GRAFFITI - WANDALIZM CZY SZTUKA?
W polski krajobraz już od dawna wpisane są murale (najczęściej nielegalne) nazywane powszechnie graffiti. Przez wielu uznawane są za wandalizm, inni natomiast uważają je za sztukę uliczną wymagającą ogromnego kunsztu i własnego wkładu finansowego.
A czym jest graffiti? Odpowiedź jest prosta, to jeden z czterech elementów kultury hip-hopu, kultury będącej wyrazem buntu i ucieczki przed codziennością. Na graffiti składają się elementy graficzne, najczęściej ksywki writerów (graficiarzy) lub ich ekip, umieszczane w miejscach publicznych i to nielegalnie, przez co uznaje się je za akt wandalizmu. Niestety graffiti często mylone jest ze zwykłymi bazgrołami będącymi właśnie aktem wandalizmu. A jaki cel przyświeca graficiarzom? Czasem czysta zabawa i rozsławienie swojego imienia, czasem idea i chęć pozostawienie po sobie śladu, często kultywowanie wartości niesionych przez tę kulturę.
Każdy z nas poznaniaków na pewno miał okazję przyjrzeć się dziełom ulicznych artystów, podziwiać (albo i nie) tagi (podpisy), throw up`y (szybkie prace, wykonane przy użyciu dwóch kolorów), scratch’e (wzory wyryte np. na szybach tramwajów) i wreszcie przemyślane i kolorowe tzw. prace pełnometrażowe. Dwa pierwsze są najbardziej rozpoznawalnym wyznacznikiem stylu autora. Niewielu jednak zatrzymuje się przy nich na dłużej, niewielu zdaje sobie sprawę z umiejętności writera i poniesionych przez niego kosztów finansowych. Wszystko to składa się w jednolitą całość świadczącą o zamiłowaniu do (kolokwialnie rzecz ujmując) zajawki. Niewiele osób miało okazję porozmawiać z grafficiarzami, poczuć chociaż przez chwilę to, co oni. Udało mi się poznać kilku writerów, których przekaz jest jasny - evviva l’arte. Każdy z nich jest świadomy swoich czynów, zdaje sobie sprawę z konsekwencji, które może ponieść. Wspominał o tym jeden z warszawskich writerów - Meat - mówiąc w wywiadzie dla SULW’u, że: “przypał jest wliczony w koszta”.
Wiem, że zabazgrane mury mogą irytować, ale niektóre prace są naprawdę świetne, zwłaszcza te wykonane przez chociażby Banksy’ego czy Dondi’ego…ale polscy writerzy w niczym im nie ustępują.
Owszem, wandalizmem można nazwać pomalowany zabytek, zwłaszcza ten dokumentujący historyczne wydarzenia naszego kraju. Większość grafficiarzy jednak takie miejsca omija. Swoją uwagę skupiają na idei… ludzie ci niejednokrotnie próbują przekazać coś ważnego swoim odbiorcom. Świetnym miejscem do wykonania graffiti są mury wielkich korporacji wyzyskujących ludzi, ruiny, zniszczone stare pociągi i szarości – pozostałość po czasach sprzed 1989 roku. Mało komu przeszkadza wholetrain (pociąg pomalowany od dołu do góry, dosłownie wszędzie), według wielu wygląda on znacznie lepiej niż zwykły, brudny pociąg. Rzadkim przypadkiem jest niszczenie własności prywatnej ludzi.
Czy można z graffiti walczyć? Myślę, że nie. Miejsc pozwalających na legalne malowanie jest nadal mało, nic nie zapowiada, aby powstało ich więcej… A poza tym spokojne malowanie nie wymaga odwagi, więc i nie rozsławia imienia writera. Kary nie zatrzymają pasji grafficiarzy zarówno w Polsce, jak i na świecie.
Wandalizm? Sztuka? W wielu przypadkach dewastacja na pewno, ale i sztuka, bo warto czasem przystanąć i zastanowić się nad głębszym sensem wykonywanych “wrzutów”.
Adam Lambryczak
XXV Liceum Ogólnokształcące im. Generałowej Jadwigi Zamoyskiej w Poznaniu
-------------
Artykuł powstał w ramach "Akademii Młodego Dziennikarza" tj. wspólnego cyklu Liców w Wielkopolsce oraz portalu miastopoznaj.pl