Z POZNANIA DO SAJGONU. PODRÓŻ ROGALI ŚWIĘTOMARCIŃSKICH
Ponad 7000 mil... tyle do pokonania będą miały nasze tradycyjne rogale świętomarcińskie. - W czwartek rogale mają wyjechać z Poznania, w piątek mają być na Okęciu, następnie w poniedziałek wylatują z Warszawy, a we wtorek rano odbiorę je w Sajgonie. Cukiernia zapewnia, że zapakują tak, by zachowały jak najdłużej świeżość – mówi Łukasz Kozłowski, którego z pewnością można nazwać lokalnym patriotą.
Przygoda Łukasza Kozłowskiego ze Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania i jego żony Dominiki rozpoczęła się w sierpniu. - Powodem była chęć zobaczenia świata, przeżycia trochę przygód, rozwinięcia się i sprawdzenia w obcym kraju. Nie było to planowane, szczerze mówiąc to bilety kupiliśmy na około 3-4 tygodnie przed wylotem. W kwietniu, kiedy braliśmy ślub w ogóle nie było mowy o jakimkolwiek wyjeździe. Nasze plany były raczej związane z rodzinną Wildą – opowiada nasz rozmówca.
- Moja żona pierwsza dostała propozycję z Wietnamu, chyba na Facebooku, czy nie chciałaby przyjechać jako anglistka. Wtedy jeszcze zareagowaliśmy na to śmiechem, jednak potem przyszły konkrety i propozycje dla mnie. I zdecydowaliśmy się – dodaje Łukasz Kozłowski. - Musieliśmy pokończyć tutaj nasze prace, ja ze swojej zrezygnowałem, trzeba było wypowiedzieć mieszkanie itd. Wszystko się udało i od 14 sierpnia jesteśmy tutaj, w Sajgonie – informuje.
Choć w Poznaniu nie mieszka, wciąż tu działa
Całkowicie Poznania jednak nie porzucił. Nadal działa z kolegami z Inwestycji dla Poznania, ponadto wciąż jest radnym osiedlowym na Wildzie. - Dzięki technologii staram się cały czas pomagać – słyszymy. - O plany trudno pytać, zobaczymy jak się to rozwinie. Na pewno chcemy w czasie pobytu zwiedzić Azję, odwiedzić Nową Zelandię czy Australię, bo nigdy tutaj nie byliśmy, a to idealna okazja. Loty są bardzo tanie – przekonuje.
Nasz rozmówca wciąż podkreśla, że niezwykle tęskni za swoim rodzinnym miastem. - W moim bagażniku przyjechała ze mną książeczka ze zdjęciami Poznania, koszulka Kolejorza i szalik, z którym to wszędzie staram się wędrować i pojawiać. A także opowiadać o Poznaniu i go sławić – podkreśla.
Już niedługo wraz z żoną i polskimi przyjaciółmi, mieszkającymi w Sajgonie, będzie mógł poczuć smak lokalnego patriotyzmu. I to dosłownie.
5 kg rogali z Poznania do Sajgonu
- Chyba 21 października uświadomiłem sobie, że rogale nas ominą i to wielka strata. Jednocześnie organizujemy tutaj razem z lokalną Polonią obchody Dnia Niepodległości i podczas jednego ze spotkań, zacząłem mówić, że żal mi rogali. Sprawdziłem nawet czy da radę wysłać, ale koszty byłyby bardzo duże. Nagle trafiłem na informację, że są loty z Warszawy do Sajgonu wyczarterowanym Dreamlinerem. Nic nie szkodzić napisać, zatem napisałem sobie hasło #RogaledlaSajgonu i pod tym hasłem napisałem najpierw do LOT-u, od którego niestety nie było zbytnio odzewu. Najpierw dostałem maila do kogoś z marketingu, kto nie odpowiedział, a potem zostałem odesłany do przesyłek cargo – opowiada.
- Dopiero kilka dni temu postanowiłem napisać do biura Rainbow Tours, które wynajmuje samolot. Tu się przydała wiedza z poprzedniej pracy na lotnisku, bo wiedziałem, że oni często wysyłają swoich ludzi na takie wycieczki i nieraz pamiętam, że brali jakieś dodatkowe pakunki. Rzecznik Rainbow, pan Radomir Świderski od razu mi odpowiedział i tak naprawdę w ciągu dwóch dni, wszystko mamy dograne. Rainbow za darmo, zabierze nam na pokład 5 kg rogali i przywiezie je do Sajgonu – dowiadujemy się od Kozłowskiego.
Ł. Kozłowski: „Na początku myślałem, że to się nie uda, ale warto próbować”
- Pozostało znalezienie piekarni, tu pomogła znajoma, która poleciła nam e-torty.pl Oni też szybko odpowiedzieli, przygotują i dostarczą nam za małą opłatą rogale do Warszawy na Okęcie. W czwartek rogale mają wyjechać z Poznania, w piątek być na Okęciu, następnie w poniedziałek wylatują z Warszawy, a we wtorek rano odbiorę je w Sajgonie. Cukiernia zapewnia, że zapakują tak, by zachowały jak najdłużej świeżość – dodaje.
- Dużo dobrej woli i bezinteresowności pozwoliło byśmy my, a Poznaniaków jest tutaj kilku, skosztowali tego przysmaku, na który czeka się cały rok i byśmy dali spróbować innym Polakom, którzy dotąd nie mieli okazji kosztować naszych rogali – wyraża swe zadowolenie Łukasz Kozłowski.
- Szczerze, na początku myślałem, że to się nie uda, ale warto próbować. Całą akcję będziemy opisywać na naszym blogu, który założyliśmy razem z żoną, aby dokumentować naszą podróż i to, czego doświadczamy w innym świecie – dowiadujemy się od naszego rozmówcy.
Bloga można śledzić, wchodząc na adres: https://7000mil.wordpress.com
Ciekawe opowieści Łukasza i Dominiki można również znaleźć na Facebooku: 7000 mil