MARCIN HYBEL: INTERNET SIĘ PRZEBIJE I LUDZIE WRÓCĄ DO KULTURY
Z autorem „Ballady o przestępcach” rozmawiamy o znęcaniu się nad bohaterami, miłością do pisania oraz o przyszłym upadku internetu. Dodatkowo, ogłaszamy konkurs w którym możecie wygrać między innymi książkę Marcina Hybla!**
Marek Mikulski: Czy to nie jest trochę tak, że w „Balladzie o przestępcach” próbujesz opowiedzieć historię Robin Hooda na swój, bliższy realiom średniowiecznej Anglii, sposób?
Marcin Hybel: Coś w tym jest. Chyba wszyscy widzieliśmy którąś z ekranizacji jego przygód, czytałem o nim, więc na pewno podczas pisania był gdzieś z tyłu głowy. Jednak, moim głównym celem było opisanie niezwykle zhierarchizowanych grup przestępczych, które działały w średniowiecznej Anglii. Kwestia wszystkich obowiązujących w tej społeczności praw oraz zależności, ich własna gwara, to były motywy mojej fascynacji tamtym okresem brytyjskiej historii i to starałem się przedstawić w powieści.
Niewątpliwie największą siłą tej książki jest szczegółowy opis działalności świata przestępczego w XIV wiecznym Londynie. Gdzie poszukiwałeś informacji dotyczących przestępców z tamtego czasu?
Nieoceniona okazała się tutaj witryna BHO British History Online, skarbnica całej mojej wiedzy o tamtym okresie. Dzięki udostępnianym przez nią zbiorom można dowiedzieć się niemal wszystkiego, nawet o codziennym życiu ówczesnych ludzi. Ponadto, bardzo pomocne były książki takich autorów jak Peter Ackroyd, Paul Johnson, Le Goff Jaques, Leo Mulin, George Gordon Coulton, czy Bronisław Geremek i Hanna Zaremska. W polskiej literaturze jest niewiele zagadnień związanych z przestępczym środowiskiem w średniowieczu, może za wyjątkiem Geremka, dlatego opierałem się głównie na zdobyczach historyków z zachodu. Wyglądało to mniej, więcej tak, jakbym zbierał malutkie ziarenka rozsypane na ogromnym polu. Z nich właśnie uplotłem fabułę mojej książki.
Gildia Królewska, czyli organizacja przestępcza, którą opisujesz, istniała naprawdę?
Nie, taka organizacja nigdy nie istniała. Prawa, obyczaje i hierarchie opisywane przeze mnie w książce są syntezą tego wszystkiego, co udało mi się ustalić na temat działań przestępczych w Anglii na przestrzeni XIV i XV wieku. Każdy z kodeksów i szkoleń opisanych w książce faktycznie miał miejsce w historii, ale nigdy w ramach jednej organizacji.
Nie jesteś zbyt litościwy, rodzina głównych bohaterów ginie w makabryczny sposób właściwie na samym początku książki. Nie lubisz swoich postaci?
(Śmiech) Lubię ich! Wydaje mi się jednak, że bardziej zapada w pamięć historia, która rozpoczyna się od szeroko pojmowanego nieszczęścia. Po prostu, jeśli mocno przywalisz czytelnikowi na wstępie, to cała opowieść będzie bardziej emocjonująca. Tu akurat, dwójka małych chłopców widzi na własne oczy brutalne zabójstwo swoich rodziców. W dodatku, mordercy ich bliskich chcą te dzieciaki wychowywać. Można lepiej rozpocząć „Balladę o przestępcach”?
Jeden z tych małych chłopców – William – kojarzy mi się mocno z bohaterami romantycznymi. Walczy o z góry przegraną sprawę, nie lubi krzywdzić kobiet ani niewinnych ludzi. Taki ktoś może być bandytą?
Po pierwsze, muszę przyznać, że bardzo lubię epokę romantyzmu. Po drugie, uwielbiam kiedy w bohaterach książek, czy filmów, zderzają się dwie sprzeczności. William jest człowiekiem, który przejawia cechy dobrego, prawego obywatela. Niestety, życie pchnęło go w świat przestępczy i on musi sobie jakoś w tym środowisku radzić. W końcu staje przed ostatecznym wyborem ale w jego przypadku nie ma dobrego wyjścia z sytuacji. To prowadzi do konkluzji, że zadawanie się ze złymi ludźmi prędzej, czy później doprowadza do jakiejś katastrofy.
Zadbałeś też o to, by w książce pojawił się mocny polski akcent w postaci Jana…
(Śmiech) Tak, faktycznie pojawia się tam taka postać. Wbrew temu co się może wydawać, w średniowiecznej Anglii też żyli Polacy. Jaki jest Jan, każdy kto przeczytał książkę wie.
Jan jest jednak bardzo specyficzną postacią. Czy to był jakiś przekaz dla Polonii z wysp brytyjskich?
Broń Boże! Nie chciałem być uszczypliwy dla brytyjskiej Polonii. Jan jest raczej odzwierciedleniem niskiej klasy społecznej z tamtych czasów. Wtedy nawet w centrum Londynu mogła stać mizerna chata, w której żyli ludzie wraz z żywym inwentarzem. Na przykład z knurem, tak jak robił to Jan.
Marcin, skąd u Ciebie, Polaka mieszkającego pod Krakowem, zainteresowanie średniowieczną Anglią?
To nie jest tak, że ja jestem ślepo zapatrzony w Anglie, a do tego tylko i wyłącznie średniowieczną. Właśnie teraz pracuję nad powieścią z gatunku science fiction, o planetoidzie, która uderza w księżyc. Czyli coś z zupełnie innej bajki. Uwielbiam takie historie, w które można wplatać mnóstwo ciekawostek z prawdziwego życia. W „Balladzie o przestępcach” były to ciekawostki historyczne. W mojej nowej powieści będzie dużo zagadnień związanych z kosmosem. Lubię, kiedy z moimi czytelnikami oprócz ciekawej opowieści zostaje także spora dawka wiedzy.
A czy „Ballada o przestępcach” mogłaby się wydarzyć w XIV wiecznej Polsce?
Wydaje mi się, że u nas przestępcy nie działali w takich zwartych, sformalizowanych grupach. Przynajmniej jeśli mielibyśmy się trzymać prawdy historycznej. To z kolei oznacza, że polska ballada o przestępcach nie mogłaby być aż tak rozdmuchana. Miłośnikom słowiańskich klimatów polecam „Awanturę na moście”, czyli komedyję wieków minionych. Popełniłem tę książkę kilka lat temu, przy okazji zaznajamiając się bliżej z polską historią. Na podstawie tamtych doświadczeń mogę stanowczo stwierdzić, że „Ballada o przestępcach”, w Polsce, musiałaby dziać się na o wiele mniejszą skalę, niż pozwalały na to realia angielskie.
Co sprawia Ci w pisaniu największą frajdę?
Przede wszystkim, kiedy piszę mogę zostać sam ze sobą i wsłuchać się we własne myśli. Wiem, to brzmi jakbym był samotnikiem i stronił od ludzi, tak nie jest. Lubię jednak utonąć w świecie własnych fantazji, które potem przenoszę na papier. Na dalszym planie jest rozpisywanie dialogów, fabuła, każdy element składający się na książkę. Czasami research może sprawiać wiele kłopotów, ale proces tworzenia powieści od początku do końca jest po prostu fantastyczny!
Wielu artystów z różnych dziedzin mówi o tym, że dziś nikt już nie interesuje się sztuką. Podzielasz ten pogląd?
Nie żyłem 50 lat temu, więc ciężko mi porównywać taką sytuację. Jeśli zaś cofniemy się o 20 lat, zobaczymy świat z ledwo raczkującym internetem. Rzeczywistość wtedy była zupełnie inna, ponieważ trzeba było iść do kina, na koncert, czy do sklepu po książkę, żeby z dobrodziejstw kultury skorzystać. Sieć to wszystko zmieniła. Młodzi ludzie wolą posiedzieć w wirtualnej rzeczywistości, niż wyjść z domu lub poczytać książkę. W tym sensie faktycznie ludzie mniej się garną do sztuki. To bardzo bolesne, ale każda rzecz w końcu się przejada. Myślę, że obecny prąd odchodzenia od uczestnictwa w sztuce w końcu się skończy. Nie potrafię powiedzieć kiedy to dokładnie nastąpi. Czy za 5 lat, czy za 15. W każdym razie, jestem pewien, iż ludzie wrócą do kulturalnych rozrywek, jakkolwiek one będą wtedy wyglądały.
W takim razie, czy bycie pisarzem w Polsce coś znaczy?
W sensie ogólnym samego zawodu, nie za bardzo. Nie jest to jakaś kasta wybrańców narodu. Natomiast, jeśli chodzi o mnie prywatnie, to bardzo się cieszę, że udało mi się spełnić marzenie. Mogę robić to, co lubię. Natomiast, czy znaczę wiele dla innych? Nie mnie to oceniać.
*Marcin Hybel pierwszy tekst zatytułowany „Królu Bulu” poczynił w wieku 9 lat. Od tego czasu pisze nieprzerwanie. Nie ma swojego ulubionego gatunku literackiego. Wynika to zapewne z tego, że wychowywał się na książkach zarówno pokroju Jacka Higginsa, jak i Lucy Maud Montgomery. Poza pisaniem uwielbia filmy, choć w tej sferze jest dość wymagający i produkcje typu marvelowskiego szybko go usypiają. Mieszka pod Krakowem. Sam o sobie nie lubi dużo mówić, ale mógłby się określić jako człowiek spokojny, wybredny i pogodnie nastawiony do życia.
**UWAGA!!!
Ogłaszamy konkurs wielkanocny, do wygrania dwa zestawy pełne książek! Wystarczy, że w komentarzach odpowiecie na pytanie „Dlaczego kocham czytać książki?”. Do wygrania „Polowanie na Escobara”, „Tylko umarli wiedzą”, „Trzecia rzesza na haju” i „Ballada o przestępcach”, a w drugim zestawie „Córka Rewolucji”, „Andumenia. Przebudzenie”, „Karuzela” oraz „Kobiety wzdychają częściej”. Konkurs trwa do godziny 23.59 w środę 12 kwietnia, dzień później napiszemy kto jest zwycięzcą.
POWODZENIA!:)
KONKURSOWY POST: https://web.facebook.com/miastopoznaj/posts/1708341865858905