M.MERCZYŃSKI: „MALTA MUSI IŚĆ Z DUCHEM CZASU"
Festiwal Malta związany jest z miastem od ćwierćwiecza i nieustannie się zmienia. Dyrektor Festiwalu, Michał Merczyński w rozmowie z nami opowiada o momentach trudnych, przełomowych i poleca wydarzenia tegorocznej edycji, których nie można przegapić.
Marta Poprawa: W tym roku Malta odbędzie się po raz 25. Jak Pan podsumuje te wszystkie lata Festiwalu?
Michał Merczyński: Przez te 25 lat Malta na pewno wpisała się w pejzaż Poznania. W wielu sprawach wytycza różne trendy, zainteresowania, proponuje też nowe rozwiązania dla innych projektów. Wprowadziliśmy kuratorów spoza Polski, którzy co roku patronują idiomowi – tematowi Festiwalu. Jest to nowatorskie rozwiązanie jeśli chodzi o polski rynek festiwalowy. Przy tak ogromnej konkurencji, ogromnej komercjalizacji kultury i różnorodności ofert, to Malta cieszy się cały czas bardzo dużym zainteresowaniem wśród publiczności. Co roku to się potwierdza. Gdy w tym roku uruchomiliśmy bezpłatne wejściówki na „Czarodziejską górę” rozeszły się one w przeciągu 40 minut. Potwierdza to, że cały czas zainteresowanie Maltą jest ogromne. Zdarzają się różne sytuacje jak romski koncert nad jeziorem Malta, który często przywołuje jako klęskę. Koncert był wspaniały, świetnie przygotowany natomiast nie było wielu widzów. Malta to kawał mojego życia, Festiwal współtworzę od samego początku. Jest we mnie silne przekonanie, że Festiwal to nie jest tylko prezentacja widowisk, zaangażowanie wielu artystów, obsłużenie wielu widzów. To jest również miejsce i pewne środowisko, gdzie powstają nowe dzieła. Festiwal Malta jest od samego początku producentem. Od drugiej edycji Festiwalu co roku sami inicjujemy i produkujemy nowe wydarzenia.
Festiwal kiedyś kojarzył się z teatrami ulicznymi. Czy nie odnosi Pan wrażenia, że od momentu zmiany formuły w 2010 roku, Festiwal stał się bardziej elitarny?
W Malcie jest jedna rzecz, która jest niezmienna. To jest to, że ona będzie się zmieniała cały czas. Ona musi iść z duchem czasu. Nie chcę tu nikogo urazić, ale dziś znaczenie i przekaz płynący z teatru ulicznego jest inny niż kilkanaście lat temu. Ja nie widzę wielu ważnych spektakli teatru ulicznego, które chciałbym pokazać poznańskiej publiczności. To po pierwsze. Po drugie, publiczność nie jest już tym tak zainteresowana. Często słyszę głosy pewnego sentymentu, o którym Pani mówi, ale jak pytam „Czy byłeś na spektaklu „Gry z czasem” w 2012 roku?". A to był wielki spektakl na kilka tysięcy widzów, na Starym Rynku. Zmienił się teatr, my się zmieniliśmy, w sensie, my- publiczność. Jaki jest pomysł na to, w jaki sposób kontynuować ten Festiwal? Chcemy pokazywać najlepsze produkcje jakie można pokazać w Polsce jeśli chodzi o teatr europejski i nie tylko. I staramy się pokazać wątki, które są ważne we współczesnym świecie. Ale my nie zapominamy o ludycznej formie tego Festiwalu, tylko ona dziś się inaczej wyraża. Obecnie się wyraża pod postacią Generatora Malta. Plac gdzie mieści się Generator jest totalnie otwarty, bez żadnych biletów czy wejściówek. To jest dziś ta agora, to forum gdzie spotyka się Poznań. Dziś to jest to, czym kiedyś były te wielkie plenery nad Maltą.
Jakie były najtrudniejsze momenty Festiwalu?
Przed 13 laty przeżyłem śmierć aktorki na Malcie i to był najgorszy moment tego Festiwalu. Susan Gandolf, zginęła w trakcie spektaklu z niczyjej winy, czego dowiodła wielomiesięczna praca prokuratury polskiej i niemieckiej. Z Niemiec właśnie pochodził zespół Antagon theater Action, w którym występowała aktorka.
Drugi ciężki moment to sytuacja z zeszłego roku związana z „Golgotą Picnic”, która jest smutna i przykra i pokazała coś bardzo niefajnego o naszym mieście. Wywołała również rewolucje ogólnopolską. To pokazuje, że gdzieś znowu Malta namieszała. To było dla mnie osobiście smutne. Ja podjąłem tę decyzje nie pod wpływem biskupów, prezydenta tylko w obawie o bezpieczeństwo CK Zamek i Generatora Malta. Ale stara zasada Włodzimierza Iljicza Lenina mówi tak: „Krok do tyłu, żeby zrobić dwa kroki do przodu”. Była to lekcja dla nas wszystkich, ale też pokazała coś o poznaniakach. W dniu kiedy miał się odbyć spektakl zorganizowaliśmy debatę na placu Wolności. To była prawdziwa lekcja demokracji dla każdego kto tylko chciał uczestniczyć w tej debacie. Trwała ona ponad dwie godziny. Potem było czytanie tekstu „Golgoty Picnic” i po tym czytaniu ludzie jeszcze półtorej godziny rozmawiali. Były tam wszystkie opcje, i ci, którzy krytykowali biskupa, i ci, którzy krytykowali nas i artystów. Jeszcze jedno jest bardzo ważne. Artyści, których Rodrigo Garcia zaprosił do Poznania, po tej decyzji chcieli wyjechać. Ale powiedzieli mi „Chcemy się z tobą spotkać i żebyś nam powiedział jakie jest twoje stanowisko”. Spotkaliśmy się w siedzibie Fundacji, około 60 osób, tzn. artyści oraz ja i moi współpracownicy. Od godziny 23 do 4 rano dyskutowaliśmy o tym, co nas doprowadziło do takiej decyzji. Żaden z nich nie wyjechał.
W mediach pojawiły się informację, że w liście od Prezydenta Jacka Jaśkowiaka skierowanym do Pana znalazła się prośba o nieumieszczanie kontrowersyjnych spektakli w przyszłorocznym programie Festiwalu. Czy to prawda?
Wokół tego listu narosło wiele legend. Ja byłem wtedy na urlopie i po powrocie zastał mnie „fakt medialny”. W tym liście Pan Prezydent przede wszystkim opisał mi inną rzecz. W przyszłym roku są dwie rocznice, 1050-lecie chrztu Polski i 60. rocznica wydarzeń czerwcowych. Prezydent pytał o to, czy Malta jest skłonna przygotować jakiś specjalny projekt na rocznicę Czerwca '56. Odpowiedziałem Prezydentowi, że zorganizujemy coś z przyjemnością. Tym bardziej, że 10 lat wcześniej, przy 50. rocznicy Malta była producentem wielkiego widowiska w centrum miasta, którym było „Oratorium 1956” Jana A. P. Kaczmarka. Głównie chodziło o to, a nie wzbranianie czy trzymanie nas na wodzy bo myślę, że Prezydent Jaśkowiak jest ostatnim, który by sobie tego życzył i który by takie rzeczy robił. Nie komentowałem potem tego. Ale jak to przeczytałem to się zastanawiałem, o co tu chodzi. Nie zamierzałem też iść do mediów kiedy już przewaliła się ta burza. W rozmowie z Prezydentem zdeklarowałem, że zorganizujemy koncert. Już pracujemy z bardzo zdolnym artystą, który ma poznańskie korzenie. Koncert odbędzie się jako finał Malty na placu Mickiewicza. Nie mogę na razie ujawnić , kto to jest, ale jest to bardzo zdolny, młody twórca. Nie mieszka obecnie w Poznaniu, ale stąd pochodzi.
Jakie wydarzenia szczególnie Pan poleca widzom tegorocznej Malty?
Chciałem wszystkich zaprosić na cały Festiwal. Niestety nie da się zobaczyć wszystkiego, ale zacząłbym od 8 czerwca, czyli pierwszego dnia. Wtedy na placu Wolności będzie premiera filmu, który specjalnie na 25-lecie Malty przygotował Program 2 Telewizji Polskiej. Film reżyseruje Aneta Kopacz, reżyserka filmu pt. „Joanna” nominowanego do Oscara. Pierwsza film zobaczy publiczność Malty, dopiero potem będzie emitowany w TVP2. Tego nie możecie Państwo przegapić ponieważ tu też jesteście swoistym bohaterem, mówię tu do widzów Malty. Jest mnóstwo spektakli, które przygotował Tim Etchells w ramach idiomu. Nie można nie zobaczyć dwóch niezwykle istotnych przedstawień czyli instalacji Romeo Castellucciego „Doktor Faustus” opartej na powieści Tomasza Manna. Jest to jego interpretacja i skrót myślowy. Drugim wydarzeniem jest „Czarodziejska góra”, opera, która będzie wspaniałym widowiskiem. A na finał Michael Nyman Band. Po latach wraca na Maltę, z nowym programem, który jest dedykowany pamięci ofiar I wojny światowej. Podczas koncertu usłyszymy również utwory z lat, w których tworzył muzykę do filmów Petera Greenawaya. To będzie wielki wieczór nad Maltą z wielką, energetyczną muzyką.