MOTOCYKL I BEZPIECZEŃSTWO
Połowa września, piątek, godzina 22. W mieście zrobiło się ciemno, po ciężkim tygodniu pracy wszyscy mieszkańcy ze znajomymi wyruszyli w miasto – ale nie Ty. Twoje plany znacząco odbiegają od tych, które realizują znajomi i przyjaciele. Schodzisz do garażu i oczom ukazuje się obiekt twoich westchnień: 180-konny motocykl. Wyjeżdżasz z osiedla, pojawiają się pierwsze światła.
Wszędzie pusto, jedynie przy budce z kebabem na rogu stoi kilku wyraźnie zainteresowanych jedzeniem i maszyną klientów, czekają aż ruszysz, tylko po, to żeby usłyszeć ryk ogromnego, jak na motocykl, silnika, wspomaganego przez układ wydechowy, który dodatkowo pogłębia dźwięk wydawany przez maszynę. Na drugim pasie pojawia się inny kierowca, powoli wdusza pedał gazu pokazując brzmienie swojego
3-litrowego V8 – jesteś spokojny, wiesz, że twoja Yamaha w ciągu niespełna trzech sekund osiąga 100 na godzinę. Tymczasem kierowca auta uznaje, że kwestią honoru jest pokazanie wyższości czterośladu nad jednośladem, dla Ciebie to jedynie zabawa. Znasz swój pojazd i wiesz, co potrafi. Pojawia się żółte światło – pierwszy bieg już dawno jest wbity, drobny skok adrenaliny i gwałtowny ruch nadgarstkiem – na zegarach w ciągu chwili pojawia się 150 na godzinę, a to dopiero drugi z sześciu biegów… ale zaraz, zaraz! Gdzie przeciwnik? Zniknął, jesteś zwycięzcą! Drobna wieczorna zabawa dobiegła końca, stres z całego tygodnia zniknął wprost proporcjonalnie do wzrostu obrotów – TYLKO CO Z BEZPIECZEŃSTWEM kierowcy auta i Twoim?
Dzięki wielu kampaniom społecznym dotyczącym zdrowia uczestników ruchu drogowego, kwestia bezpieczeństwa w ostatnich latach uległa znacznej poprawie. A jednak mimo tego, nadal widać na drodze wielu motocyklistów – chojraków, motocyklistów – ryzykantów, którzy dosiadają potężne maszyny, zabezpieczeni jedynie w kask (najczęściej najtańszy). Nie do końca wiadomo, czy wynika to z ignorancji, brawury czy też braku doinformowania, jednak jedno jest pewne – motocykl zawsze był, jest i będzie jedną z najkrótszych dróg pod ziemię. Zatem, jak temu zaradzić?
Podstawowa i najprostsza forma ochrony to odpowiedni strój. To, że ubierzesz długie spodnie i grubą bluzę nie spowoduje wzrostu twojej odporności do poziomu skóry niedźwiedzia.
Faktem jest jednak to, że motocyklizm nigdy nie był, nie jest i nie będzie tanim sportem. Zakup odpowiedniego stroju niekiedy dwukrotnie przerasta cenę motocykla, znacząco zmniejszając tym samym budżet początkujących riderów. Na kask z mocno średniej półki potrzebujemy ponad 400-500 złotych. Strój zaś należy dobrać w zależności od motocykla i preferowanego stylu jazdy. Przy agresywnej jeździe na motocyklu stricte sportowym, lepiej sprawdzi się skórzany kombinezon, jest on najbardziej wytrzymały ze wszystkich form ochrony, jednak tym samym najdroższy. Jeśli natomiast bardziej cenimy sobie wygodę oraz turystykę, powinien w pełni wystarczyć kombinezon tekstylny. Buty i rękawice również dobieramy według preferencji sportowych, turystycznych lub miejskich. Sprawa ma się zupełnie inaczej w wypadku off-roadu, tutaj stawia się głównie na zbroje motocyklowe, gdyż ochronić mają one przed groźnym tarciem o asfalt. Cena całego stroju to niekiedy kilka tysięcy złotych, oczywiście różne marki prezentują różną jakość i tym samym różne ceny. Lepiej jednak kupić tańszą maszynę i zadbać o odpowiedni strój, aniżeli narazić się na poważny uszczerbek na zdrowiu. Jeśli nie stać nas na zakup odpowiedniej odzieży, to lepiej odpuścić też zakup motocykla. Nie dziwi to, że z powagi sytuacji i ważności ochronnej odzieży nie zdają sobie sprawy młodzi początkujący motocykliści, użytkownicy sportowych lub turystycznych maszyn, ale zdumiewa widok oldboy’ów na chromowanych cruiserach w skórzanych kamizelkach - im też grozi „gleba”, nie są przecież kotami i nie mają dziewięciu żyć. Wielkim błędem jest także dobieranie stroju w zależności od mocy i pojemności motocykla, przecież tak samo zaboli wypadek przy 100 km na godzinę na chińskim 15-konnym skuterze, jak i na wyżyłowanym 130-konnym Suzuki.
Na bezpieczeństwo wpływ ma również zakup samego motocykla. Nie można kupować tych najtańszych i najbardziej wyeksploatowanych egzemplarzy. W jednośladzie sprawność techniczna jest znacznie ważniejsza niż w aucie, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Należy dbać o maszynę, ona odpłaci się tym samym, gdy będziemy zmuszeni gwałtownie zahamować lub szybko pokonać ostry zakręt.
Dla zachowania bezpieczeństwa równie ważna, co dobra forma naszego jednośladu, jest dbałość o umiejętności. To one są głównym miernikiem bezpieczeństwa motocyklisty. Należy mierzyć siły na zamiary, wybieranie najmocniejszej dostępnej w naszym pułapie cenowym maszyny nie jest dobrym pomysłem. Lepiej zacząć od mniejszego i poręczniejszego sprzętu tak, aby powoli zdobywać umiejętności i oswajać się z brakiem poduszek powietrznych. Każdy powinien także odwiedzić bardzo ważne 3 miejsca zanim stwierdzi, że jeździ dobrze na danej maszynie: tor wyścigowy – aby zrozumieć technikę pochylania maszyny i błyskawicznego pokonywania zakrętów, ¼ mili – aby nauczyć się płynnego ruszania i sposobu działania sprzęgła oraz plac manewrowy – w celu nauki drobnych i powolnych manewrów, które wbrew pozorom bywają równie trudne, co dwa poprzednie. Należy pamiętać także o tym, że nawet drobne hamowanie może sprowadzić do poziomu asfaltu – tym samym należy myśleć za innych, skupiać całą swoją uwagę na drodze. Jeśli ktoś wymusi na nas pierwszeństwo, a my zareagujemy w zły sposób, możemy wbić się w czyjeś auto lub przeszlifować parę dziesiątek metrów asfaltu.
Czy da się uniknąć „gleby”? Cóż, pierwszą zaliczyłem już na placu manewrowym. Była drobna, jednak nieco krępująca. Instruktor, który jest również czynnym motocyklistą, pocieszył mnie jednak, że „motocykliści dzielą się na tych, którzy już mieli swój pierwszy raz z asfaltem i na tych, którzy mają go przed sobą. Kwestia czasu”. Jedyne, co może uchronić przed jej skutkami to brak brawury i odpowiedni strój. Ale na częstotliwość czyszczenia asfaltu własnym ciałem wpływają przede wszystkim umiejętności, sprawność motocykla i wyobraźnia, która pozwala przewidzieć ruchy pozostałych kierowców.
Życie motocyklisty to ciągłe poprawianie własnych umiejętności, to nie szarża, a droga krajowa to nie tor wyścigowy.
Adam Lambryczak
XXV Liceum Ogólnokształcące im. Generałowej Jadwigi Zamoyskiej w Poznaniu
----------------
Artykuł powstał w ramach wspólnego cyklu Miastopoznaj.pl oraz liceów z wielkopolski.