POMNIKI POZNAŃSKIEGO CZERWCA
Poznański Czerwiec 1956 roku uchodzi za pierwszy spośród tzw. „polskich miesięcy”. W rzeczywistości były to zaledwie trzy dni, które wstrząsnęły nie tylko Polską, ale i całym blokiem komunistycznym. Przerażenie ówczesnych rządzących wzbudził fakt, że tymi, którzy zbuntowali się przeciwko władzy ludowej, byli przedstawiciele klasy robotniczej, pracujący w największych zakładach przemysłowych Poznania. Opuścili stanowiska pracy i wyszli na ulice, by wyrazić swój sprzeciw przeciwko dyktaturze proletariatu, która sprawiła, że żyli upokarzających warunkach, podczas gdy zewsząd słyszeli, że są awangardą społeczeństwa i są w tym ustroju najważniejszą klasą społeczną.
Swoją opowieść o poznańskich pomnikach, upamiętniających wydarzenia Czerwca ’56, poprowadzę nieco inaczej, niż to czyniłem dotychczas. Będzie ona rodzajem spaceru śladami poznańskich robotników, którzy wyszli przez bramy wildeckich fabryk i w swych robociarskich ubraniach oraz drewnianych chodakach podążali ulicą Dzierżyńskiego (obecne ulice: Półwiejska, Górna Wilda i 28 Czerwca 1956 roku), Gwardii Ludowej (obecnie Wierzbięcice) oraz aleją Stalingradzką (obecnie al. Niepodległości), aż dotarli do placu Stalina (obecnie pl. Mickiewicza). Tam zaś, nie doczekawszy się przedstawicieli władzy – rozeszli się po mieście by ich odwiedzić i zobaczyć w jakich warunkach pracują dla dobra klasy robotniczej. Na ten jeden czerwcowy dzień Poznań stał się Wolnym Miastem Poznaniem.
Najważniejsze miejsca związane z wydarzeniami Poznańskiego Czerwca upamiętnione zostały monumentami, obeliskami, tablicami czy muralami. Wędrując śladami poznańskich robotników i zatrzymując się w miejscach ważnych dla ich zrywu, postaram się opowiedzieć o Czarnym Czwartku, jego następstwach oraz pamięci o nim. Każdy monument będzie pretekstem do przedstawienia kolejnego fragmentu opowieści o historii tamtych dni, którą postaram się uzupełnić czerwcową poezją, bo krótkie wiersze często lepiej, niż tomy napisane przez historyków ilustrują tamte wydarzenia i związane z nimi emocje.
Opowieść o Poznańskim Czerwcu rozpocznę w miejscu, gdzie to wszystko się zaczęło, przy figurze, która stała się symbolem tych wydarzeń, a także symbolem Poznania; w pobliżu bramy do Wydziału W-3 Zakładów Cegielskiego, gdzie znajdowała się Fabryka Wagonów i Lokomotyw, w której jak stolarz pracował Stanisław Matyja i skąd wyszli na ulice pierwsi robotnicy. Obok tej bramy znajduje się dziś niewielki pomnik, będący miniaturową repliką Poznańskich Krzyży, które dominują nad placem Mickiewicza i stały się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli naszego miasta.
Przypomnieć warto, że w 1956 roku cegielszczacy nie pracowali w HCP, ale w Zakładach Przemysłu Metalowego im. Józefa Stalina w Poznaniu, bo tak od 30 grudnia 1949 roku nazywał się Ceglorz. Sytuacja w zakładzie była napięta już od wielu dni, ale jeszcze w przeddzień Czarnego Czwartku nikt nawet nie podejrzewał tego, co miało się wydarzyć. Poznańscy robotnicy byli przecież dokładnie tacy, pokorni i posłuszni, jak stojący przed wysokim schodami bohaterowie „czerwcowego” wiersza Zbigniewa Herberta „Ze szczytu schodów”, a władza ludowa była przekonana, że przyjmą nowe normy, stracą premie i będą niezmiennie, rzetelnie pracować; wszak poznaniacy słynęli w całej Polsce z dobrej roboty i niechęci do jakichkolwiek buntów:
Oczywiście
ci którzy stoją na szczycie schodów
oni wiedzą
oni wiedzą wszystko
co innego my
sprzątacze placów
zakładnicy lepszej przyszłości
którym ci ze szczytu schodów
ukazują się rzadko
zawsze z palcem na ustach
jesteśmy cierpliwi
żony nasze cerują niedzielną koszulę
rozmawiamy o racjach żywności
o piłce nożnej cenie butów
a w sobotę przechylamy głowę w tył
i pijemy
nie jesteśmy z tych
co zaciskają pięści
potrząsają łańcuchami
mówią i pytają
namawiają do buntu
rozgorączkowani
wciąż mówią i pytają
Najważniejszymi postulatami poznańskich robotników były:
- zwrot niesłusznie potrąconego podatku,
- cofnięcie zawyżonych norm pracy,
- skrócenie czasu pracy dla kobiet,
- poprawa bezpieczeństwa i higieny pracy,
- przywrócenie cen artykułów żywnościowych sprzed ukrytej podwyżki cen,
- realizowanie deputatu węglowego w dobrym gatunku węgla,
- uwzględnienie stanowiska załóg w sprawach dotyczących fabryki.
Przedstawiciele robotników długo negocjowali z dyrekcją przedsiębiorstwa. Okazało się jednak, że nie posiada ona odpowiednich kompetencji do złożenia oczekiwanych zobowiązań. W dniu 26 czerwca 1956 roku delegacja pracowników pojechała do Warszawy, gdzie prowadziła rozmowy z działaczami Zarządu Głównego Związku Zawodowego Metalowców oraz w Ministerstwie Przemysłu Maszynowego. Chcieli wytłumaczyć swoje racje, liczyli że zostaną wysłuchane, że władza zrozumie popełnione błędy, a gdy zrozumie, to natychmiast je skoryguje:
czasem nam się marzy
że ci ze szczytu schodów
zejdą nisko
to znaczy do nas
gdy nad gazetą żujemy chleb
i rzekną
- a teraz pomówmy
jak człowiek z człowiekiem […]
Władza wysłuchała poznańskich robotników i wykazała zrozumienie dla ich postulatów. Szczęśliwi powrócili do Poznania i zreferowali deklaracje oraz obietnice, jakie im złożono – był 27 czerwca 1956 roku. Władza jednak uznała, że nie może ustępować robotnikom, bo to podważa jej autorytet. Do Poznania przybył więc minister przemysłu i podczas masówek w zakładach pracy przedstawił zupełnie inne zobowiązania, niż te, które złożono robotniczym delegatom. Nie spełniały one robotniczych postulatów. Następnego dnia wybuchł strajk.
Paweł Cieliczko
Bibliografia
1. Stefan Drajewski, Bez „wodzireja” i „reżysera” [w:] Czarny Czwartek. Wiersze o poznańskim Czerwcu ’56, wybór i wstęp Stefan Drajewski, Poznań 2006, s. 10-11.
2. Jerzy Grupiński, Czerwień Orła [w:] Album wielkopolski, Poznań 1981, s. 11.
3. Zbigniew Herbert, Ze szczytu schodów [w:] Czarny Czwartek. Wiersze o poznańskim Czerwcu ’56, wybór i wstęp Stefan Drajewski, Poznań 2006, s. 123-127.
4. Edmund Makowski, Poznański Czerwiec 1956. Pierwszy bunt społeczeństwa w PRL, Poznań 2001.
Grafika:
1. Krzysztof Kąkolewski.