PLUJĘ PRAWDĄ A OCZEKUJE SIĘ, ŻEBYM CZAROWAŁ ŚMIECHEM!
Mariusz Kałamaga naszej redakcji zdradził dlaczego zamienił kabaret na stand up i skąd w nim tyle lokalnego patriotyzmu. Na koniec splunął odrobiną prawdy na temat ludzi, którzy nami rządzą.
Marek Mikulski: Czym jest stand up, czy Polacy rozumieją ten gatunek?
Mariusz Kałamaga: Dla mnie stand up jest specyficzną formą wyrazu samego siebie. Podzieleniem się swoimi spostrzeżeniami, zadowoleniem , niezadowoleniem. Próbą ukazania ważnych spraw w krzywym zwierciadle. Czy Polacy rozumieją? Nie wiem ale coraz częściej chyba wybierają ten typ humoru, są go ciekawi. Gatunek ten nabiera tempa w naszym kraju, pojawia się coraz więcej osób chcących zmierzyć się z tą formą, grupy stand up, roasty a nawet wielkie gale, tak jak na przykład ostatnia we Wrocławiu, która ściągnęła na Hale Stulecia kilka tysięcy widzów.
Uważasz, że to forma lepsza od kabaretu?
Na pewno różna od kabaretu, bez gadżetów, rekwizytów i przebiórek, mówiona w pierwszej osobie, bardziej niegrzeczna i dosłowna... co bardzo mi odpowiada. Jednak nie oszukuję się, dla kogoś kto w kabarecie spędził chwile, trudniejsza z powodu nabytych nawyków a może braku talentu, to się jeszcze okaże. Czy lepsza? Według wielu polskich "standuperów" o niebo (śmiech). Ale oni akurat mnie śmieszą, wydaje mi się, że to bardziej poza, którą wypada przyjąć. Wiesz, niepokorni twardziele, co z każdej sytuacji w życiu wyciągają czwarte dno, a nie sepleniący laluś w żółtym sweterku... ale mam to głęboko w standupie. Maryjusz w żółtym sweterku wciągnął by ich nosem. A Mariusz Kałamaga ma jeszcze sporo przed sobą.
Czy urlop od Łowców oznacza też urlop od Ja mmm Chyba Ściebie?
Nie, wręcz przeciwnie. Oznacza wielki powrót Ja mmm Chyba Ściebie. Jest to twór który żył sobie swoim życiem, w cieniu Łowców. Jak ktoś zadzwonił to graliśmy jak nie, to trudno, bez parcia. Zamierzamy nadal zostać przy tej taktyce tylko z parciem, żeby ktoś zadzwonił a dopiero wtedy my zadecydujemy czy tak czy nie (śmiech). A tak na poważnie mamy nadzieje pograć trochę więcej, bo jednak rock&roll to jest to! Wystąpić na Przystanku Woodstock przed kilkudziesięcioma tysiącami ludzi - to jest dopiero moc.
Skąd w Tobie takie pokłady lokalnego patriotyzmu?
Pewnie z tego że doświadczyłem mnóstwo dobrego na Śląsku. Zjeździłem Polskę wzdłuż i w szerz i uważam, że żyjemy w pięknym kraju. Ale na Śląsku czuję się najlepiej. Uwielbiam tych ludzi, te miejsca, ten klimat. Uwielbiam nawet stereotypy jakie krążą o Śląsku i Ślązakach. Moi przyjaciele to Ci sami ludzie, z którymi chodziłem do przedszkola, szkoły, piłem pierwsze piwo, poznawałem świat. Znam się z nimi prawie trzydzieści lat i nie umiemy się doczekać naszych spotkań. Mogę mieszkać wszędzie, a mieszkam na tym samym osiedlu na którym się wychowałem, w Bytomiu. Mieście uważanym za jedno z najbrzydszych w Polsce, a dla mnie najpiękniejszym.
Wizerunek kabareciarza przeszkadza w walce o ważne sprawy?
Hmmm, ciekawe pytanie. Zależy i tak i nie. Pomaga, bo ludzie z Tobą sympatyzują. Przeszkadza, bo nie traktują tego tak poważnie jak Ty. Wkurwia mnie, że żyjemy w tak pięknym kraju, jesteśmy naprawdę świetnym narodem a pozwalamy aby rządziła i manipulowała nami banda patałachów i daromzjadów, którzy w dupie mają co będzie pojutrze, byle nachapać się na dzisiaj i jutro. Nawet jak strajkujemy to na czele stają dorobkiewicze, którzy pod pretekstem ochrony, wykorzystują biednego Kowalskiego, który z bezsilności pójdzie już za byle kim. Nie wspomnę o idiotach na najwyższych szczeblach, którzy już za chwile rozpierdolą cały ten świat, bo Ci nam nie płacą za gaz, bo ten narysował fiuta na mahometa, bo ten ma kaprys i akurat pod ręką czerwony przycisk, a tym pasuje bo i tak są na innym kontynencie. To gówno ich to obchodzi, bo jak się rozdupcą to oni im to odbudują i nakręcą sobie upadającą gospodarkę... i tak do usranej śmierci. No i sam widzisz jak to brzmi. Pluje prawdą a oczekuje się żebym czarował śmiechem...