeszcze nie wybrzmiało (śmiech). Jeśli chodzi o warstwę fabularną i stopniowanie napięcia, jest znakomity. Zaskoczę Cię, nie przepadam za kryminałem skandynawskim. Oczywiście czytałem Larssona, Mankella i wielu innych, ale jakoś nie jestem specjalnym fanem tego typu opowieści. Oprócz Nesbo, który jest dla mnie jednym z najlepszych pisarzy kryminałów na świecie. Lubię za to kryminał francuski, moim zdaniem niedoceniany w Polsce. Jean-Christophe Grange czy Bernard Minier, to autorzy, których uwielbiam. Są też znakomici pisarze amerykańscy. Jestem wielkim fanem Cormaca McCarthy’ego, chociaż to inna literacka półka. Trudno wymienić wszystkich.
Na koniec zdradź nam, czy po debiucie masz już pomysł na następną książkę?
Jestem w trakcie pisania drugiej książki. Mam już jakieś siedemdziesiąt procent. Będę się teraz mordował z dopięciem wszystkich wątków i właściwym poukładaniem rozdziałów. Gatunek ten sam, znów zagmatwane i pasjonujące śledztwo, będzie się działo. Wszystkim miłośnikom kryminalnych zagadek na pewno się spodoba i mam nadzieję, że wydawcy także!
*Przemysław Żarski jest absolwentem Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Dziennikarz i specjalista ds. marketingu, od kilku lat pracuje w biurze prasowym. Prywatnie miłośnik rockowych brzmień, górskich szlaków i koszykówki. Najlepiej wypoczywa przy boku żony i córki. “Umwelt” to jego literacki debiut.
**„Umwelt” już od pierwszych stron przyprawia o gwałtowne bicie serca i wzbudza ogromne emocje. Ten rasowy thriller psychologiczny wypełniają soczyste opisy zbrodni, mroczna atmosfera i halucynacje. Ponadprzeciętnie inteligentny seryjny morderca i jego zaburzenia osobowości przywołują skojarzenia z bohaterami „Sekretnego okna” i “Milczenia owiec”. Przemysław Żarski sprawnie i pewnie kreśli portrety psychologiczne postaci. „Umwelt” to fascynująca opowieść o mrocznej stronie ludzkiej natury, która ujawnia się po zapadnięciu zmroku. To książka, która trzyma w niepewności aż do chwili dramatycznej konfrontacji.