REBEKA: „DAVOS" JEST BARDZO SUGESTYWNA. PRZENOSI OD ŚWIETLISTEGO PORANKA PO NOCNY KLUB
Tak o swojej nowej płycie mówi Iwona Skwarek, wokalistka Rebeki. Duet był jedną z gwiazd tegorocznej edycji festiwalu Enea Spring Break. W rozmowie z nami zarejestrowanej przed koncertem Iwona i Bartosz opowiedzieli nam o swoim nowym krążku, inspiracjach muzycznych i najbliższych planach
Marta Poprawa: Spotykamy się przy okazji festiwalu Enea Spring Break. Zgodzicie się ze mną, że Poznaniowi brakowało takiej imprezy. Jak ją oceniacie w porównaniu z innymi tego rodzaju wydarzeniami w Polsce?
Bartosz Szczęsny: Nie tylko w Poznaniu. W Polsce brakowało takiego festiwalu.
Iwona Skwarek: Festiwal wypada lepiej niż niektóre tego typu zagraniczne festiwale. Miejska tkanka poznańska bardzo fajnie się wpisuje w ten pomysł, by w małych klubach rozsianych dosyć blisko siebie odbywały się koncerty. Odległości są idealne, bez problemu można przemieszczać się pomiędzy klubami i eksplorować młodą polską scenę muzyczną. A sala w zamku, gdzie będziemy dziś grać jest niesamowicie dobrze przygotowana, ma dobre światło i nagłośnienie.
Bartosz Szczęsny: „Davos” jest różnorodnie skrajna
W ubiegłym miesiącu ukazała się „Davos”, Wasza druga płyta. Możecie opowiedzieć jaka ona jest i dla tych, którzy jej jeszcze nie wysłuchali, czy jest ona zbliżona do „Hellady” czy może będą jakieś elementy zaskoczenia?
Bartosz: Jest zdecydowanie skrajna, tzn., że utwory radosne są bardzo radosne, a smutne są bardziej smutne. Jest różnorodnie. Nie zmieniliśmy jakoś zupełnie stylu przez poszerzenie palety, którą mieliśmy. Jest taka, jaką chcieliśmy żeby była. Ciągle są piosenki, ciągle jest dużo elektroniki, są też gitary. My ją określamy, że jest bardziej jak koncert po pierwszej płycie. Zobaczymy jak będą wyglądać koncerty po drugiej płycie.(śmiech)
Iwona: Myślę, że można powiedzieć o niej, że jest to trochę elektroniki, trochę piosenek, dużo emocji, pulsu, taneczności. Jest też dużo filmowości, tak mi się wydaje. Jest to taka muzyka, która przenosi do różnych miejsc i jest bardzo, bardzo sugestywna. Od świetlistego poranka po nocny klub.
Słuchając Was wydaje się, że brzmienie jest pełne, uzupełnione jeszcze wokalem Iwony, sprawia wrażenie, ze niczego więcej nie potrzeba. Artyści mają jednak to do siebie, że wprowadzają innowacje, eksperymentują itd. Na „Davos” słyszymy więcej gitary niż było do tej pory…
Bartosz: Gitara była zawsze obecna w Rebece, mimo, że nie miała jakiejś dominującej roli. W trakcie koncertowania z druga płytą, Iwona kupiła sobie piec gitarowy i to dosyć zmieniło ekspresję. To była trochę ewolucja, potrzebna była kasa, sprzęt. Wiadomo, że nie było tak jak teraz.
Iwona: Przy nagrywaniu Hellady gitara, której używaliśmy do nagrań nie stroiła. Musiałam do każdego akordu ją przestrajać, a potem to cięliśmy w komputerze. Niedawno kupiłam bardzo dobrą gitarę, starego Fendera plus piec, którego używa też Anna Calvi, moja wielka idolka. I faktycznie to dużo zmieniło, chociaż wydaje się, że na tej płycie aż tak dużo gitary nie ma. Jest ona takim bardzo ładnym smaczkiem.
Bartosz: I dość wyrazistym. Nieraz porządnie ryknie. Nie jest ona schowana, nie jest to jakieś pitu, pitu, trzeci plan. Jeśli się pojawia to wiadomo, że to jest gitara. (śmiech)
Iwona: Na koncertach jest jej więcej. Przearanżowaliśmy niektóre numery z „Hellady”, np. w „Nothing to Give” nie ma gitary w nagraniu ale na live gra pierwsze skrzypce. To jest fajne, bo gitara też zmienia możliwości ekspresyjne muzyka na scenie. Przy syntezatorze raczej się stoi, a z gitarą można pobiegać.
Na „Davos” można usłyszeć również Wasz pierwszy kawałek w języku polskim. W jakich okolicznościach powstał ten utwór?
Iwona: „Białe Kwiaty” powstały spontanicznie, jako wyraz chwili. Brałam udział w małym koncercie na ogródku jednego z Łazarskich bloków. Był to koncert życzeń, grałam covery zaproponowane przez mieszkańców. Obcowanie z Maanamem, Grechutą, Czerwonymi Gitarami mnie natchnęło. Tekst chciałam utrzymać z dala od współczesnych słów takich jak sms czy cyfrowy świat (śmiech) dlatego brzmi trochę jak ze starych lat, trochę poezji i niedopowiedzenia.
Rebeka powstała w 2008 roku, po dwóch latach dołączył Bartosz. Jak to się stało, że zaczęliście ze sobą grać?
Iwona: Zaczęło się od tego, ze szukałam kogoś, kto pomoże mi dokończyć moje szkice, które były już wprawdzie elektroniczne i syntezatorowe jednakże produkcyjnie były bardzo amatorskie. Miałam bardzo dużo pomysłów ale potrzebowałam kogoś, kto by to trochę poskromił i pomógł mi je skończyć. I tak się stało, że moja znajoma umieściła filmik Bartka na swoim wallu na Facebooku i moja reakcja było: Wow, super, może to jest akurat taki ktoś. Szukałam wcześniej wśród innych osób ale to były strasznie dziwne przypadki i cieszę się, że to się tak szybko skończyło (śmiech). Bartek znał mnie wcześniej, jeszcze z czasów koncertów z Hello Dog i sam chciał napisać do mnie tylko, że jak sam mówi, nie chciał podkradać zespołowi wokalistki. Nie wiedział chyba wtedy, ze mam solowy projekt. Coś nas do siebie pchało.
Iwona Skwarek: Nasz pierwszy wspólny utwór był jednym z bardziej innowacyjnych dla nas
Zrozumieliście się od razu, czy proces docierania się był długi i intensywny?
Iwona: Nie było tak, ze się od razu rozumieliśmy super, trochę błądziliśmy. Pamiętam taki moment, że na początku robiliśmy jedna piosenkę przez pół roku i powiedziałam: Dosyć tego, kończmy to, te jest bez sensu! (śmiech) Wtedy stwierdziliśmy, ze właściwie po co my te piosenkę męczymy, przecież możemy zrobić inną. I w trzy tygodnie zrobiliśmy „Fail”, jeden z najbardziej innowacyjnych utworów dla nas.
Niemal każdy artysta przyznaje się do inspiracji, ma swoje autorytety muzyczne. A czy Wam tworząc kołaczą się jakieś inspiracje właśnie, czy to już jest ten moment, że jesteście na tyle dojrzali, że pozostają one z boku, a na pierwszym planie jest słuchanie głosu wewnętrznego i tworzenie tego co świadczy o Waszej indywidualności?
Bartosz: Myślę, że zawsze tak było. Inspiracje oczywiście istnieją ale człowiek robi tak jak czuje. Chyba że, mówię tu z perspektywy producenckiej, robię sobie czasem ćwiczenia polegające na tym, że próbuje zrobić coś, co już powstało. Jeśli chodzi o sztukę, to w pewnym momencie w podświadomości są z tyłu głowy artyści, których się słuchało wcześniej. Coś się nam podobało w muzyce i siłą rzeczy do nich sięgamy. Inspiracje są z bardzo różnych rejonów, ale powstaje indywidualna mikstura. Musisz też mieć wyobrażenie tego, co chcesz zrobić, realizować początkową koncepcję. Ale jest to koncepcja realizowania siebie a nie zbliżenia się do idoli.
Iwona: Ja mam czasem tak, że dźwięki mi wychodzą ot tak, coś mi w duszy gra. Dziś takie, a jutro inne. Ale mam tak, że np. słucham czyjejś linii basu i myślę, że jest to super, płynie, że ja też chcę coś takiego zrobić co będzie płynąc i pulsować. Ale jest to takie bardziej tego typu inspiracja niż: A teraz skopiuję dźwięki i zrobię to dokładnie tak samo. Chodzi o małe smaki, których gdzieś tam nigdy nikt by nie połączył z danym artystą czy utworem. Często jest też tak, że możemy sobie wyobrażać, że zrobimy taki a taki bas, a wychodzi zupełnie inny. To jest fajne, bo jest to szukanie swoich możliwości i granic twórczych. Ale oczywiście ja mam swoich ukochanych artystów idoli. Na pewno Anna Calvi zmieniła to, jak podeszłam do gitary. Istotne było to, że to była kobieta, która grała na gitarze. Nigdy nie popatrzyłam na faceta, który gra na gitarze jako na wzór, w przypadku Calvi pomyślałam: Ja chcę grać tak jak ona! I dlatego mam taką teorię, że więcej chłopaków gra na gitarze, bo nie ma tych dziewczyn- idolek, Dzięki Annie zobaczyłam jak można bardzo prostym dźwiękom poprzez ekspresję nadać bardzo dużą dynamikę. W tym sensie wpływają na mnie idole. Chciałabym robić tak piękną muzykę jak oni, ale nie taka samą.
W planach Open Air i Sziget na Węgrzech
Jakie są Wasze plany po koncercie na Spring Break?
Iwona: Kończymy trasę, potem będziemy grać różne plenery. Akcję promocyjną mamy już właściwie za sobą. Pewnie będziemy doszlifowywać live i kto wie, może zabierzemy się za nową płytę . (śmiech)
Może skończycie ten kawałek, który powstawał sześć miesięcy? (śmiech)
Bartosz: Pomyślałem o nim. Ale nie, chyba nie (śmiech)
A w Poznaniu zobaczymy Was jakoś wkrótce?
Bartosz: Już nigdy (śmiech)
Iwona: Będziemy grać jakiś koncert w plenerze. Nie mogę sobie teraz przypomnieć kiedy, ale na pewno będziemy tu grać. Oprócz tego pojedziemy na pewno na Open Air , na festiwal Sziget na Węgrzech. Na razie chyba tyle.
A macie czasem wolne? Co robicie w wolnym czasie?
Iwona: Staramy się go wygospodarowywać.
Bartosz: ładnie powiedziane (śmiech). Ja ostatnio robię dużo zdjęć. Choć właściwie nie w wolnym czasie tylko przy okazji. Jeżdżę rowerem, czytam książki, zobaczę jakiś film. To co normalni ludzie robią (śmiech)
Iwona: Jak mam czas na odpoczynek, to marzę, żeby być nad jakąś wodą i się kąpać. To jest dla mnie najlepszy odpoczynek, na plaży wśród fal.
Bartosz: Mało było tego wolnego czasu ostatnio…
Iwona: Ale teraz będzie lepiej. Skończył się nam chyba ten najbardziej gorący czas, który trwał trzy lata (śmiech)
fot. Arek Nowakowski