GALERII HANDLOWYCH W POZNANIU JEST O WIELE ZA DUŻO!
Z Przemysławem Pilarkiem, zdobywcą III miejsca w piątej edycji konkursu literackiego na opowiadanie fantastyczne dziejące się w Poznaniu „Poznań fantastyczny. Droga wolna”, rozmawia Marek Mikulski. Ich opowiadania ukażą się drukiem w antologii pokonkursowej, razem z utworami 13 innym laureatów.
Marek Mikulski: Z wykształcenia jest Pan politologiem, czy ta wiedza przydała się przy konstruowaniu Poznania jako miasta z przyszłości?
Przemysław Pilarek: I tak i nie. Oczywiście, wykształcenie daje mi pewien specyficzny ogląd rzeczywistości, który z pewnością wpłynął na taką właśnie inną wizję Poznania. Broniłbym się jednak przed określaniem tego utworu jako politycznego w jakimkolwiek stopniu. Bardziej niż jako politolog pisałem go z perspektywy mieszkańca. Nawet jeśli przedstawiłem przyszłościowy Poznań, to jednak problemy go dotyczące wydają mi się całkiem aktualne.
Pana opowiadanie "Z przeszłości" zdobyło trzecie miejsce w konkursie "Poznań fantastyczny". Czy można powiedzieć, że jego wydźwięk jest mocno krytyczny w stosunku do konsumpcyjnego społeczeństwa, w którym żyjemy?
Taki był zamysł, ale jest to również wyrażenie obawy przed zatraceniem w konsumpcji, przed tym do czego może doprowadzić skrajna jej odmiana. Z drugiej strony, współcześnie nie można nie być konsumentem, trzeba by chyba uciec na bezludną wyspę, to znaczy wyjąć się poza nawias społeczeństwa.
Myślę, że skrajny, bezmyślny konsumpcjonizm uprzedmiotawia człowieka, oraz w dalszej kolejności pozbawia go własnej tożsamości. I o tym jest przede wszystkim moje opowiadanie.
Poznań jest wdzięcznym miastem do snucia opowieści grozy?
Oczywiście! Wystarczy spróbować przedostać się przez centrum w godzinach szczytu (śmiech). A mówiąc poważnie, każde miasto nadaje się do tego wyśmienicie, zarówno małe nowoangielskie mieściny z powieści Stephena Kinga, jak i wielkie metropolie znane z The Walking Dead. Ważne, aby pisać o tym co nas przeraża, tylko wtedy jesteśmy jako twórcy szczerzy z czytelnikami i nasza historia może wywołać odpowiedni efekt. Ta zasada dotyczy każdego innego gatunku literackiego, trzeba sięgać do siebie i stamtąd czerpać.
Pan żyjący w świecie własnego opowiadania, wybrałby życie na działce, czy w centrum?
Stanąłem już raz przed podobnym wyborem, decydując się na przeprowadzkę do Poznania z mojego domu rodzinnego na Śląsku. Byłem świeżo po studiach, pełen obaw i nadziei. Tułałem się po agencjach pracy otrzymując zlecenia równie fascynujące jak bohater mojego opowiadania. Mimo to sądzę, że warto jest być odważnym i walczyć o swoje. Szanuję swojego bohatera za odwagę i szkoda mi go zarazem, bo wiem, że sam ryzykowałem tak wiele.
Jest w Panu jakaś podskórna nienawiść do centrów handlowych?
Nienawiść nie, ale zmęczenie nimi - owszem. Ostatecznie, wielkie centra handlowe skupiają w sobie najlepsze i najgorsze cechy konsumpcjonizmu. A to, że w Poznaniu jest ich moim zdaniem o wiele za dużo, to osobna kwestia. Osobiście widziałbym na ich miejscu parki.
To opowiadanie jest Pana debiutem literackim?
Na takim szczeblu owszem, do tej pory zdarzały mi się publikacje w internetowym magazynie grozy i to byłoby na tyle. Nadal jestem zaskoczony, że udało mi się wybić. Mam nadzieję, że spodoba się czytelnikom zbioru.
Wiem, że napisał Pan już kilka powieści do szuflady. O czym Pan pisze?
Nie tyle napisałem, co nadal w nich dłubie. Powieść nie jest skończona, aż nie trafi do drukarni, a moje są rozgrzebane, ledwo zaczęte i zostawione na lepsze czasy, które pewnie nigdy nie nadejdą. Lubię pisać grozę, jednak bardzo daleko mi do fascynacji krwawą odmianą horroru. Życie samo w sobie jest dostatecznie straszne, to znaczy jego nieprzewidywalność, chaos który nas otacza, to co może na nas czekać za zakrętem, bo przecież im więcej posiadamy tym więcej możemy stracić.
Staram się pisać przede wszystkim o człowieku, o jego problemach, ale skłamałbym mówiąc, że jestem w tym tak wprawny jak może się wydawać. Myślę, że jestem na poziomie literackiego gimnazjum, może pierwszej klasy liceum. To znaczy mniej więcej tyle, że dopiero uczę się pisać na poważnie, zostawiając całą tę efekciarską otoczkę stylu i metafor na rzecz szczerości obserwacji i przemyśleń. Chciałbym pisać teksty, które wzbogacą życie czytelników i w jakiś sposób uczynią je innym, lepszym.
Czy ma Pan jakieś wydawnicze plany na najbliższe lata?
Niestety, nie... A może i stety, bo jeszcze nie czuję się gotowy na poważny debiut książkowy. Tyle się jeszcze muszę nauczyć! A powieść wymaga przecież zdecydowanie więcej nakładów pracy, niż jakiekolwiek opowiadanie. Jeśli chodzi o krótsze formy to na pewno do nich wrócę, choć nie wiem czy jeszcze się wybiję. Można napisać wyśmienite opowiadanie i przepaść z kretesem, a można po prostu mieć szczęście. W moim przypadku to ruletka, ale na pewno będę się starał opublikować coś jeszcze.