W POZNANIU RACZEJ SIĘ NIE KRĘCI
Poznań choć jest miastem z możliwościami nie często jest tłem do produkcji filmowych. Nie wiadomo czy powodem tego jest brak szkoły filmowej, czy po prostu reżyserzy nie lubią u nas realizować swoich filmów. Pod tym względem wyprzedza nas nie tylko Warszawa, Kraków czy Trójmiasto.
Filip Bajon- lokalny patriota
Najwięcej filmów w naszym mieście lub okolicach zrealizował Filip Bajon. Być może wiąże się to z tym, że reżyser pochodzi z Poznania i jest z nim emocjonalnie związany. Filmy Filipa Bajona w większości nawiązują do wątków historycznych. „Wizja lokalna 1901” z 1980 roku opowiada o strajku w szkole we Wrześni. W zrealizowanym szesnaście lat później filmie „Poznań 56” reżyser przedstawia obraz wydarzeń poznańskiego czerwca oczami dwóch kilkunastoletnich chłopców. Sam reżyser w czerwcu 56 roku miał 9 lat. Film jest czarnobiały, ma formę reportażu. W filmie możemy zobaczyć fragmenty Jeżyc, budynek ZUSu, ulicę Kochanowskiego.
„Limuzyna Deimler-Benz”(1981) to historia dziejąca się w 1939 roku, w której dwaj bracia porywają limuzynę sprzed niemieckiego konsulatu. Zostają oskarżeni o próbę uprowadzenia niemieckiego konsula i zostają aresztowani. Poznańskim akcentem w filmie jest widoczny w jednej ze scen Dom Tramwajarza przy ul. Słowackiego.
Sławny poligon
Podobno niewiele jest w Polsce poligonów, które mogą się pochwalić tak dużym dorobkiem filmowym jak ten w Biedrusku. To właśnie tu Jerzy Hoffman postanowił nakręcić sceny bitewne, przejazdy hord tatarskich realizując „Ogniem i mieczem”. Mówiąc o tej produkcji nie można nie wspomnieć o jednej ze scen gdy piękna Helena korzystała z kąpieli w Dnieprze, który „zagrała” poznańska Rusałka.
Hollywoodzkie gwiazdy również zagościły na planie filmowym zlokalizowanym na poligonie. W filmie „Dowód życia” realizowanym w 2000 roku zagrali Meg Ryan i Russell Crowe. Jedna z początkowych scen filmu była kręcona właśnie w Biedrusku.
Dla młodszych kinomanów
W Poznaniu zrealizowano dwie ekranizacje powieści Małgorzaty Musierowicz . Są to „Kłamczucha” z 1981 roku oraz powstały pięć lat później „ESD” na podstawie książki „Kwiat kalafiora”. Z kolei produkcją bardziej współczesną, zrealizowaną trzy lata temu jest „Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa”. Jest to przygodowy film dla młodzieży, do którego zdjęcia kręcone były między innymi w poznańskim „Marcinku”.
Superprodukcja czy klapa?
Ostatnią produkcją, o której dosyć sporo się mówiło jest „Hiszpanka” z 2014 roku wyreżyserowana przez Łukasza Barczyka. Film opowiada o czasach powstania wielkopolskiego z postacią Ignacego Paderewskiego na pierwszym planie, a w tle dobro Ojczyzny leżące na sercu grupie patriotów. Film zapowiadano jako wielką produkcję. Na pewno okazała się taką pod względem kosztów realizacji. A jeśli chodzi o treść, można było usłyszeć wiele opinii na ten temat.
O zdanie na temat kinematografii poznańskiej i produkcji filmów w naszym mieście zapytałam publicystę i krytyka filmowego, doktora Wiesława Kota. - Poznań w filmie nie istnieje. Na temat miasta nie powstał żaden film wybitny. Najwyżej poprawne, w tym zwłaszcza te autorstwa poznaniaka Bajona. A i te nie oddały „ducha miasta” – jeżeli takie coś w ogóle istnieje. Prześcignęły go w tym względzie miasta duże – Kraków czy Gdańsk. I mnóstwo mniejszych – Kazimierzem Dolnym czy Sandomierzem. Owszem raz po raz ktoś nakręci na jednej czy drugiej ulicy parę ujęć – bez zaznaczania, że to Poznań. Ale i jako makieta filmowa prześcignął nas Lublin, a nawet Piotrków Trybunalski. Mamy jednak jeden filmowy unikat. Film „Hiszpanka” mógłby śmiało zdobywać na festiwalach laury w kategorii „Największy absurd producencki”. Wyrzucić kilkanaście milionów publicznych pieniędzy w błoto? Takie rzeczy tylko w Poznaniu! - Opowiada.
Pięć filmów, o których nie można zapomnieć mówiąc o Poznaniu wg Wiesława Kota:
„Poznańskie Słowiki”, reż. Hieronim Przybył 1966
„Wizja lokalna 1901”, reż. Filip Bajon 1981
„Kłamczucha”, reż. Anna Sokołowska 1982
„Poznań 56”, reż. Filip Bajon 1996
„Hiszpanka”, reż. Łukasz Barczyk 2014