PODWÓJNE ŻYCIE RYNKU ŁAZARSKIEGO
Handel wszystkim. Tak w telegraficznym skrócie można przyjąć ofertę reprezentowaną przez kupców na Rynku Łazarskim. Sam plac targowy istnieje od 1894 roku. Wówczas to gmina Łazarz wydzieliła teren pod publiczny ogród, plac zabaw i teren handlowy.
W 1894 r. gmina Łazarz urządziła duży plac targowy, który miał nieregularny kształt. Jego część miała być publicznym ogrodem z placem zabaw dla dzieci. Dzisiejszy Rynek Łazarski w niczym nie przypomina tego założenia. „Lazarusmarkt”, czyli plac handlowy, pomiędzy ulicami Łazarską (dziś Głogowską), Adama Jeskego (Niegolewskich) i Pawła Findera (Dmowskiego), łączył w sobie świat wielu kultur i towarów i od 1908 nosił ujętą w cudzysłów nazwę. Rok 1919 to czas zmian politycznych i mentalnych, od tego roku pojawiła się nazwa „Rynek Łazarski”, nie trwało jednak długo, by w okresie wojennym pojawiła się nazwa „Humboldplatz”.
– Przed wojną zarówno górny jak i dolny Łazarz nie były terenami zamieszkanymi przez ludność biedną. Przecież na kolejowej mieszkali pracownicy kolei, a w okresie międzywojennym było to prestiżowe i dochodowe zajęcie - przypomina Jacek Hałasik, komentując film Jana Kurka „Trzy oblicza starego Łazarza”. Jak usłyszymy dalej, po wojnie wszelkie masy ludności się wymieszały i właściwie od tego czasu możemy mówić o zmianie charakteru dzielnicy. Na nieco bardziej ponurą.
Rynek. Wolny Rynek.
Czasy powojenne to swoisty koniec wolnego handlu w rozumieniu państwowym. Nacjonalizacja zakładów pracy, mniejszych i większych przedsiębiorstw oznaczała koniec dla wielu zakładów rzemieślniczych. Dla „straganiarzy” była szansą. Czasy PRL to okres świetności Rynku Łazarskiego. – Szkieły nie reagowały brutaalnie na konflikty rynkowe. Straganiarze to jedno. W okolicznych bramach i ulicach można było znaleźć ludzi dyskutujących o sporcie i polityce. Była też giełda z towarem widzialnym i niewidzialnym. Były klunkry potrzebne do domu. W bramach były inne możliwości. Pojawiały się tam rzeczy nie do znalezienia w legalnym obiegu – usłyszymy w komentarzu Jacka Hałasika. Zachęcam do posłuchania „Łazarskich wspomnień” okraszonych zdjęciami. Naprawdę jest do czego wracać.
http://www.trzyoblicza.klubkrag.pl/?m=1
Lata siedemdziesiąte to spokojny okres dla handlujących wszelkiej maści towarami na Rynku. – Dzięki niewielkiej odległości od granicy państwa można tu było znaleźć towary pochodzące z za zachodniej granicy. Od odzieży, obuwia i środków chemicznych, po elektronikę. Niekiedy łatwiej było kupić coś zachodniego i oczywiście przepłacić niż stać w kolejce po produkt z logo unitra. Takie to były czasy – wspomina pan Adam Ciereszko, taksówkarz z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Rynek był szansą na znalezienie potrzebnych do życia rzeczy także w okresie stanu wojennego – Jak nic nie było, to na Łazarzu na pewno to znalazłeś – wykorzystałem tu wspomnienia mojej babci. – Cokolwiek było potrzebne. Od łyżew, przez rowerek, po filmy dla panów, nawet zagraniczne papierosy dziadek tam kupował – usłyszałem. Postanowiłem nie przerywać. – Takie łyżwy charakterystyczne, te z tą blaszką na pięcie pamiętasz? – Oczywiście, że nie – odpowiedziałem szczerze. – Nieważne. Ale to tam je kupiliśmy. Radio samochodowe też było na Łazarskim, podobnie jak meble, dywany i płyty winylowe. Słynna kiszona kapusta i ogórki. W ogóle to jak nie miało się kartek, a chciało się zdobyć mięso czy słodycze to w tym miejscu dało się to załatwić – usłyszałem na koniec.
Do końca lat osiemdziesiątych kwitł tu handel w drugim obiegu. – W swoim czasie można było zdobyć nawet dokumenty. To były delikatne sprawy ale pamiętam, że jak się dobrze poszukało i poddało pewnej próbie, to można było dotrzeć do osób które wiedziały i „mogły” więcej. – Jakiej próbie? - Dopytuję pana sączącego „napój gazowany” o godzinie trzynastej na Rynku – Co jakiej, a po co pan pytasz? Dawno to było. Wtedy chodziła milicja i służba bezpieczeństwa. Trzeba było sprawdzić czy zainteresowany to nie jest aby ich współpracownik. Były hasła i bardziej szczegółowe pytania – odpowiedział pan sprzedający filmy dla dorosłych na DVD. Czy ktoś to kupuje? – Rzadko – zabrzmiała krótka odpowiedź. Podpowiedziano mi dwa nazwiska osób u których można było coś załatwić. Jedno z nich to Wiśniewski, a drugie Ptaszyński. Ciekawe.
Z obserwacji przeprowadzonych o godzinie 13 na Rynku Łazarskim, w pochmurny wtorek wynika jasno, że można nabyć: warzywa, owoce, buty, ubrania i słodycze. Na skraju placu znajdziemy radia pamiętające jeszcze lata dziewięćdziesiąte i drobny sprzęt elektroniczny. W większości używany. Kto chce poszukać płyt winylowych czy starych książek, monet albo garnków czy tarczy do szlifierki także powinien tu zajrzeć. – Kiedyś było nas więcej. Teraz typowy targ staroci odbywa się na terenie Starej Rzeźni przy Garbarach. Nadal jednak można nabyć u nas świeże warzywa i owoce. Chemia i słodycze sprowadzane z Niemiec i ciuchy to także norma. Zapraszamy codziennie. Zawsze można porozmawiać i dowiedzieć się co tak właściwie kupujemy. Tego pan w markecie nie uświadczysz – podsumowała na odchodne Pani Maria, dając mi do ręki najlepsze jabłko jakie ostatnio jadłem.
Czy jest szansa na lepsze funkcjonowanie rynku? Co kupowali czytelnicy miastopoznaj.pl na Łazarskim Rynku?
zdjęcia M.Szefer