KAŻDY, KTO SZLAJAŁ SIĘ PO POZNANIU NOCĄ ROZPOZNA MIEJSCA OPISANE W TYM OPOWIADANIU!
Z Markiem Mikulskim, laureatem piątej edycji konkursu literackiego na opowiadanie fantastyczne dziejące się w Poznaniu „Poznań fantastyczny. Droga wolna”, rozmawia Mateusz Malinowski z Wydawnictwa Miejskiego Posnania. Opowiadanie „Brzdęk” ukażą się drukiem w antologii pokonkursowej, razem z utworami 14 innym laureatów.
Mateusz Malinowski: Twoje opowiadanie „Brzdęk” rozgrywa się we współczesnym Poznaniu, którego bohaterowie prowadzą zwyczajne życie, pracują, sporo imprezują i nagle zderzają się z czymś, czego nie potrafią pojąć. Miejska legenda związana z ponurą tajemnicą, zemstą, poszukiwaniem ofiary. Gdzieś w tle miejskiego zgiełku można wyłowić brzdęk katarynki. Jak powstał twój pomysł na tę historię?
Marek Mikulski: To w sumie zabawne, ale podobnie jak mój bohater, przechodziłem pewnego razu przez Most Teatralny. Do moich uszu dotarła dziwna, koślawa, że tak to ujmę, melodia. Później, zobaczyłem tego mężczyznę. Starszy Pan, ubrany elegancko, choć jego strój nadgryziony był już zębem czasu. Wpatrywał się w przestrzeń, zdawał się być zupełnie nieświadomy tego, że znajduje się na jednej z najbardziej zatłoczonych ulic w tym mieście. Stał, patrzył się w tą przestrzeń, a jego instrument snuł koślawą melodię. I najstraszniejsze… oczy tego, który siedział na jego instrumencie… aż mnie ciary przeszły.
Mimo fantastycznego charakteru opowieści, grupa przyjaciół funkcjonuje w jak najbardziej realnej scenerii miasta. Czy kluby i lokale, które odwiedzają rzeczywiście istnieją? Są ci znane osobiście?
Myślę, że każdy, kto choć raz szlajał się po Poznaniu nocą bez trudu rozpozna miejsca przeze mnie opisane. Różnica jest tylko taka, że tym lokalom które jeszcze istnieją starałem się zmieniać nazwy i w miarę możliwości zatuszować prawdziwe dane o ich właścicielach.
A same postacie? Zbudowałeś je od początku do końca według własnego wyobrażenia, czy mają jakichś protoplastów w rzeczywistym życiu?
Tworząc głównego bohatera mocno czerpałem ze światopoglądu osoby bardzo mi bliskiej. Ona przeczytała to opowiadanie i stwierdziła, że w stu procentach popiera Krzyśka, co mnie lekko przeraziło (śmiech). Pozostali uczestnicy tej tragedii są bladym odbiciem ludzi, których spotykałem gdzieś na swojej drodze. I mówię tu zarówno o autorach makabrycznej zabawy piłką, jak i ludziach pracujących w gastro. Prawdziwy do bólu jest również blady mężczyzna w barze. Napiłem się z nim kiedyś za śmierć, ale policja nie zapukała do moich drzwi następnego dnia.
Udział w konkursie Poznań Fantastyczny to twoja pierwsza próba literacka?
Jeśli liczymy tylko próby opublikowane drukiem, to pierwsza. Lubię snuć opowieści, czasem one same do mnie przychodzą, śnią mi się. I jak każdy grafoman mam szafki, a właściwie foldery w komputerze, pełne „prac z wczesnego okresu artysty”. (śmiech)
Myślisz o kolejnych opowiadaniach, a może powieści?
Po głowie cały czas chodzi mi taki zbiór dwunastu opowiadań, część mam już spisanych. To byłby humorystyczno-makabryczny poemat w dwunastu częściach o paskudnej naturze człowieka. Niestety, nie wiem, czy ktokolwiek mi to wyda, bo mam skłonność kończenia swoich opowiadań w momentach, których zakończenie czytelnik musi sobie sam dopowiedzieć. To irytujące wiem, ale ja uwielbiam takie zakończenia!
Wymyśliliśmy konkurs Poznań Fantastyczny, bo uważaliśmy, że Poznań może być źródłem pomysłów na niesamowite opowieści. Trzeba tylko autorom dać szanse. Jak postrzegasz miasto uznawane za uporządkowane i twardo stąpające po ziemi?
Mam to szczęście, że spotykam ludzi, którzy pokazują mi nasze miasto z wielu perspektyw. Rodowici Poznaniacy zawsze chcą w Poznaniu coś zmieniać, żeby było lepiej. Zupełnie inaczej niż przyjezdni, którzy taki Poznań chcieliby wprowadzić u siebie w mieście. A dla mnie, to uporządkowanie i twarde stąpanie po ziemi jest tylko rozedrganą skorupą. Wersją demo dla kogoś, kto przyjechał zobaczyć koziołki na rynku. Gdy przesiąkniesz tym miastem, to dowiesz się, że profesor z Uniwersytetu i obszczymurek zza rogu, razem siadają do piwa w jednym barze o DWUNASTEJ W POŁUDNIE, czasami nawet wcześniej. Są tu takie miejsca, ulice i lokale z których reportaż brzmiałby jak najlepsze opowiadanie fantasy. Nie brak u nas demonów, krasnoludów, skrzatów, czy przerażających potworów. Pomyślcie o tym! Wasz sąsiad może być wampirem albo wilkołakiem. Piękna sąsiadka z pierwszego piętra krwiożerczą strzygą, a Pani z kiosku typową czarownicą. Poznań jest fantastyczny, bo macie tu wolną drogę dla waszej wyobraźni.