WOLNE MIASTO POZNAŃ
Z dużą satysfakcją śledzę dyskusję, jaka rozgorzała wokół konkursu na graficzną formę hasła "Wolne Miasto Poznań". Potwierdza ona moje przekonanie, że promocja Miasta powinna być przedmiotem publicznej debaty. Stawiam na twórczy ferment, a nie na kosztowne kampanie wymyślane przez agencje reklamowe.
Hasło „Wolne Miasto Poznań” pojawiło się w Poznaniu spontanicznie i dość szybko przebiło się w mediach krajowych. Zrodziło się samo, z potrzeby chwili. Wykorzystajmy siłę tej oddolnej inicjatywy! Chcemy uchwycić je na dłużej, bo ma dla naszego Miasta istotne znaczenie. Niech będzie symbolem dokonujących się tu zmian, ale też manifestem przeciwko próbom ograniczania wolności czy narzucania ideologii.
Jak je interpretować? Tego nie dyktujemy, przecież o wolność właśnie chodzi! Jest bardzo pojemne, spodziewamy się więc różnych reakcji i interpretacji. Liczymy na to, że uda się odzwierciedlić metamorfozę, jaką zaczyna przechodzić Poznań. Jednocześnie też chcemy podkreślić wartości, o jakie trzeba nieustannie dbać: otwartość na drugiego człowieka i odmienną kulturę, tolerancję, wzajemny szacunek i zrozumienie, poszanowanie ludzkiej godności... W kontekście lokalnym chcemy podkreślić, że ceniliśmy i cenimy tu różnorodność, jesteśmy gościnni i ciekawi świata. Nie stoi to w sprzeczności z posiadaniem i wyrażaniem własnego zdania, obroną światopoglądu oraz wolności przekonań. Znamy własną wartość, jesteśmy też świadomi własnych ułomności. Staramy się przeciwstawiać przemocy, przejawom rasizmu i społecznym wykluczeniom. Nie chcemy cenzurować kultury, obrażać się na jej twórców, wartościować poglądów czy zamiatać problemów pod dywan. Jesteśmy otwarci na zmiany, zgoliliśmy wąsa i odsłaniamy firanki. Chcemy odzyskać poczucie dumy z naszego Miasta! Z tego, że w nim żyjemy i go współtworzymy… Gdzie tu polityka?!
Dla mnie hasło to jest właśnie od niej wolne. Nie ma w nim kalkulacji, socjotechniki, marketingu. Jest spontaniczność, swoboda, wyraz umiłowania najważniejszej dla człowieka wartości. Mnie osobiście cieszy, że w Polsce zmienia się sposób postrzegania naszego Miasta. Już nie przez pryzmat skandali obyczajowych, mieszczańskiej konserwy, rasistowskich haseł, odwołanych wydarzeń kulturalnych czy biernych włodarzy. Inni zaczynają widzieć Poznań aspirujący do poziomu jakości życia miast europejskich, czerpiący z ich doświadczeń, wdrażający nowoczesne rozwiązania. Stawiający na transport publiczny i udogodnienia dla rowerzystów, by odkorkować ulice. Rewitalizujący centrum i dbający o tereny zielone, by tworzyć jak najbardziej przyjazną przestrzeń publiczną. Stawiający na kulturę i sztukę, zwłaszcza tę dostępną lokalnym społecznościom. Bo miasto to nie tylko infrastruktura, ale przede wszystkim ludzie i ich fundamentalne wartości – jak wolność. Poznań sprzeciwia się politycznym zapędom z Warszawy, broniąc się przed tzw. „apelem smoleńskim” na obchodach 60. Rocznicy Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku.
Miałem świadomość, że ogłaszając konkurs na logotyp tego hasła wsadzimy kij w mrowisko. I o to chodzi, by pobudzać do publicznej debaty i wymiany opinii. Moje zdziwienie wzbudził jednak kierunek tej dyskusji. Nie zajmę się tu wątkiem upolitycznienia tego hasła, tylko wyrażaną o sposób promocji Miasta troską. Mówi się, że taki logotyp wprowadzi zamieszanie, że powstaje za wcześnie, bo nie jest jeszcze gotowa strategia Miasta, że nikt tego nie konsultował... Zmartwionych takim obrotem sprawy uspokajam, że celem konkursu nie jest wyłonienie hasła promującego Poznań. Zastanawiam się, czy w ogóle takie hasło jest Poznaniowi potrzebne? Na razie zaprosiliśmy do próby zobrazowania spontanicznie powstałego określenia, które już zdążyło zaistnieć w społecznej świadomości. Może uda się graficznie uchwycić ducha Wolnego Miasta Poznań? To przecież metafora, a nie drugi Gdańsk.
Jeśli wyłonimy zwycięski projekt, będziemy się nim posiłkować promując miejskie imprezy czy wydarzenia kulturalne, może też znajdzie się na pamiątkowych gadżetach. Po prostu chcemy skorzystać z funkcjonującego sloganu, który – w przeciwieństwie do niefortunnego „Know-how” – powstał samoczynnie, w realu, na bazie prawdziwych zjawisk, a nie w głowach speców od wizerunku. Uważam, że autentyczność broni się lepiej, także w dziedzinie zwanej PR. Poprzednie hasło próbowało wykreować wizerunek sprzeczny z rzeczywistością i faktycznymi działaniami władz Miasta. Okazało się kulą w płot. Mnie zależy na odwróceniu sytuacji – nie narzucać wizerunku, nie tworzyć iluzji, ale czerpać z życia Miasta. Nie oprzemy promocji Poznania na socjotechnicznych, chwytliwych hasłach za duże pieniądze. Nie neguję potrzeby promocji jako takiej, ale musi być ona pochodną stanu faktycznego. Swoją drogą – to nie hasła i logotypy poprawiają jakość życia mieszkańców. Nie sądzę, by miały wpływ na zwiększenie liczby turystów. To, że nie mają wpływu na decyzje inwestorów – wiem na pewno.
Jacek Jaśkowiak, Prezydent Miasta Poznania