DRAMAT GOAP-u I SPALARNI NASZYM WSPÓLNYM DRAMATEM
Krew w żyłach mrożą ostatnie doniesienia o niewesołej sytuacji GOAP-u i wokół spalarni. 27 mln długu do spłacenia, czy pełna odpowiedzialność jedynie Poznania za to co ze spalarnią i związkiem się stanie? To jak wybór między dżumą i cholerą.
Dwa i trzy lata temu mówiliśmy (SIW Poznaniacy) o spalarni w nieco innym kontekście negatywnie - że jest gigantyczna i za niedostarczenie odpowiedniej ilości odpadów będziemy płacić kary spółce SITA. Tymczasem okazało się, że to mały pikuś, względem problemów, które mamy dziś. Jak czytam w Gazecie Wyborczej Poznań (http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36001,19808570,czy-goap-sie-rozpadnie-spalarnia-ruszy-8-kwietnia-w-oparciu.html#BoxLokPozLink), niezgodne z prawem jest przekazywani śmieci do spalarni spółce prywatnej przez miasto Poznań. W tej sytuacji mamy dwa wyjścia – albo rozpad GOAP-u i niekorzystny podział długu (większość bierze Poznań) albo przejęcie związku przez nasze miasto ale zarazem utrata kontroli przez inne gminy nad nim. Jedno i drugie rozwiązanie jest złe. Albo dla jednej albo dla drugiej strony – Poznania lub innych gmin zrzeszonych w GOAP-ie. Przejęcie związku przez miasto wydaje się mniejszym złem. Pytanie czy w takiej sytuacji gminy nie postanowią po prostu za jakiś czas w ogóle z niego wystąpić... Musiałyby w nim pozostać, godząc się na to, że formalnie nie będą miał wpływu np. na ustalanie wysokości opłat za śmieci. Jednym słowem mamy chaos. A za każde rozwiązanie zapłacimy ostatecznie my wszyscy – Pan, Pani, i tamten Pan i ta Pani. Czyli mieszkańcy miasta. Zwłaszcza, że Poznania nie stać na płacenie długu i branie pełnej odpowiedzialności za związek (jeśli inne gminy się na to nie zgodzą).
Nadal wini też nad nami widmo spalarni, do której, zamiast segregować część odpadów jak w cywilizowanych krajach, będziemy zwozili co się da. Albo też będziemy płacili prywatnemu inwestorowi (to pierwszy tak duży projekt w formie współpracy z prywatnym inwestorem ze strony miasta Poznania) odszkodowania za płonące ale nieużywane piece. Tak czy siak nie zgadza się albo rachunek miasta albo będziemy szkodzić środowisku. Bardzo szkoda mi pieniędzy z moich podatków na tak rażące błędy władzy. Uważam, że pieniądze, które płacę powinny być redystrybuowane na rzecz potrzebujących i inwestycji publicznych ale nie na głupotę. Skąd ten chaos?
W artykule z Wyborczej wspomina się też, że wiceprezydent Stasica ma pretensje do szefa związku, Bartosza Wielińskiego o przekazanie przedstawicielom gmin korespondencji władz GOAP-u z władzami miasta. Cenię sobie bardzo prezydenta Stasicę, tutaj jednak nie mogę się z nim zgodzić. Lojalność wobec partnerów jakimi są inne gminy jest ważniejsza niż korespondencja z miastem. W końcu partner w biznesie się na nas, brzydko mówiąc, wypnie jeśli nie mówimy mu prawdy. O korespondencję prezesa związku można by też wystąpić w ramach ustawy o dostępie do informacji publicznej. Choć z pewnością i związek i miasto zasłoniłyby się klauzulą o umowach handlowych, ale powinniśmy się jednak (mieszkańcy i władze) traktować poważnie.
No i sprawa najważniejsza w tym sporze. Statut związku międzygminnego głosowali radni – ze wszystkich gmin. A to w nim jak mówi Tomasz Lewandowski, znalazły się błędne zapisy, które mogą być dla Poznania jak koło młyńskie u szyi. Teoretycznie radni powinni się z nim zapoznać, jak przed każdym głosowaniem. Po to mamy Radę Miasta czy Gminy, by przytomnie sprawowała kontrolę nad fatalnymi (nie ukrywajmy) decyzjami prezydenta i jego urzędników (poprzedniej kadencji). Tymczasem nikt, (nikt) choć było biuro prawne, radni, którzy są prawnikami (nie tylko w Poznaniu), tego błędu nie zauważył...
Nie chcę tutaj nikogo obwiniać za tamte błędy z imienia i nazwiska, choć winnych jest wielu i nie poniosą pewnie konsekwencji. Skutków tych błędów odczują przede wszystkim mieszkańcy. W takiej czy innej formie na co dzień. Czkawką odbija się nam też nasza mania wielkości, która dominowała zwłaszcza w radzie miasta poprzedniej kadencji. Chcieliśmy jednej z największych spalarni? Musieliśmy ją robić w formacie partnerstwa publiczno-prywatnego? Co gorsza po raz kolejny widać tutaj mit poznańskiego „porzundku” w rozsypce. Jak napisał na facebooku radny Łukasz Mikuła władze miasta nie przemyślały sprawy jeśli chodzi o ustawę o zamówieniach publicznych a dodatkowo przez 3 lata przerzucały się odpowiedzialnością z GOAP-em za przygotowanie stosownej ekspertyzy prawnej. Czyżby bojąc się, że umowy nie da się podpisać i nie chcąc brać za to konsekwencji?
Niestety spalarnia odbija się nam czkawką. Jako kolejny nieprzemyślany projekt, podobnie jak Poznańskiej Inwestycje Miejskie (sporo czasu spółce zajęło opanowanie sytuacji na placu przebudowy Dąbrowskiego), czy ZKZL, który zmienia się z oporami (choć ostatnio zaskoczył kilkoma dobrymi reakcjami to wciąż kłopotliwa pozostaje formuła spółki prawa handlowego). Uczymy się na błędach. Tylko, że bardzo powoli, z powodu czego mieszkańcy ponoszą przez lata konsekwencje.