JEDYNY TAKI ZAKŁAD W POLSCE, A MOŻE NAWET NA SKALĘ CAŁEGO POZNANIA?
Trwa walka o przetrwanie Zakładu. Tym razem nie chodzi jednak o Zakłady Cegielskiego, stocznie, czy inny symbol. Chodzi o przetrwanie przestrzeń do działania, w której antropolożka kulturowa staje się stolarką, grafik komputerowy staje się spawaczem a Ty możesz tam zostać zakładnikiem!
Agata***
Jestem antropolożką kulturową. W Zakładzie odpowiadam za stanowisko stolarskie i organizację spotkań, jak to nasze teraz. Zawodowo pracuję z migrantami. Wydaje mi się, że wykształcenie ma znaczenie, bo umiejętności zdobyte na studiach wykorzystuję w kontaktach z ludźmi. Zakład, to przede wszystkim ludzie!
Tak, zajmuje się stolarką (śmiech). Wiesz, nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z obróbką drewna, elektronarzędziami, czy większymi maszynami. Ale wymagała tego ode mnie sytuacja. Postanowiłam więc, że chętnie wejdę w ten temat (śmiech). Stworzyłam sobie z tego ciekawą odskocznię od codzienności. W zakładzie zawsze mogę sobie w czymś podłubać, to jest zupełnie inny świat a jednocześnie ciągle praca z ludźmi. Czyli istnieje jakieś spoiwo między codziennością a światem Zakładu w moim przypadku.
Bardzo dużo się tutaj nauczyłam. Potrafię już odróżniać rodzaje drewna, wiem jakie są techniki łączenia. Nie nazwałabym siebie stolarką, bo umiem jeszcze za mało i jeszcze wiele przede mną. Wciąż jednak się uczę, podsłuchuję co dzieje się na warsztatach, zawsze podpytuje jeśli widzę, że ktoś robi coś ciekawego. Równocześnie fantastyczne jest to, iż ciągle mogę rozwijać swoje umiejętności, nie tylko w stolarce.
I takich jak ja jest w naszym Zakładzie mnóstwo. Paweł Jankowski był grafikiem komputerowym, studiował wzornictwo, psychologię. Dziś spawa konstrukcje metalowe! Tak się wkręcił w spawanie, że jest tym całkowicie pochłonięty. Wielu ludzi z humanistycznym wykształceniem weszło w te fizyczne, brudne, ciężkie fizycznie prace i robią to z najczystszą przyjemnością!
Zakład
Zakład jest często tak bardzo różnorodny, że czasami trudno określić czym tak naprawdę jest. To przede wszystkim makerspace, czyli przestrzeń warsztatowa. Z jednej strony, po prostu przestrzeń wyposażona w zróżnicowane narzędzia i maszyny do których dostęp mają zwykli ludzie. Z drugiej strony społeczność. Pewna wspólnota, która tworzy to miejsce.
Stanowiska zakładowe bardzo rozrosły się przez dwa lata naszej działalności. Zakład jest w tej chwili bardzo zróżnicowany. Jest przestrzeń brudna, gdzie ludzie mogą działać na ślusarni, spawalni, stolarce. Pracować nad renowacją starych mebli. W przestrzeni czystej przede wszystkim socjal, czyli miejsce gdzie można usiąść przy kawie, porozmawiać z innymi zakładnikami, wymienić się koncepcjami. Często toczą się tam różne rozkminy projektowe. W głowach dzieją się wtedy różne rzeczy. W czystej jest też cała elektronika, stanowisko druku 3D, plotery, krawiectwo i studio foto.
Te działki, czy stanowiska, były tworzone tylko ze względu na potrzeby ludzi działających u nas. Gdy widzieliśmy potrzebę nauczenia się czegoś lub korzystania z czegoś, to staraliśmy się doposażyć Zakład o takie lub inne urządzenie.
Zwykły Kowalski w Zakładzie
Tak prosto z ulicy można było do nas zajść tylko w godzinach otwarcia. A jeśli zakład był otwarty, to zawsze ktoś z opiekunów działek miał dyżur i tak samo będzie w nowym miejscu. Więc zwykły Kowalski zostałby przede wszystkim bardzo miło powitany, na pewno z uśmiechem! Pokazujemy wtedy Zakład, stanowiska pracy, pokazujemy też efekt działań w ramach naszej przestrzeni. To mają być impulsy do uruchomienia wyobraźni.
Na początku dostęp dla nowego zakładnika jest ograniczony. Nie od razu można korzystać ze wszystkich narzędzi i maszyn. My, opiekunowie stanowisk, możemy już przeszkalać z obsługi elektronarzędzi. Więc takie rzeczy jak szlifowanie i wiercenie bez problemu można robić praktycznie od razu. Ale by mieć dostęp do choćby pilarki, piły stołowej, przecinarki taśmowej absolutnie trzeba przejść przeszkolenie. Korzystanie z takiego sprzętu nieodzownie wiąże się z ryzykiem ucięcia sobie palca na przykład, czy coś w tym stylu. Na szczęście do tej pory nic poważnego się nie stało. Preferujemy podchodzenie do tych maszyn z szacunkiem. Nie da się ukryć, że stawiamy też bardzo mocno na edukacje naszych zakładników. Tu warto wrócić do społeczności, o której mówiłam. Niezwykłe jest to, gdy obserwujemy, jak bardziej doświadczeni członkowie naszego Zakładu pomagają tym, którzy przeszkolenie z nową maszyną mieli niedawno i jeszcze sobie nie radzą. Czyli od początku istnieje w naszej przestrzeni taka wymiana wiedzy oraz umiejętności.
Remonty czy twórczość?
Przestrzeń jest tworzona adekwatnie do ludzi tam przebywających. Jeśli masz pomysł na stanowisko lub chcesz stworzyć swoją pracownię, jak Piotrek Krzyk, który ma w Zakładzie studio fotograficzne, to do dzieła! Oczywiście, czasami przychodzili ludzie na chwilę, żeby na przykład dociąć sobie szafeczkę, bo mają akurat remont w domu, ale zdecydowana większość naszej działalności to twórczość własna zakładników.
W moim odczuciu, jest to przestrzeń dla pasjonatów, majsterkowiczów i ludzi, którzy chcą na żywym organizmie sprawdzić, czy spawanie, stolarka albo inna rzecz może stać się ich hobby. I wiesz, po jakimś czasie okazuje się, że zwykłe zainteresowanie staje się pracą, formułą na życie. Mieliśmy przyjemność obserwować przypadki, w których ktoś, po organizowanych przez nas warsztatach, zrywał ze swoim dotychczasowym zawodem i zaczynał działać w tym wyuczonym u nas. Te zawody zwykle znajdują się na dwóch przeciwległych biegunach! Więc super, super, super!
Komórka terrorystyczna
Mówimy na członków Zakładu zakładnicy, to taka gra słów. Jednak to słowo idealnie pasuje, bo jeśli wsiąkniesz w Zakład, to mam takie wrażenie, nie da się z tym skończyć. Przez dwa lata często widzieliśmy jak ktoś załapywał bakcyla i już wtedy z nami zostawał. Stawał się zakładnikiem tego miejsca.
Jest to też troszeczkę nawiązanie do Poznańskich Zakładów Graficznych. Ale przede wszystkim nazwa Zakład wzięła się z potrzeby chwili. My w bardzo spontaniczny sposób stworzyliśmy to miejsce. Potrzebowaliśmy nazwy a ta „Zakład” wydawała nam się całkiem dobra (śmiech). Innymi słowy, wszyscy, którzy tam działają, wspierają są… zakładnikami!
Mniej przyjemne klimaty
Na terenie PZG utworzyło się fajne zagłębie twórczo-projektowe. My, gdy tam wchodziliśmy ze swoim projektem, to już było chyba sześć różnych pracowni. W okresie największej świetności około sześćdziesięciu! Tam naprawdę zaczęło się życie. Niestety, tak jak my, pozostali również muszą opuścić teren, gdyż został on sprzedany. Obecny inwestor ma inne plany wobec tej przestrzeni i nikogo z nas w tych planach nie ma. Mieliśmy się wyprowadzić do końca kwietnia, na szczęście udało nam się to przedłużyć do końca maja.
W tej chwili ważą się losy Zakładu. Głównie dlatego, że długo nie mogliśmy znaleźć miejsca, do którego udałoby się go przenieść. By nasza przestrzeń mogła funkcjonować bez przeszkód, muszą być spełnione pewne warunki, których niestety w żaden sposób przeskoczyć się nie da. Nie będę ukrywała, że dużym wsparciem jest dla nas Urząd Miasta z Panem wiceprezydentem Wiśniewskim na czele.
Na szczęście, udało nam się znaleźć nowe miejsce. Jest to budynek starej papierni przy ulicy Szyperskiej. Oczywiście, koszty inwestycyjne są tam ogromne. Ta kwota minimalna o którą staramy się za pośrednictwem portalu PolakPotrafi.pl, to zastrzyk, który pozwoli nam rozpocząć przygotowania do pracy w tamtym miejscu. Ten budynek trzeba przede wszystkim osuszyć, doprowadzić prąd, przecieka tam dach. Generalnie, to miejsce przez długi czas było zupełnie opuszczone. W dalszej kolejności myślimy o ogrzewaniu. Tam po prostu nic nie ma. Wchodzimy do przestrzeni, która jest lekko zrujnowana i wymaga przystosowania. Więc dzięki Waszemu poświęceniu, każdej złotówce, którą nam podarujecie, będziemy mogli uruchomić jedno piętro, a w przyszłości kolejne.
My jesteśmy fundacją i nie mamy żadnych środków inwestycyjnych. Składki członkowskie i środki z odpłatnych warsztatów wystarczyły nam tylko na pokrycie kosztów wynajmu poprzedniego miejsca i opłaty. Dlatego sami nie jesteśmy w stanie uratować Zakładu. Stąd pomysł by poprosić Was, Poznaniaków, Polaków, ludzi o pomoc. Jeszcze tylko 2 dni. W tej chwili brakuje nam do kwoty minimalnej lekko ponad tysiąc złotych. Jeśli do godziny 14 w niedzielę nie uda się uzbierać tych pieniędzy, wszystkie datki wrócą na konta darczyńców.
Jeśli tak się stanie, to Poznań straci wyjątkową i co warto podkreślić oddolną inicjatywę. Straci miejsce, które stworzyło się z ludzi, mieszkańców Poznania. My oczywiście nie jesteśmy jedynym fablabem w Polsce, nie byliśmy też pierwsi. Ale dziś można powiedzieć, że jesteśmy jednym z największych, jeśli nie największym takim przedsięwzięciem w naszym kraju. A w planach mamy dalszy rozwój. Nawiązanie współpracy z uczelniami wyższymi, ze szkołami. Nadal chcielibyśmy aby Zakład był miejscem, w którym ludzie mogą sprawdzić czy na przykład spawanie jest czymś co chcą robić w życiu. Ta przestrzeń jest miejscem, które umożliwia przetestowanie ścieżki życia, którą chce się obrać. Ale bez Waszej pomocy, to miejsce bezpowrotnie zniknie z mapy Poznania…
*Aby pomóc Agacie i uratować Zakład wchodźcie tu: https://polakpotrafi.pl/projekt/zaklad Gdyby pisaliśmy ten tekst Zakładowi brakowało jeszcze kilku tysięcy złotych do celu, teraz już wiemy, że udało się go zrealizować. Każda złotówka się jednak przyda!
** Twórcy Zakładu organizują pożegnalne spotkanie na terenie PZG w niedzielę między 9 a 16 czeka tam na Was wiele atrakcji. https://www.facebook.com/events/1218937581451780/
***Agata Pakieła – etnolożka, animatorka, psycholożka i mediatorka. Zawodowo pracuje z migrantami. W Zakładzie odpowiada za stanowisko stolarskie oraz organizację spotkań, kontakt z mediami i uczelniami.