SAE AERODESIGN POZNAŃ: OSTATNIE CHWILE PRZED ZAWODAMI
Jak ktoś patrzy na te nasze samoloty, to pewnie sobie myśli: a co w tym takiego trudnego wziąć i to posklejać. A to nie jest wcale takie proste. Każdy z tych elementów musi być wzięty do ręki, odpowiednio docięty, doszlifowany, przyklejony, to wszystko zajmuje jednak trochę czasu i przede wszystkim wymaga cierpliwości – mówią członkowie ekipy SAE Aerodesign Poznań, którzy w środę wylatują na kolejne zawody.
Anna Kowalewska: Na początek krótka prezentacja.
Michał Próchnicki: W zespole działam od ponad dwóch lat i zajmuję się budową samolotu mMcro oraz wygłaszaniem prezentacji przed sędziami.
Jakub Miśko: Jestem chyba najmłodszy stażem w drużynie, bo tak właściwie jestem tutaj od sierpnia. Generalnie zajmuję się konstruowaniem naszych projektów, fazą projektową i obliczeniową, a następnie konsultacjami z technologiami oraz finalnym złożeniem.
Mateusz Podziński: W kole zajmuje się organizacją i budową w klasie Regular.
Anna Kowalewska: W kole... to tak fajnie, niegroźnie brzmi, a przecież działacie na szerszą skalę i w tym zespole od dwóch lat.
Michał: Tak, dobre dwa lata.
A czy to prawda, że na ostatnich zawodach w Kalifornii usłyszeliście od sędziego: „a co by było, gdybym chciał wasz model kupić i sprzedawać seryjnie?”
Michał: Tak, padło takie pytanie przy prezentacji samolotu Micro. Opowiedzieliśmy, ile mniej więcej kosztują materiały, następnie marża i robocizna. (śmiech)
„W czasie zawodów na Florydzie, pomimo tego, że wysłaliśmy skrzynię odpowiednio wcześnie, ona z takich czy innych powodów, została przetrzymana i prawie na te zawody nie zdążyła.”
O waszych sukcesach można przeczytać na waszej stronie internetowej oraz na Facebooku. Trochę tego jest; np. w zeszłym roku w Kalifornii byliście na podium aż pięć razy. Zajęliście m.in. pierwsze miejsce za raport techniczny w klasie MICRO, 2. za raport techniczny w klasie REGULAR... Ale czy wszystko układało się tak kolorowo? Na Florydzie mieliście chyba jedną, całkiem stresującą przygodę.
Mateusz: W czasie zawodów na Florydzie, pomimo tego, że wysłaliśmy skrzynię odpowiednio wcześnie, ona z takich czy innych powodów, została przetrzymana i prawie na te zawody nie zdążyła. Dostaliśmy ją dosłownie w dzień zawodów, na kilka godzin przed, więc mieliśmy bardzo mało czasu, żeby to wszystko poskładać i przygotować do jakiegoś działania. Gdyby to się nie udało, to mielibyśmy problem, bo my byliśmy na miejscu, a nie byłoby samolotów.
Michał: W piątek o godzinie 7.30 przyszła skrzynia, a o 11.00 zaczynała się prezentacja lub inspekcja techniczna, na której był wymóg, że samolot musi być złożony. A my o tej 7.30 odbierając skrzynię, musieliśmy wypakować wszystkie materiały, narzędzia, a potem to wszystko złożyć i jeszcze dojechać na lotnisko.
Ale wszystko się udało.
Michał: Udało się, ale było nam bardzo gorąco, bo faktycznie baliśmy się, że nasz udział w zawodach będzie zagrożony. Na szczęście dojechaliśmy na czas i wszystko dobrze się skończyło. Była też druga taka sytuacja, również na Florydzie, która przydarzyła się ekipie z Wrocławia. Lecieli samolotem.... tak bardzo ładnie lecieli, że swoim modelem przebili przeszycie prawdziwego samolotu. Później pojawił się komentarz, że dla pilota nagroda, a samolot do nauki latania. Potraktowali go ulgowo, gorzej jakby kazali mu zapłacić.
To faktycznie pilotowi musiało być gorąco! A coś jeszcze przychodzi wam do głowy? Może niekoniecznie stresującego...
Mateusz: Ogólnie jest kilka kolejek lotu i w tej ostatniej każdy pakuje do samolotów tyle obciążenia, ile ma i te samoloty naprawdę lecą na krytycznych parametrach. Do tego w Kalifornii jest w miarę ciepło i takim samolotom ciężej jest latać. I właśnie w takim naszym ostatnim locie, pilot niestety nie zauważył wyschniętego drzewa. Faktycznie w odległości 150-200 metrów było ono niewidoczne i niestety o nie zahaczył. Samolot obrócił się i spadł, to też było stresujące.
Michał: Mało czasu, żeby naprawić samolot, a tu kolejna kolejka i trzeba było zdobyć punkty, żeby utrzymać się na podium, więc też taka trochę adrenalina.
W ogóle dla mnie bardzo przyjemną sprawą są loty, bo wówczas jest chwila wytchnienia po tym całym ciężkim okresie przygotowań.
Ania: No bo raczej latać lubicie wszyscy.
Michał: Tak, tak... bo raczej z nas nikt nie ma lęku. Ty masz lęk?
Jakub: Ja nigdy nie mam. (śmiech)
Wcześniej rozmawiałam z Michałem o tym, że część z was pilotuje.
Mateusz: Ja latam na paralotniach, jestem natomiast po szkoleniu teoretycznym szybowcowym i mam taki plan na wakacje, żeby sobie polatać.
Akrobacje też?
Mateusz: Nie, nie! To wszystko stopniowo. (śmiech)
Jakub: Ja niestety jestem tylko konstruktorem. Generalnie zasada jest taka, że żaden konstruktor nie wsiądzie do samolotu, który budował.
Ale kolegów można do niego wepchnąć?
Jakub: No ewentualnie. (śmiech)
„Z utęsknieniem czekamy na koniec września aż wejdą nowe regulaminy i wtedy zaczniemy je wertować i porównywać z tym, co się zmieniło.”
Najbliższe zawody tuż tuż. Za wami ciężki okres przygotowań, ostatnie osiem miesięcy spędziliście w modelarni. Jak to wszystko wyglądało tak od środka?
Jakub: Z utęsknieniem czekamy na koniec września aż wejdą nowe regulaminy i wtedy zaczniemy je wertować i porównywać z tym, co się zmieniło. Modyfikacje są zwykle takie, że nie można użyć poprzedniej konstrukcji i trzeba zbudować coś od nowa, wtedy zakładamy sobie pewne wytyczne dotyczące tego, jak mniej więcej ma wyglądać samolot i zaczynamy go projektować. To trwa ok. miesiąca, może 1,5 miesiąca, a następnie weryfikujemy czy jesteśmy w stanie ten samolot zbudować. W tym roku złożyło się tak, że do końca grudnia skończyliśmy pierwszy prototyp i oblataliśmy go do końca stycznia. W takich momentach nagrywamy mnóstwo filmów i oglądając je, zwracamy uwagę na to co dzieje się z tym samolotem i robimy poprawki. Po nich zaczynamy budować kolejne, już właściwe samoloty, które polecą docelowo na zawodach.
Mateusz: Gdy taki samolot jest już konkretnie zbudowany na zawody, to oblatujemy go i sprawdzamy ile może unieść obciążenia oraz jakie ma możliwości i czego możemy się spodziewać. Jak już jest wszystko dopięte na ostatni guzik to pakujemy skrzynię i wysyłamy.
Michał: Ważne jest też to, że przed wysłaniem samolotu, należy dostarczyć raport techniczny zawierający dane dotyczące wyglądu samolotu oraz informacje na temat tego jaka według nas jest możliwość podniesienia ciężarów. W praktyce do 7 marca mieliśmy czas, żeby ustalić jak wygląda nasz samolot i ile mniej więcej podnosi, w zależności też od tego jaka jest gęstość powietrza. Ważne jest to, że udało nam się zbudować i oblatać te samoloty przed złożeniem raportu.
Fot. Facebook: SAE Aerodesign Poznan
„Wszyscy tak mówią, że: o – jedziecie na wakacje!”
Sesję zdaliście wszyscy, to wiem. Ale czy mieliście jakieś ulgi ze strony wykładowców?
Michał: Ja akurat studiuję na budownictwie, więc myślę, że mało który wykładowca czy ćwiczeniowiec wie o istnieniu takiego koła naukowego. Nie miałem zatem żadnych ulg i trzeba było się sprężyć.
Mateusz: To co robimy jest rzeczą dodatkową i musimy ją pogodzić z nauką.
Jakub: A ja akurat w tym samym czasie zdążyłem napisać inżynierkę i ją obronić.
Gratuluję, to już jest coś!
Jakub: Ale nie powiem, przydałoby się coś takiego jak zwolnienia z niektórych przedmiotów. (śmiech)
Ale sam wyjazd jest całkiem przyjemną nagrodą za te miesiące spędzone w modelarni, naukę i generalnie: całą ciężką pracę.
Michał: Wszyscy tak mówią, że „o jedziecie na wakacje!”
Mateusz: Tak to wygląda z zewnątrz, ale u nas w ekipie jest pełne skupienie. Jak ktoś patrzy na te nasze samoloty, to pewnie sobie myśli: a co w tym takiego trudnego wziąć i to posklejać. A to nie jest wcale takie proste. Każdy z tych elementów musi być wzięty do ręki, odpowiednio docięty, doszlifowany, przyklejony... To wszystko zajmuje jednak trochę czasu i przede wszystkim wymaga cierpliwości.
A ciężko jest w ogóle zostać członkiem waszej ekipy?
Michał: Można do nas napisać, ale podejrzewam, że od października zrobimy jakiś nabór. Niektórzy z nas są na czwartym roku studiów, część na trzecim i niedługo trzeba będzie myśleć o tym, żeby przekazać pałeczkę następnym pokoleniom.
A robicie jakieś testy, sprawdzacie wiedzę?
Jakub: Nie, to wygląda raczej tak, że jeżeli ktoś do nas przychodzi, to zostaje na jedną nockę pracy, dzięki czemu wiemy jak się zachowuje, jak pracuje. To jak sobie taki człowiek poradzi wychodzi w praniu. Tak naprawdę my wymagamy podstawowych zdolności manualnych, bo wszystkiego jesteśmy się w stanie nauczyć. Generalnie chodzi o charakter i cierpliwość takiego człowieka oraz o to, czy jest w stanie się poświęcić i pracować z nami po 24/h.
Nie zachęcacie. (śmiech)
Michał: Przez to, że spędzamy ze sobą tyle czasu, ważne jest to, aby ta ekipa była zgrana. Obecnie jesteśmy zgrani i bardzo się lubimy.
Mateusz: Spędzamy ze sobą więcej czasu niż ze swoimi rodzinami.
Michał: To z jednej strony jest śmieszne, a z drugiej tragiczne, ale nie ma na co narzekać. Ważne jest to, aby była dobra atmosfera w drużynie, bo jak jest dobra atmosfera, to i wyniki przyjdą.
„Liczymy na to, że wszystkich pozytywnie zaskoczymy i oby tak było, bo na pewno są ku temu szanse!”
Kiedy wylatujecie?
Michał: W środę rano i mamy raptem 1,5 dnia na przygotowanie modeli i wygłoszenie prezentacji. Będziemy starali się wypaść jak najlepiej.
Jesteście zadowoleni ze swoich samolotów? Obloty chyba wyszły OK.
Jakub: Członek starej ekipy powiedział, że jest to chyba najlepszy model od lat.
Michał: Liczymy na to, że wszystkich pozytywnie zaskoczymy i oby tak było, bo na pewno są ku temu szanse!
Czyli trzeba za was trzymać kciuki i śledzić wasze poczynania w Internecie!
Michał: Na naszej stronie internetowej oraz na Facebooku będziemy wszystko relacjonować.
* Akademicki Klub Lotniczy Politechniki Poznańskiej weźmie udział w prestiżowych zawodach SAE AERODESIGN WEST, które odbędą się w dniach 22-24 kwietnia w Kalifornii. W ekipie prócz Michała, Kuby i Mateusza są jeszcze: Krzysztof Graczyk - lider oraz Kamil Dombek.