NIE JESTEM HOMOFOBEM
Nie wezmę udziału w Marszu Równości, ale mówienie o tym, że jestem homofobem, czy że nie mam szacunku dla ludzi homoseksualnych, jest jakimś nieporozumieniem.
Senator PO, Jan Filip Libicki napisał na swoim blogu, że gdyby mógł w Poznaniu wziąć udział w wyborach prezydenckich, nie oddałby głosu na partyjnego kolegę Jacka Jaśkowiaka. Nie poparłby też jego kandydatury w wewnętrznym głosowaniu w partii. Senator zabrał głos po tym, jak Jacek Jaśkowiak wziął udział w sobotnim Marszu Równości.
TOMASZ CYLKA: Idzie pan śladem Jarosława Gowina, który najpierw atakował liderów Platformy, a potem odszedł z partii?
JAN FILIP LIBICKI, SENATOR PO: Nie chcę być żadnym Gowinem, który tak naprawdę skończył w PiS. Ja w PiS już byłem i na pewno tam nie wrócę. Tu chodzi o moje poglądy, które wbrew temu, co niektórzy piszą na Facebooku, zasadniczo się nie zmieniły. To premier Donald Tusk, gdy w 2011 roku startowałem w wyborach z list Platformy, powiedział, że w tej partii jest miejsce zarówno dla Jarosława Gowina, jak i Bartosza Arłukowicza, a także Jana Libickiego, jak i Izabelli Sierakowskiej. Te słowa Donalda Tuska kontynuuje niejako obecny przewodniczący PO, Grzegorz Schetyna, mówiąc o konserwatywnej kotwicy PO. Ja się czuję taką właśnie kotwicą.
Powiedział pan, że po sobotnim Marszu Równości nie zagłosowałby na Jacka Jaśkowiaka. Internet już huczy: "A ja nie zagłosowałbym na Libickiego".
- Na szczęście jest jeszcze w Polsce demokracja i każdy głosuje tak, jak uważa za stosowne. Nie boję się porażki. Zdaję sobie sprawę, że wyborcy mogą kiedyś zadecydować tak, że moja kariera polityczna się skończy. Ale ja pracę w moim okręgu [północno-zachodnia Wielkopolska] oceniam dobrze i tak też mnie ocenili wyborcy podczas ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych.
Od jak dawna denerwował pana prezydent Jaśkowiak?
- Prezydent ma w niektórych sprawach takie poglądy, z którymi ja absolutnie się nie zgadzam. Ale do tej pory mogłem mówić, że szedł do wyborów np. z hasłami o tolerancji, co można uznać za słuszne. Ale tak jawna manifestacja podczas ostatniego Marszu Równości, a dodatkowo zawieszenie tęczowych flag okazało się punktem, w którym uznałem, że nie mogę już milczeć. Zabrałem głos, by powiedzieć, że nie wszyscy w Platformie, której członkiem jest Jacek Jaśkowiak, myślą tak jak on. Sprawy ludzkiej seksualności nie są bowiem tematem, który powinien być motywem przewodnim ulicznej manifestacji. A dlaczego? - Posłużę się osobistym wspomnieniem. Na przełomie lat 60. i 70. moja mama była primabaleriną w poznańskiej Operze. Jak wiadomo, w tym środowisku żyje wiele osób o skłonnościach homoseksualnych. Ci ludzie przychodzili do naszego domu, także ze swoimi partnerami. Te kontakty wspominam bardzo miło. Często byli to niezwykli ludzie o sporej wrażliwości, a rozmowy z nimi okazywały się naprawdę ciekawe. Dziś to w większości 80-latkowie, którzy wtedy nie chodzili w żadnych manifestacjach, bo wbrew obiegowej opinii, nie czuli się w żaden sposób dyskryminowani. Żyli w spokoju, przez nikogo nie byli poniżani ze względu na swoją orientację seksualną. Myślę nawet, że dziś są po prostu urażeni takimi manifestacjami. Powiem jeszcze coś: w latach 90. jeden z tych panów, którzy odwiedzali nasz dom, umierał na chorobę związaną z jego stylem życia. Sposób, w jaki duchowo przygotowywał się na śmierć, był do głębi wzruszający. Prosił np., by ci, którzy go odwiedzali, odmawiali z nim litanię loretańską. Na samo wspomnienie tamtych chwil myślę nawet, że chciałbym umierać tak jak on. Dlatego mówienie o tym, że jestem homofobem, czy że nie mam szacunku dla ludzi homoseksualnych, jest jakimś nieporozumieniem.
Myśli pan, że w Platformie jest więcej ludzi, którzy myślą tak jak Jan Filip Libicki?
- Tego nie wiem. Ale czy nie jest zastanawiające, że oprócz Jacka Jaśkowiaka nie było na Marszu Równości nikogo z PO...
Jako człowiek wierzący wolałby pan raczej, żeby prezydent Jaśkowiak szedł w procesji Bożego Ciała niż w Marszu Równości? To już przerabialiśmy za kadencji Ryszarda Grobelnego, który nawet gdy prezydentem już nie jest, witany jest na uroczystościach religijnych jak prezydent.
- I tu pana zaskoczę. Jeśli prezydent miasta jest katolikiem, to moim zdaniem powinien pójść w procesji po prostu jako osoba wierząca. Jest mi obojętne, czy konkretny samorządowiec bierze udział w uroczystościach religijnych z racji sprawowanego przez siebie urzędu. A już zupełną hipokryzją jest fakt, że prezydent, burmistrz czy wójt idą w procesji, a społeczność dobrze wie, że ich moralne życie jest dalekie od ideału. Ale prezydent Grobelny nie przegrał wyborów dlatego, że chodził na msze św. On po prostu odsunął się od ludzi i stracił z nimi kontakt. To że on zakazał kiedyś Marszu Równości, nie miało w wyborach żadnego znaczenia. Kiedy byłem jeszcze w PiS, podczas jednego z obiadów prezes Jarosław Kaczyński powiedział coś takiego o Poznaniu: "To nie jest miasto konserwatywne, to jest miasto zachowawcze". Rzadko się zgadzam z prezesem Kaczyńskim, ale w tym jest sporo prawdy. Prezydent Jaśkowiak powinien pamiętać o tej zachowawczości.
Co będzie dalej? Złoży pan np. wniosek o wykluczenie Jacka Jaśkowiaka z Platformy?
Do niczego nie będę nawoływał. Nie będę go zwalczał, ani bezustannie krytykował. Kiedyś dziennikarz zapytał mnie, czy podoba mi się, że w procesjach uczestniczy abp Juliusz Paetz. Odpowiedziałem, że nie, a dziennikarz dociskał, dlaczego nie napiszę o tym choćby na blogu. Przypomniałem to sobie w sobotę i dlatego napisałem, że mnie się to nie podoba. Nie ma mojej zgody na tak manifestacyjne działania obecnego prezydenta.
Wywiad ukazał się w poznańskim wydaniu Gazety Wyborczej 27 września 2016.
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 - najważniejsi w jednym miejscu - bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
www.facebook.com/flibicki