SĘDZIOWAŁ IGRZYSKA W TOKIO: MORZE WOLONTARIUSZY I UPAŁ.
Andrzej Witkowski z UAM pełnił funkcję sędziego szermierczego podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Tuz po powrocie podzielił się wrażeniami.
- To, co zapamiętałem z Igrzysk Olimpijskich to 40 st. C i morze wolontariuszy. Sędziowałem walkę o złoty medal między Amerykanką i Rosjanką. Walka była bardzo wyrównana, a o zwycięstwie decydowały drobne szczegóły. Moje decyzje były słuszne, co potwierdzały video weryfikacje. Będę pamiętał także piękne duże trybuny, które były puste. Był to bardzo smutny widok, mam nadzieje, że następne Igrzyska Olimpijskie w Paryżu odbędą się przy pełnych trybunach. Najbardziej żałuję tego, że zupełnie nie widziałem nic ani w Tokio, ani w ogóle w Japonii, niestety byliśmy w zamkniętej strefie i nie mogliśmy jej opuszczać - tłumaczy Witkowski.
Już po raz drugi Andrzej Witkowski pełnił funkcję sędziego szermierczego podczas Igrzysk. Debiutował podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Od 14 lat jest sędzią szermierki. Po zakończeniu kariery zawodniczej (przez 17 lat uprawiał floret), został arbitrem. Początkowo rozstrzygał tylko pojedynki florecistów, ale szybko zdobył uprawnienia na sędziego szpady. Obecnie jest kierownikiem obiektów sportowych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Tuż po decyzji o nominacji do Tokio, Andrzej Witkowski nie ukrywał, że dla arbitrów szermierki nominacja na igrzyska jest ogromnym wyróżnieniem, bowiem taką szansę otrzymały tylko 22 osoby z całego świata. - To jest elitarne i bardzo wąskie grono. Muszą być zachowane parytety kontynentalne, z Europy nominację zwykle otrzymuje pięciu lub sześciu sędziów. A jak wiadomo, chętnych jest bardzo dużo - podkreślił.
Ogółem w Tokio nad przebiegiem sportowej rywalizacji czuwało dwudziestu czterech polskich arbitrów, komisarzy i delegatów technicznych. Polacy sędziowali olimpijskie zmagania m.in. w zapasach, żeglarstwie, tenisie, boksie, podnoszeniu ciężarów, szermierce, gimnastyce, siatkówce i hokeju na trawie.
/UAM/