DZIECKO ZŻERA MATKĘ
Pamiętaj o śmierci - tym hasłem mógłby być reklamowany najnowszy film Anki i Wilhelma Sasnalów. „Huba” pochłonęła też życie grającego jedną z głównych ról, Jerzego Gajlikowskiego, który zmarł krótko po zakończeniu zdjęć. O śmierci, macierzyństwie i pożeraniu mówi Anka Sasnal.
Marek Mikulski: Dla kogo jest ten film? Bo ja po obejrzeniu już wiem, że nie dla wszystkich.
Anka Sasnal*: Niech mi Pan powie dla kogo nie jest?
Dobra, przytoczę zdanie, które usłyszałem wychodząc z seansu od jednego z widzów. „Piękne widoki ale film nudny”.
W takim razie ja odpowiem przywołując opinie innej osoby, która też widziała film. „Nie lubię tego filmu, ale bardzo mi się podoba”. Wolałabym, żebyśmy rozmawiali o problemach poruszanych w filmie. Wtedy łatwiej będzie sprecyzować grupę zainteresowanych. A czy jest nudny? Może być. Sposób opowiadania historii do którego widzowie nie są przyzwyczajeni może wytrącać z równowagi. Zrobiliśmy film o umieraniu i to jest słowo, w którym chciałabym zawrzeć również stan bohaterki z małym dzieckiem. Ta kobieta przez dziecko niejako traci sama siebie. Może on jest i nudny ale po pokazie w kuluarach usłyszałam słowo transowy, to chyba lepsze określenie.
Wydaje mi się, że niebagatelne znaczenie ma to, iż przytoczony przeze mnie cytat wypowiedział mężczyzna.
To faktycznie ciekawe. Zauważyłam, że udział w dyskusjach o tym filmie częściej biorą kobiety. Może, ten film jest bardziej dotkliwy, znaczący i budzący refleksję dla kobiet. Może to monolityczne tabu dotyczące macierzyństwa w Polsce, jest tak nieopisane, że matka z maleńkim dzieckiem, niekoniecznie szczęśliwa, jest na kinowym ekranie wydarzeniem dla polskich kobiet. W tym sensie film ma wydźwięk feministyczny. I w takim sensie jest to dla mnie najważniejsza publiczność „Huby”.
Czy to nie jest już pewnego rodzaju trend w polskim kinie, opowieści o samotności matek z małymi dziećmi?
Proszę mi podać jakiś tytuł?
„Bejbi blues” Katarzyny Rosłaniec czy „Ki” z brawurowo zagraną przez Romę Gąsiorowską główną rolą.
A tak, tak. Film „Ki” już sprzed kilku lat. A „Bejbi blues” chyba sprzed dwóch. Ale nie odważyłabym się powiedzieć, że to jest jakiś trend w kinie. Ja widzę to zupełnie odwrotnie, temat poruszany w tych filmach jest kompletnie zaniedbany. Proszę mi powiedzieć, czy dwa filmy na przestrzeni kilku lat oznaczają, że temat stał się w jakiś sposób znaczący? Ja myślę, że nie.
Biorąc pod uwagę kontekst polskiej kultury, czyli stereotyp „matki polki”, samo pokazanie matki, która niekoniecznie musi kochać swoje dziecko…
Ale to nie jest o braku miłości, o niekochającej dziecka matce tylko o emocjach również negatywnych, o samotności w macierzyństwie, strachu i niepewności.. Myślę, iż takim poważnym głosem w budowaniu nowego obrazu macierzyństwa w Polsce jest książka Agnieszki Graff „Matka feministka”. Odczarowuje macierzyństwo z feministycznego punktu widzenia. Przełamuje stereotyp mówiący, że wybór tej feministycznej drogi jest równoznaczny z odmową posiadania dziecka. I tu wracając do Pana wcześniejszego pytania o trend w kinie, czy po tych dwóch filmach rozpoczęła się jakaś dyskusja na temat macierzyństwa? Nie było żadnej rozmowy! A ja wciąż na taką czekam. i mam nadzieję, że w końcu się rozpocznie.
W moim odczuciu, kobieta z małym dzieckiem kradnie film trzeciemu bohaterowi.
Temu staremu człowiekowi.
Tak!
Być może to wynika z tego, że ona jest taką bardzo dominującą postacią, że dziecko przykuwa uwagę. Ja nie chciałam… to znaczy temat śmierci, odchodzenia, umierania nie jest interesujący, chodliwy. Mam nadzieję, że nie zminimalizowałam tej historii. Ale to są równorzędne opowieści, żadna nie miała być tłem dla drugiej.
Ja odebrałem to w taki sposób, że matka i dziecko to symbol życia a starzec odchodzi po cichu prawie niezauważalnie.
W naszym filmie dziecko jest głośne, zaborcze , jest nowym bezczelnym życiem a stary mężczyzna umiera codziennie po kawałku w swoim pokoju, jest z boku. Ale ciche i powolne umieranie wybrzmiewa w filmie. Chociażby w tym obrazie, gdy starzec w łazience przytula to maleńkie dziecko. Myślę, że nasze przyzwyczajenia, może oczekiwania dotyczące ukazywania śmierci i macierzyństwa podczas zderzenia z takim obrazem jak w „Hubie” powoduje pewną konsternację. Może w takim sensie łatwiej jest się widzom skoncentrować na historii matki z dzieckiem.
Porozmawiajmy chwilę o Panu Jerzym Gajlikowskim. Był naturszczykiem, wybranym w castingu. Właściwie podczas kręcenia filmu i on, i wy dowiedzieliście się, że jest śmiertelnie chory. Nachodzi mnie taka myśl, czy warto poświęcić życie dla sztuki?
On nie poświęcił życia dla sztuki. Absolutnie nie chciałabym w taki sposób opowiadać o tym. Poświęcił nam swoje ostatnie dni. Ale zrobił to z pełną świadomością. Nie myślał w kategoriach, czy to jest sztuka, czy nie. Tylko… że to jest taki jego czas, który musi spędzić z ludźmi. I to nam się udało, mówię z pełną odpowiedzialnością, że te dni były dla niego szczęśliwe i spełnione.
Czy byłby zadowolony z filmu?
Tak! Myślę, że tak. On widział fragmenty filmu. Miał świadomość tego co robimy i bardzo mu się to podobało. Czasem nam nawet podpowiadał, co moglibyśmy jeszcze zrobić. Był bardzo aktywny na planie, wymyślał sceny. Pracowało się z nim jak z zawodowym aktorem, a może nawet ciekawiej. Robił wiele rzeczy bardzo intuicyjnie i to dla nas było idealne. Z założeniem takiego trochę dokumentalnego zapisu,, taki człowiek przed kamerą, z intuicją a równocześnie bez aktorskiej ambicji, to najlepsza postać.
Wszechobecne pożeranie pokarmów i nieustający płacz dziecka, to jakiś komentarz do otaczającej nas rzeczywistości?
Ja nie wiem dlaczego to słowo „pożeranie” zaczęło się pojawiać w kontekście konsumpcjonizmu. Natomiast, jeszcze raz chciałabym powiedzieć, że w filmie to pożeranie jest procesem bardzo fizjologicznym ale ma również metaforyczny sens. Związany z upływem czasu a w konsekwencji ze śmiercią. To pojęcie najlepiej opisuje relację matki z dzieckiem. W Hubie dziecko zżera matkę a bliskość jest opresją.
Jakie plany na przyszłość?
Planujemy zrobić nowy film, w tej chwili trwają prace nad scenariuszem. Akcja będzie się rozgrywać miedzy innymi nad polskim morzem.