PREZENT NA OSTATNIĄ CHWILĘ – FILM!
W przedświątecznym szale przygotowań, w przerwach między gotowaniem kolejnych potraw lub podczas przyozdabiania choinki, może się okazać, że Gwiazdor nie pomyślał jednak o wszystkich gościach przy wigilijnym stole. Przychodzimy Wam z pomocą i przedstawiamy 5 filmów, które mogą uratować święta!
Tinder, wersja polska
Naszą wyliczankę filmów godnych polecenia na święta zaczynamy od „Planety Singli”. Gdy słyszę „polska komedia romantyczna”, to bez uciekania w przesadę mam ochotę popełnić samobójstwo. Oklepane żarty, Karolak, nieszczęśliwa królewna szukająca księcia na białym koniu, Karolak i ten wiecznie przyjazny oraz wspaniały przyjaciel, który zawsze kochał, a którego główna bohaterka odkrywa dopiero po dwóch godzinach całkowitej nudy (plus Karolak).
W filmie Mitja Okorna bezwątpienia znajdziemy Karolaka, ale cóż to by była za komedia romantyczna bez niego? Prawie jak święta bez Kevina. Naszą królewną okaże się Ania (Agnieszka Więdłocha), która jak przystało na bohaterkę takich filmów, ciągle wierzy w miłość romantyczną rodem z „Cierpień młodego Wertera”. Będzie też rycerz na białym koniu (dosłownie). A wszystkie wątki splata ze sobą filmowa wersja Kuby Wojewódzkiego (w tej roli Maciej Stuhr). To on właśnie wpada na pomysł, by Ania korzystając z aplikacji bardzo podobnej do Tindera, umawiała się z obcymi mężczyznami. Skutki takich internetowych randek Tomek Wilczyński czyli Stuhr obśmiewa w swoim telewizyjnym programie.
Opis filmu brzmi jak „kolejna głupia komedia dla kretynów”. Zapewniam Was jednak, że tak nie jest. Obraz Okorna jest pełen ciepła i sympatycznego humoru. Wielka w tym zasługa Piotra Głowackiego, który razem z Maćkiem tworzy niezwykle zabawny duet. Myślę, iż to właśnie dzięki tym dwóm Panom ta polska komedia romantyczna nie okazała się całkowitą porażką!
Śpiewaczka bez głosu
Z filmem „Boska Florence” mam spory kłopot. Twórcy tego obrazu zakwalifikowali biograficzny film opowiadający historię Florence Foster Jenkins, kobiety której wydawało się, że potrafi śpiewać, jako komedię. Wprawdzie, w scenariuszu jest wiele sytuacji komicznych lecz cały wydźwięk filmu jest bardzo dramatyczny. Przypomina on trochę twórczość Marka Koterskiego. Śmiejemy się na jego filmach z głównego bohatera, bo przydarzają mu się bardzo tragiczne rzeczy. Z rolą wspaniałej Meryl Streep jest podobnie, śmieszy ale dlatego, że przydarzają jej się dramatyczne rzeczy.
Film Stephena Frearsa warto zobaczyć choćby dla tego, że już dziś mówi się o tym, iż dostanie on nominację do Oscara. Poza tym, obserwowanie Hugh Granta oraz Simona Helberga, jak gną się i gimnastykują, by Florence (czyli Streep) była zadowolona, dostarcza niebanalnej rozrywki. Jeśli więc ktoś w waszej rodzinie ma aspirację, by stać się śpiewakiem operowym warto podarować mu właśnie ten film.
Czechosłowacki kryminał
Bratysława rok 1992. Po upadku komunizmu pozostało wiele nierozwiązanych spraw kryminalnych, których sprawcy nigdy nie ponieśli kary. W ręce Krauza (Maciej Stuhr) ambitnego, młodego detektywa z Wydziału Zabójstw, wpada jedna z nich. Na miejskim cmentarzu odnalezione zostają zwłoki z licznymi śladami tortur. Świadomi niebezpieczeństwa, Krauz wraz ze swoim partnerem, postanawiają rozwiązać zagadkę. Wszystkie tropy prowadzą do "Czerwonego Kapitana" – owianego złą sławą specjalisty od "ostatecznych" przesłuchań z czasów minionej władzy. Niewielu przeżyło spotkanie z nim. Z każdą minutą śledztwa wychodzi na jaw coraz więcej faktów, a podejrzenia padają na najwyższych decydentów policji i Kościoła.
Najbardziej zaskakujące w filmie jest to, że Czesi i Słowacy postanowili zrobić film sensacyjny. Do czasu „Czerwonego kapitana” kino czeski w Polsce kojarzone było raczej z komediami. Nie mniejszym zaskoczeniem jest Maciek Stuhr w roli macho mężczyzny, walącego po pyskach niczym Steven Seagal. A powodem, dla którego powinniście zobaczyć ten film jest fakt, że to wszystko ze sobą działa. W sumie, jedynym mankamentem jest polski dubbing. Lecz nie wiadomo jakie emocje budziłby film oglądany w oryginale. „Czerwony kapitan” to świetna propozycja dla miłośników dobrego kryminału a i wiernym fanom twórczości Władysława Pasikowskiego powinno się spodobać!
Zwierzęta w akcji
Jeśli jeszcze nie widzieliście bajki „Zwierzogród” ze stajni Disney’a, to powinniście szybko nadrobić braki. Cała akcja koncentruje się na Nicku Bajerze, żyjącym z drobnych przekrętów szczwanym lisie (dosłownie) oraz pierwszym w historii miasta Zwierzogród króliku zatrudnionym w policji - Judy Hops. Nasi skrajnie różniący się od siebie bohaterowie będą musieli połączyć siły, by rozwiązać pewną kryminalną zagadkę.
Będąc dzieckiem lat ’90 nie mogę nie porównywać tego filmu do „Gliniarza z Beverly Hills”. Podobny klimat, akcja a nawet poczucie humoru. Z tym, że bajka rządzi się oczywiście swoimi prawami. Nie jest więc wulgarnie i tylko trochę strasznie, tak by dzieci mogły w spokoju zasnąć po seansie.
Czy to wada? Przeciwnie, kryminalna opowieść staje się przez to wspaniałym kinem familijnym. Ten doskonały prezent na święta ma jeszcze jedną zaletę. Jeśli Gwiazdor postanowi przynieść taki film grzecznemu dziecku, to rodzice będą mieli zagwarantowane dwie godziny spokoju.
Trudna lekcja tolerancji
Film Gary’ego Rossa o skomplikowanych losach ludzi żyjących na południu Stanów Zjednoczonych pod koniec wojny secesyjnej przeszedł w Polsce zupełnie bez echa. Wytłumaczeniem nie jest wcale to, że temat zupełnie Polaków nie dotyczy. Tak naprawdę „Rebeliant” z nagrodzonym Oscarem Matthew McConaughey („Detektyw”, „Interstellar”, „Witaj w klubie”) jest opowieścią o człowieczeństwie. To wspaniały obraz ukazujący obrzydliwość uprzedzeń rasowych, nienawiść i czystą głupotę białego człowieka przeświadczonego o swojej wyższości nad innymi rasami.
Newton Knight (w tej roli McConaughey) służy w Armii Konfederacji, jednak jego poglądy na temat niewolnictwa zdecydowanie odbiegają od zapatrywań zwierzchników. Postanawia więc zrzucić mundur i powrócić na rodzinną farmę. Gdy i tam dociera wojenna zawierucha, decyduje się chwycić za broń i wystąpić w obronie dyskryminowanych. Stając na czele powstania pragnie stworzyć w hrabstwie Jones niepodległy stan, w którym wszyscy byliby sobie równi.
Jeśli jakiś film powinien otrzymać Oscara, to jest nim na pewno „Rebeliant”. Idealny prezent dla ludzi oczekujących od filmu nie tylko rozrywki. Trudne problemy, z którymi bohaterowie obrazu mierzą się podczas wojny secesyjnej są niestety aktualne w obecnej rzeczywistości, tu u nas w Polsce i choćby z tego powodu warto zobaczyć film Gary’ego Rossa.