OD X WIEKU CHRZEŚCIJANIE. CZY COŚ TO DLA NAS ZNACZY?
Ponad tysiąc lat jesteśmy narodem chrześcijańskim. Mieszko I pierwszy przyjął Chrzest i idące za nim wartości. Dziś sprowadza się to przemarszu obrazów, celebracji, budowania złoconych świątyń i wyniosłych słów. A słowa nic nie kosztują, nasze chrześcijaństwo staje się frazesem i pozostaje na papierze.
- Chrzest księcia Mieszka I jest najważniejszym wydarzeniem w całych dziejach państwa i narodu polskiego. Nie był, lecz jest – bo decyzja naszego pierwszego historycznego władcy zdecydowała o całej późniejszej przyszłości naszego kraju. Chrześcijańskie dziedzictwo aż po dzień dzisiejszy kształtuje losy Polski i każdego z nas, Polaków. – powiedział dziś przemawiając na posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego przywódca narodu polskiego Andrzej Duda.
Chrzest Polski i idące za tym konsekwencje nie sprowadzały się jedynie do porzucenia przez Mieszka I swoich siedmiu żon. Zdaje się, że książę polski miał większą świadomość tego w X wieku, niż dzisiejszy polski Kościół z dostojnikami w gęsto zdobionych pierścieniach czy politycy niosący przekaz o przebaczaniu, otwartości na migrantów i broniących praw słabszych i nienarodzonych. Ci ostatni powołujący się na wartości chrześcijańskie, słowa „miłosierdzie, tolerancja, wybaczanie” znają jedynie z przemówień, które piszą im doradcy, a przy ich wymawianiu krzywią się niemiłosiernie. A my sami? Podziały w społeczeństwie w 90 procentach katolickim (?) są coraz głębsze.
A Pan Bóg patrzy, i o dziwo, nie grzmi
Matka Boska została Królową Polski z własnej woli. „Za czasów króla Zygmunta III Wazy żył w Neapolu sławny ze swej świętości jezuita, o. Juliusz Mancinelli. Odznaczał się szczególnym nabożeństwem do Niepokalanej i świętych polskich. 14 sierpnia 1608 r. w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ukazała mu się Maryja z Dzieciątkiem Jezus. U jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka, O. Juliusz nigdy nie widział Matki Bożej w tak wielkim majestacie. Pragnął pozdrowić Ją takim tytułem, jakim jeszcze nikt Jej nie uczcił. Wtedy Maryja powiedziała: Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”.( źródło- www.duchprawdy.com) Cóż, dzisiejsi „synowie królestwa” płoną innymi uczuciami, dalekimi od miłosierdzia i miłowania. A że przywiązanie do tradycji i korzeni w Polsce jest silne, to i Siła Wyższa jest w to mocno wikłana.
Z okazji 1050 rocznicy Chrztu Polski Obraz Nawiedzenia Matki Bożej Częstochowskiej przyjechał do Poznania i przemierzył dziś z poznańskiej Fary do Katedry. Wizerunek Matki Boskiej nieśli biskupi, księża, rodziny , młodzież. A wszystko to w towarzystwie podniosłych pieśni, żarliwych modlitw, dostojeństwa i powagi w pełnym skupieniu dla ważności chwili. Królowa Polski miała okazję z bliska przyjrzeć się „synom królestwa”. I nic się nie wydarzyło. Żadnego spopielenia, gorejących krzewów, plagi. A Pan Bóg? Patrzył z góry, i o dziwo, nie grzmiał. Może i Jemu brakuje już sił do chrześcijan z 10- wiecznym stażem? Może by zagrzmiał, gdyby nie interwencja Nuncjusza Apostolskiego, który przypomniał, że Watykan nie życzy sobie „uświetniania” obecnością arcybiskupa Juliusza Paetza wszelkich uroczystości kościelnych.
Tylko sam Pan Bóg ma w Polsce święty spokój.
To nie koniec mieszania Boskości z marnościami świata. My, zagorzali chrześcijanie od ponad 1000 lat chcemy aby Boska Siła jeszcze silniej nad nami czuwała. Nie dość nam Maryi Królowej Polski. Chcemy jeszcze Jezusa uszczęśliwić polskim tronem. Akt intronizacji ma zostać odczytany w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia 19 listopada 2016 roku, dzień przed uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Czy akt ten coś zmieni w polskich sercach i umysłach?
Oczy całego kraju są dziś skierowane na Poznań i uroczystości związane z Chrztem Polski. Jest to dobry moment aby zastanowić się nad wartościami chrześcijańskimi i tym, co dla nas znaczą. Dziś te wartości tak często przywoływane w dużej mierze są teorią. Do tego sprowadza się w Polsce dzisiejsza chrześcijańskość. Na ustach, nie w sercach.