P. BUKARTYK: JESTEM AUTOREM HASŁA: RZĄD NIE CIĄŻA, TO I USUNĄĆ SIĘ DA!
Już w piątek premiera płyty Piotra Bukartyka „Ja wolny człowiek”. O wolności, patriotyzmie i głupocie polityków oraz o niezwykłej książce pod tytułem „Fatalny przykład dla młodzieży” opowiada sam autor Markowi Mikulskiemu.
Marek Mikulski: Wydałeś w tym roku płytę „O zgubnym wpływie wyższych uczuć”. Niedawno wyszła Twoja książka „Fatalny przykład dla młodzieży”. W piątek nastąpi premiera płyty „Ja wolny człowiek”. Jak Ty jesteś fatalnym przykładem dla młodzieży, to co byś osiągał, gdybyś był idealnym przykładem?
Piotr Bukartyk: (śmiech) Tytuł książki, to oczywiście żart. Fragment jednej z moich piosenek wydał się kolegom Jabłonce i Łęczukowi na tyle sympatyczny, że zrobili z niego tytuł. Faktycznie, ten rok jest dla mnie wyjątkowo pracowity. Płytą „O zgubnym wpływie wyższych uczuć” zamknąłem cykl, w zasadzie, mocno rodzinny. Te trzy albumy „Tak jest i już”, „Kup sobie psa” i „O zgubnym wpływie…” były niejako spowiedzią dziecięcia w średnim wieku. Zamknąłem ten temat. Natomiast, nowa płyta „Ja wolny człowiek”, jest muzyczną odtrutką na tamte. Powracam w niej do swoich korzeni, początków, czyli takiego bardowskiego grania. To wszystko się skumulowało w jednym roku, bo sytuacja wokół nas domaga się, by ją opisać dla potomności.
O czym jest Twoja książka skoro już we wstępie zaznaczasz, że nic nie pamiętasz a za piosenki odpowiedzialni są producenci papieru i ołówków?
(dłuuugi śmiech) Staram się mocno, by czas nie upływał mi na myśleniu o sobie samym i roztrząsaniu przeszłości. Bardzo zaskoczyła mnie propozycja chłopaków. Przyjąłem ją żartobliwie. Ja sam sobie nie za bardzo wydaje się tematem na książkę.
Takie cofnięcie się w przeszłość uzmysławia ile już minęło czasu. Trochę tak, jak widzisz, że Twoje dzieci już idą na studia, a przecież niedawno były jeszcze w pieluchach. No więc one idą na studia, a ja wciąż czuję się jakbym był przed maturą. Może to dobrze o mnie świadczy? Może ja się duchowo nie starzeje? Ale czas nieubłaganie płynie i nagle okazuje się, że wyrosło już pokolenie dorosłych ludzi, którzy twierdzą, iż wychowywali się na moich piosenkach. To bardzo miłe, że coś dla nich znaczyły. Kuba Jabłonka i Paweł Łęczuk przekonują mnie, że oprócz nich dwóch, jest jeszcze na pewno jakaś trzecia i czwarta osoba, dla której, to co gdzieś tam w życiu robiłem ma znaczenie. W zasadzie, to całkiem przyjemne, że tak do końca nie spierniczyłem sobie życia.
Dziś wszyscy wydają swoje biografie, od Czarka Pazury aż do włodarzy większych i mniejszych Polskich miast. Dlaczego zdecydowałeś się opowiedzieć własną historię akurat teraz?
Ja bym w ogóle nie wpadł na taki pomysł. Nigdzie nie zgłaszałem się z propozycją napisania książki o mnie. Nawet jak już chłopaki do mnie przyszli z propozycją i zaczęliśmy wstępne rozmowy, to myślałem, że wszystko rozejdzie się po kościach. Faceci są jednak sympatyczni. Wydawali już coś wcześniej, więc to rzetelna robota. W trakcie rozmowy okazało się, iż znają moją przeszłość twórczą lepiej ode mnie. Nieraz poprawiali mnie, gdy o czymś opowiadałem. Mówili „nie, nie Piotrek, to nie było w tym roku” i okazywało się, że mieli rację. Mnie życie płynie wartkim strumieniem i nie przykładam wagi do tego co zdarzyło się w którym roku. Jak czegoś nie pamiętam, to po prostu zmyślam, sprowadzam do anegdot. One mają oczywiście oparcie w faktach ale bardzo luźne (śmiech). W ogóle jestem takim człowiekiem, który siada na taborecie i przez dwie godziny nawija do ludzi, wymyśla historie. Taką mam pracę. Więc w książce się do tego przyznaje bez bicia. Na szczęście, Kuba z Pawłem wszystko posprawdzali i sprowadzają mnie tam na ziemię.
Ostatnio mój kolega Olaf Deriglasoff powiedział mi, że posłuchał tego o czym mówię w tej książce i stwierdził „Super to jest stary!” a ja mu na to „wiesz, trochę tam nakłamałem” a on „ja wiem, ale prawda i tak jest zdecydowanie przereklamowana” (śmiech). Ja się z tym trochę zgadzam.
Czytając Twoją książkę, odnoszę wrażenie, że późny sukces, który właśnie konsumujesz bardzo Ci pomógł, nauczył wielu rzeczy. Jak Ty to odczuwasz, czy w ogóle uważasz, że odniosłeś sukces?
Generalnie tak. Odkąd zacząłem żyć z tego co robię mam się za człowieka sukcesu. Nigdy nie miałem wielkich oczekiwań, małych też nie. Widzę różne biogramy kolegów po fachu, którzy wypisują na przykład „W roku 1987 na festiwalu piosenki rolniczej lub prozdrowotnej otrzymałem wyróżnienie w kategorii Ludzie w Zielonych Butach”. Dla mnie, to zupełnie bezsensu. O sobie przeczytałem kiedyś „wygrał niemal wszystkie festiwale, na których docenia się piosenkę autorską” a gówno prawda! Wszyscy wokół mnie mówią „daj spokój Piotrek, tak się po prostu pisze”. Dobra, nie będę poprawiał, skoro ktoś tak uważa. Ja wierzę w zdanie Stanley’a Kubricka, jesteś tak dobry, jak twój ostatni film. Dla mnie liczy się to co robisz teraz, w tej chwili. Czy jesteś w stanie właściwie skomentować rzeczywistość, która cię otacza. Nie jestem jeszcze na etapie robienia swojego The Best Of, chociaż już mógłbym. Ciągle jestem czujny, ciągle dzieje się coś co warto opisać. Mam nadzieję, że nie przyjdzie taki moment, że zacznę pisać piosenki o sobie. Mierzi mnie jak ktoś siada i pisze, że jest nieszczęśliwy, albo że mu nie idzie z kobietami. To spróbuj z mężczyznami człowieku!
Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy, mówiłeś mi, że czujecie się z Wojtkiem Mannem podczas swojej audycji w radiowej Trójce, jak w Berlinie Zachodnim. Dziś to chyba przypomina bardziej wolne miasto Gdańsk w 1939. Jak sądzisz?
Trochę tak (śmiech). Wiesz, mam już dość opowiadania o sytuacji w Trójce. Starczy tego. To co się tam dzieje słychać i widać. Pytają mnie co się stanie jak pewnego dnia strażnik mnie nie wpuści do budynku? To mnie nie wpuści i tyle! Dyrekcja sugeruje mi, że jestem tam niemile widziany, a ja tam przychodziłem na długo przed tym, jak dyrekcja została dyrekcją. Wszystko jest weryfikowalne. Można sprawdzić od kiedy jestem tam ja, od kiedy są tam Panowie dyrektorzy i czy aby na pewno, to przeze mnie słuchalność Trójki zaczęła się lekko obniżać. Przychodzę do Trójki na zaproszenie redaktora Manna, a jeśli dyrekcja nie życzy sobie mojej obecności, to trzeba mieć jaja i mi tego zabronić.
A skoro już jesteśmy w estetyce niemieckich wiatraków, powiedziałeś w tym roku na woodstockowej scenie bardzo ważne i równocześnie odważne słowa „nigdy nie sądziłem, że będę musiał spierdalać przed nazistami do Niemiec”. Tak rzeczywiście uważasz, czy był to impuls chwili?
To był impuls chwili. Odsłuchałem później to nasze z Jurkiem wystąpienie i uważam, że impuls ten był szczery i adekwatny do sytuacji, która nas coraz ciaśniej otacza.
Nagrodziliśmy Cię za te słowa gromkimi brawami.
Taaak, słyszałem! To było nasze wspólne, zbiorowe doświadczenie. Wiesz, nigdy nie myślałem, że będę widział na polskich ulicach faszystowskie hasła a ludzie, którzy je wygłaszają, będą chronieni przez policję mojego państwa. Wracając do Woodstocku myślę, że wielu policjantów z Przystanku ma dziś poczucie wstydu i poważne rozterki, czy dalej uczestniczyć w taki sposób w tej zabawie. Znam wielu z nich, przyjeżdżają do Kostrzyna co roku. To ludzie inteligentni, zdolni do autorefleksji i chyba nie jest im teraz lekko. Z jednej strony obowiązki związane z pracą, z drugiej, zdrowy rozsądek. Naprawdę myślę, że mają teraz wielkie rozterki z tym co robić dalej. Na Woodstocku policja zawsze starała się zachowywać jak najlepiej. Ale pamiętam czasy, kiedy do rozgonienia demonstracji w Poznaniu, ściągało się zomowców z drugiego końca Polski, żeby przypadkiem rodziny na ulicy nie spotkać, jak już trzeba będzie ludzi pałować.
Kilka tygodni od zakończenia Woodstocku Jurek Owsiak został skazany przez sąd na karę grzywny. Ciebie też dosięgnęła surowa ręka sprawiedliwości?
Nie dosięgnęła, a trochę szkoda. Jurek pytał mnie czy byłbym gotów zeznawać w sądzie. Oczywiście, że byłem gotowy! W ogóle twierdzę, że to ja jestem sprawcą w tej sprawie, bo Jurek Owsiak był w tamtym momencie moim wokalistą. Wykonywaliśmy moją piosenkę. To ja jestem autorem i kompozytorem, robiłem to niepierwszy raz. Jako autor i kompozytor tego utworu, na podstawie artykułu 73 polskiej konstytucji twierdzę, że narażono moje prawa autorskie. Tylko ja decyduję jaka jest forma mojego utworu! Nie przestałem grać, a Jurek był moim wynajętym freestylerem, dokładnie tak jak chór śpiewający w kółko refren, i wypierdalać! To mnie powinni pociągnąć do odpowiedzialności. Wynająłem go do freestyle’u a on pojechał, ale to ja odpowiadam za ten fragment wieczoru. Tak to powinno być przedstawione. Może Jurek nie chciał mnie narażać. Wziął to na siebie, ale kompletnie niepotrzebnie. Dałbym sobie radę. Kolejny raz w moim kraju konstytucja tego państwa jest bezczelnie łamana.
Pytam, bo już 8 grudnia ukaże się Twoja nowa płyta, którą zatytułowałeś „Ja wolny człowiek”, a to w kontekście wydarzeń w naszym kraju nabiera symbolicznego znaczenia. Czujesz, że Twoja wolność jest zagrożona?
To jest tytuł dla większości ludzi kompletnie nie zrozumiały. A już kompletnie dla polityków wszelkich opcji. O wszystkich „wybrańcach narodu” mam jednakowe zdanie. Czekam aż do głosu dojdzie pokolenie obecnych trzydziestolatków. Na nich chcę zagłosować. Bardzo podobałaby mi się partia założona i prowadzona przez kobiety. Nadchodzi czas, by pogonić to całe zmurszałe towarzystwo. Jeśli chodzi o polityków z mojego pokolenia i wzwyż, to powinni położyć się i z godnością pełzać w kierunku cmentarza prosząc po drodze o wybaczenie. (śmiech)
Na płycie znajdziemy utwory, które wykonywałeś w audycji Wojtka Manna, na przykład „Rząd nie ciąża”. Widziałem transparenty z tym hasłem na wielu demonstracjach w Poznaniu, jesteś autorem tego określenia, czy gdzieś to podpatrzyłeś?
Jestem autorem tego hasła. Następnego dnia po audycji Wojtka obudziła mnie menadżerka, bo dzwoniło mnóstwo osób, między innymi dziewczyny z czarnego protestu z pytaniem, czy mogą wykorzystywać tę piosenkę. Mam żonę i dorosłą córkę. Uważam się za feministkę. Byłem na marszu parasolek i nawet nie zdawałem sobie sprawy, że chwilę wcześniej odtworzono moją piosenkę. Stoimy tam pod sejmem z rodziną, ubrani na czarno, a tu podchodzi do mnie kolega młody Jachimek i mówi „Stary, jesteś kurwa klasykiem!”. Kompletnie nie wiedziałem o co mu wtedy chodziło. Nagle moja żona mówi „patrz Piotrek jesteś na transparentach”. Dziewczyny z czarnego protestu mają moją zgodę na wykorzystywanie hasła „Rząd nie ciąża, to i usunąć da się”.
Następnie, dyrektor Trójki zaprosił mnie na kawę i podczas spotkania zadał delikatnie pytanie, czy nie uważam, że moje piosenki dzielą naród? Odpowiedziałem, że proszę być spokojnym, byłem na ulicy i widziałem, że naród wypisuje sobie moje piosenki na transparentach i może one dzielą kogoś kogo Pan bliżej zna ale ja się polityką nie interesuje. (śmiech)
„Independens Dej 2017” to natomiast Twoja reakcja, na to wszystko co dzieje się 11 listopada w Warszawie od kilku lat. Wszyscy wiemy, że to co prezentują łysi panowie z dziwnymi, już nie niemieckimi wiatrakami, to nie jest patriotyzm. A czym jest patriotyzm dla Piotra Bukartyka?
Patriotyzm to przywiązanie do ojczystej kultury, miejsca urodzenia. Każdy z nas rodzi się z jakimś talentem. Podejrzewam, że z moim zboczeniem dałbym sobie radę w innych językach. Świadomy wybór, że wykonuje piosenki w języku polskim oraz to, że nie wyemigrowałem chociaż miałem wiele okazji, to również przejaw patriotyzmu. Moja wyprawa do Niemiec Zachodnich w latach osiemdziesiątych udowodniła mi, że w tych lepiej sytuowanych gospodarczo krajach nie ma dla mnie miejsca, nie mam tam o czym rozmawiać. Wszystko co mnie interesuje jest w Polsce. Mam wielu kolegów, którzy zadecydowali inaczej. Dostaje dziś kartki z Australii, Teksasu, z różnych miejsc na świecie. Za komuny wydawało się, że emigracja, to najlepsze wyjście. Zdecydowałem się na coś innego. Przywiązanie do miejsca, pisanie o sprawach społecznie ważnych, to taki mój patriotyzm. Nie mówiąc o takich banałach jak płacenie podatków. Choć czasem się zastanawiam z tymi podatkami, czy aby mądrze robie (śmiech) ale wciąż płacę. I nadstawiam tyłka do razów walcząc z tymi, którzy słowa patriotyzm nadużywają. Wykorzystują to słowo do własnych partykularnych celów. Nie mówię tu o jednej partii, tylko o wszystkich rządzących do tej pory.
O nowej płycie sam powiedziałeś „Pamiątka z czasów, które będę chciał zapomnieć”, jest aż tak źle?
W moim odczuciu jest bardzo źle. Jestem świadkiem wydobywania z ludzi ich najgorszych cech, żerowania na ich słabościach, moralnego szantażu. Nie chcę podawać nazwisk. Są to ludzie o których dziś wiem, że są słabsi niż myślałem. Ale szanuje ich i staram się zrozumieć. Nie oczekuję, że wszyscy będą bezkompromisowi. Zdaje sobie też sprawę, że moja postawa jest przyczyną wielu napaści na mnie. Tym którzy owinięci w polską flagę, z napisami „śmierdź(sic!) wrogom ojczyzny” na skarpetkach, mówią że jak mi się w Polsce nie podoba, to żebym wypierdalał, odpowiadam kulturalnie, to wy wypierdalajcie! Mówię językiem dosadnym, bo uważam, że trzeba do odbiorcy mówić językiem pozostającym w zakresie jego możliwości intelektualnych. Nie mam zamiaru nadstawiać drugiego policzka, bo mam tylko dwa i trochę mi szkoda.
W jakich barwach widzisz przyszłość, czy ściana, do której wszyscy mówimy w końcu pęknie?
Wszystko co się teraz dzieje zawdzięczamy sami sobie. Dostrzegam malutką możliwość poprawy w nadchodzących latach. Jednak obecny okres powinniśmy potraktować jako bardzo wartościową lekcję, którą wszyscy musimy odrobić. Wszyscy dostaliśmy pałę z zachowania wyborczego. To dotyczy również mnie. Ocknąłem się i zacząłem angażować po stronie pewnych postaw. Nie po stronie trendów ani partii. Nie marzę o Grzegorzu Schetynie na stanowisku premiera, uchowaj boże! (śmiech) Czekam na zmianę pokoleniową w polityce, ona musi nadejść. Może wtedy skończy się wycieranie faszystowskiej gęby godłem mojego kraju.
Czy w takiej sytuacji widzimy się na Przystanku Woodstock 2018?
Tak, myślę, że tak. Mam nadzieję, że nic nam nie stanie na przeszkodzie. Jeśli stanie, to będziemy musieli zareagować. Nie chcę tu straszyć jakimś puczem drugiej strony. Myślę po prostu, że w takiej, czy innej formie, w tym lub innym miejscu dojdzie do Przystanku Woodstock 2018. Nie poddamy się, ja w każdym razie nie zamierzam. Jestem świadom, że jeśli jest nas wielu takich, którzy się nie poddadzą, to jesteśmy w stanie nie oddać naszego kraju bandzie kretynów.
Dzięki za rozmowę, to mocna pointa.
Ku chwale ojczyzny! (śmiech)