ROWEREM PO MIEŚCIE. W KASKU CZY BEZ?
To dość gorący temat do dyskusji, kto porusza się rowerem, ten wie. Na ulicach można czasem, właściwie coraz częściej, spotkać rowerzystów w kaskach. Obecnie, w szczególności w mentalności fanów jednośladów, to zapewniające bezpieczeństwo nakrycie głowy nie jest obciachem. Chociaż wczoraj, będąc nad Maltą, usłyszałam, jak jeden gimnazjalista na rowerze zwraca się do drugiego: „W kaskach to tylko cioty jeżdżą”. Nieco starsi rowerzyści podchodzą jednak do sprawy bardziej odpowiedzialnie. Tylko czy właściwie kaski są na pewno gwarantem bezpieczeństwa?
Iga pochodząca z Gorzowa Wielkopolskiego, która znana jest ze swego zamiłowania do jazdy rowerem, zapewnia, że jeździ w kasku. – Zawsze jest to większe bezpieczeństwo, chociaż faktycznie rzadko można spotkać w ruchu miejskim rowerzystę w kasku. Obojętnie czy jeżdżę rekreacyjnie, czy w mieście, zawsze w kasku – przekonuje dziewczyna.
- Znani kolarze apelują o noszenie kasków np. Bradley Wiggins. Michał Kwiatkowski także pisał na ten temat na Twitterze, po wypadku również Milan-Sanremo. Jednak największym propagatorem noszenia kasków wśród kolarzy jest Wiggin – zauważa Iga.
Przypomnijmy, że Michał Kwiatkowski nie ukończył wyścigu Mediolan – San Remo, nazywanego wiosennymi mistrzostwami świata. Polak miał wypadek cztery kilometry przed metą. Po tym wyścigu zamieścił zdjęcie na swoim Twitterze, apelując, aby nosić kask. Zapewniał także, że ten, który trzyma uratował mu życie.
Screen: Twitter Michała Kwiatkowskiego
Duży wpływ na spopularyzowanie noszenia kasków miał wprowadzony w 2003 roku obowiązek jazdy w nim na wyścigach. Wymóg ten został wprowadzony przez Międzynarodową Unię Kolarską (UCI) po śmierci zawodnika Andreia Kiwilewa.
Większe bezpieczeństwo czy tylko poczucie bezpieczeństwa?
- Wokół samych kasków wyrosły dwie silne grupy: zatwardziałych zwolenników i zagorzałych przeciwników. Tak naprawdę jednym z koronnych argumentów za noszeniem kasków, jest fakt, że człowiek czuje się bezpieczniej – przekonuje Mariusz Michalak, który na co dzień porusza się właśnie rowerem. – Kask niby nie chroni podczas zderzenia z autem, ponieważ nie został zaprojektowany do zderzeń przy dużej prędkości. Ale przecież są też kraksy z samochodami, które poruszają się z niewielką prędkością - uważa. – Poza tym, wystarczy stracić przyczepność, zagapić się albo w coś wjechać. Na to nie ma reguły. Taka sytuacja może spotkać najbardziej wytrawnego rowerzystę. Warto podkreślić, że wówczas nie ma czasu na reakcję – dodaje Michalak.
W Poznaniu zagadnienia związane z jednośladami, są ostatnimi czasy dość mocno akcentowane. Ponadto ciężko byłoby znaleźć średnio ogarniętego mieszkańca, który nie wiedziałby, że prezydent Jacek Jaśkowiak najchętniej porusza się właśnie rowerem. – Na pewno jeździ w kasku, bo to widać – informuje pracownica Urzędu Miasta w Poznaniu. Zimą jednak bywało z tym różnie. Są zdjęcia, które przedstawiają prezydenta w „bezbronnym” berecie zamiast kasku. Czy to jednak żle?
Przepisy nie nakazują
Zgodnie z obecnie obowiązującym prawem w naszym kraju rowerzyści nie mają obowiązku jazdy w kaskach. Organizacje skupiające rowerzystów np. w sieci dla Miasta dla Rowerów są przeciwni wprowadzeniu obowiązkowych kasków. Podobnego zdania jest wielu specjalistów od ruchu rowerowego. Europejska Federacja Cyklistów również nie aprobuje wprowadzenia takich przepisów, tłumacząc to różnicami pomiędzy jazdą wyczynową, a rekreacyjną w mieście czy poza jego obszarem.
Obowiązek jazdy w kasku dla rowerzystów wprowadzono natomiast w Australii i Nowej Zelandii (w latach 90.). Funkcjonuje on także w niektórych stanach w USA i Kanady oraz na Malcie. Warte zauważenia jest, że w państwach z tzw. rowerową tradycją, kaski nie są powszechnie używane.
Drodzy Czytelnicy, a Wy poruszacie się rowerem w kasku czy raczej z niego rezygnujecie?