ZIELONA „BIMBA”, CZYLI KURS NA PRZYSTANEK „FOLWARCZNA”
Bywają w naszym życiu historie, które pozostawiają w nas niesmak, a może nawet pewnego rodzaju odrazę i ,,piętno”.Postanowiłem się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami,przeżyciami i obserwacjami związanymi z wykonywanym zawodem, czyli mój świat zza szyb tramwaju.
Mam na imię Krzysztof i pracuję już dobrych kilka lat z przerwami jako motorniczy, a dla niewtajemniczonych, to po prostu ,,kierowca tramwaju''. Wiele wesołych, a nierzadko groteskowych sytuacji zdarza się co dzień, lecz bywają też chwile grozy i zdarzeń, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To kolejna rocznica ,,Stanu Wojennego", powracają zatem wspomnienia. Bynajmniej nie wzbudzają one we mnie tego, co prawda bliskiego Wigilii ciepła, lecz raczej zadumę i lęk. 13 grudnia 1981 roku miałem wówczas 15 lat. Byłem uczniem pierwszej klasy Technikum Mechanizacji Rolnictwa na Golęcinie. Mieszkałem w internacie.
Niedziela była dniem powrotów i wieczorami zazwyczaj opowiadaliśmy sobie, co tam u każdego wydarzyło się przez te dwa dni nieobecności. Tym razem milczeliśmy. Jeden z naszych ,,działaczy'' Paweł miał bardzo smutną minę. Rankiem aresztowano jego tatę. Od niego otrzymywaliśmy naklejki ,,Solidarności”, które przyklejaliśmy na przystankach.
Cały pokój wpatrywał się w okno, za którym widok choinek, spowitych szronem zwiastował rychłe święta. Nie było nam jednak nastrojowo! Co będzie jak i nas złapią ? Pewnie wyleją ze szkoły...a jak przyjmą to nasi Bogobojni ,,starzy"?
Wiele pytań i wątpliwość dręczyło mnie wówczas. Postanowiliśmy wtedy ukryć te kilka rolek ,,nalepek” w łazience,bo bezpieczniej gdy nie będzie ich w naszych szafkach.
Ktoś jednak ,,sypnął” i Paweł został relegowany ze szkoły,a ja wraz z dwójką kolegów otrzymaliśmy nagany. Wstawił się wówczas za mną mój trener, gdyż tak się złożyło, że byłem czynnym sportowcem. Ale to już inna historia.
Powróćmy zatem do tramwaju....
Historii, która utkwiła mi na zawsze w pamięci miała związek z obchodami wydarzeń ,,Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 ". Jako młody motorniczy z niespełna rocznym stażem,prowadziłem wówczas tramwaj typ,,N”potocznie, nie wiem czemu zwany ,,motylem” (może dlatego,że był cały zielony?) Jechałem w kierunku Miłostowa, prowadząc skład trzy wagonowy. Zatrzymano mnie na przystanku Małe Garbary. Zwyczajowo poinformowałem pasażerów o przyczynie postoju. Tym razem była to demonstracja
Na wysokości ul.Szyperskiej, opodal nie istniejącej już chłodni maszerował pochód, a właściwie procesja kierująca się do skrzyżowania ulic Estkowskiego/Garbary.Tłum zamierzał udać się pod Pomnik Krzyży na Plac Adama Mickiewicza.
Na przeciw niego, szpalerem w poprzek skweru na całej długości Garbar stała kompania ZOMO ( to takie oddziały ówczesnej Milicji do tłumienia demonstracji). Ich zadaniem było nie przepuszczenie maszerujących . W bocznych ulicach ,dla wsparcia zatrzymujących stały do pomocy armatki wodne ,po dwie z każdej strony. Tłum idąc śpiewał pieśni religijne i patriotyczne. Zbliżali się do skweru. Gapie, a część to ,,moi' pasażerowie czekali w napięciu na coś, co nieuchronnie miało wydarzyć się za chwilę.... już niebawem!
Pośród nich całej sytuacji przyglądał się mały chłopiec,może 6-7 letni,którego za rączkę trzymał młody,ubrany w koszulkę z krótkim rękawem mężczyzna. Przytulała się do nich zgrabna szatynka.
-Tato, a dokąd oni idą i po co?
Zapytał z zaciekawieniem i podniósł prawą rączkę wskazując na procesję;
-Idą synku pod pomnik ,żeby nam było lepiej i - ....rzucił kilka niezbyt pochlebnych opinii i przekleństw na temat ówczesnej władzy.
Wtem stało się coś, co nie dawało mi spać spokojnie przez kilka lat.
Jak spod ziemi wyrosło dwóch,,tajniaków” i kiwnąwszy do stojącego Milicjanta, złapali pod pachy owego mężczyznę i jeden z nich począł okładać pałką ,na oczach dziecka tego faceta .
Gdy się zmęczył podjechał radiowóz i jak ,,worek ziemniaków” ,wrzucili go środka.
Chłopiec stał jak głaz, a potem wpadł w spazmatyczny atak płaczu, splątanego z zawodzeniem jego mamy.
Czy mogłem coś zrobić? Przecież nie byłem sam? Czemu nikt z ,,gapów” nie zareagował? Okazało się, że demonstrację przepuszczono dalej. Po chwili kazano nam jechać. Dojechałem do Miłostowo i zgłosiłem niezdolność do dalszej jazdy.
Przyrzekłem sobie, że będę zawsze czujny i nie pozwolę, by w ,,moim tramwaju” znęcano się nad słabszymi....
Kilka lat temu wręczono mi medal ...SEMPER FIDELIS tylko czy na niego zasłużyłem?