NOWA NARAMOWICKA I TRAMWAJ. OSKARŻENIE.
Dzisiaj się cieszymy, bo „będzie lepiej niż jest”. Za 5, góra 10 lat będziemy bardzo żałować, dlaczego nie zaplanowano tej inwestycji z głową. Na miarę nadchodzących czasów a nie okresu sprzed kilkudziesięciu lat. Tramwaj jest potrzebny. Przeskalowanie inwestycji to z kolei problem. Możemy drogo za to zapłacić, że władze miasta nie podejmują zdecydowanych działań na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Ministerstwo Edukacji Narodowej rządu PiS wypuściło w ostatnich dniach filmik o globalnym ociepleniu. Za publiczne pieniądze ministerstwo przekonuje w nim, że będzie nam się żyło lepiej w cieplejszym kraju. Wbrew naukowym badaniom wskazuje, że czekają nas wyższe plony i mniejsze rachunki za ogrzewanie! Ten absurd powstał za publiczne pieniądze: https://smoglab.pl/bzdury-klimatyczne-w-lekcji-men-mlodziez-dowie-sie-ze-globalne-ocieplenie-to-same-korzysci/.
Dlaczego o tym piszę? Bo to ten sam rodzaj rojeń, który stoi za projektem Nowej Naramowickiej. O tramwaju dopiero za chwilę. Budujemy węzeł nad III ramą, na którą nikogo nie stać, a po nadchodzącym kryzysie jeszcze długo nie będzie stać. Tworzymy węzły komunikacyjne nijak odpowiadające realnym potrzebom. Dodajemy pasy, które wg twierdzenia Lewisa-Mogridge’a nie rozładują korków. Wycinamy drzewa i krzewy, w miejsce których nie będzie można nic posadzić. Ponieważ w ich miejscu wylany będzie asfalt i beton. Nie pomoże, że zrobi się „nasadzenia kompensacyjne”. Nadciągająca susza pokazuje, że to nie czas na półśrodki. O takich „drobiazgach” jak jednostronne chodniki, przeskakujące ze strony na stronę ścieżki rowerowe, czy likwidacja części obecnych pieszych ciągów komunikacyjnych, nie wspominając.
Betonowanie wszystkiego, a temu niestety służy projekt nowej Naramowickiej, nie pomaga zachowaniu równowagi w środowisku. Mamy dziś więcej samochodów niż niejedna metropolia w zachodniej Europie. Z Warszawą ścigamy się o czołowe miejsca na kontynencie. Co robi urząd miasta? Zamiast promować inne środki transportu kosztem samochodów, wciąż wspiera najbardziej nieekologiczny rodzaj komunikacji. Jeśli chcemy suszy, wysokich cen produktów spożywczych, braku energii elektrycznej bo nie ma wody do chłodzenia elektrowni możemy dalej inwestować w samochody. Marzą się wam wysokie temperatury? Stepowienie Wielkopolski? Wysychanie jezior? Dalej lejmy asfalt i beton. Chcemy pożarów na przedmieściach miast jak w Australii? Nie ma problemu. Taki projekt nowej Naramowickiej wpisuje się w te potrzeby.
Elektryczne autobusy to śmiech na sali przy tym jak bardzo nieegologiczną politykę planistyczną prowadzą nasze władze. Stoimy przed gigantycznymi wyzwaniami całkowitej zmiany naszego podejścia do środowiska i rozwoju. Katastrofa klimatyczna jest faktem – Australia czy Arktyka to najbardziej namacalne przykłady. Tymczasem zamiast zachowywać jak najwięcej zieleni, miasto wymienia potencjalne działki pod parki, czy skwery na takie, by móc wylać więcej betonu. Przykładem jest Ziarnista przy Naramowickiej. Zamiast kupić ziemię pod nową Naramowicką zamieniono ją na teren dotychczas zielony. W miejscu, gdzie nie ma nawet planu miejscowego i w związku z tym już powstaje blok i parking. To przykład jak bardzo krótkowzroczna jest polityka takich ludzi jak Jacek Jaśkowiak czy Mariusz Wiśniewski. Rozmowy z Extinction Rebellion to kwiatek do kożucha, kiedy tracimy dziesiątki tysięcy drzew i krzewów. W zamian za nie niewiele posadzimy, bo jeśli nie spełniają urzędniczych wymogów w ogóle nie zostaną uznane za drzewa. Tak też będzie z zielenią wzdłuż nowej Naramowickiej.
Dlaczego warto było pomyśleć wcześniej, zanim zaczęto wydawać pieniądze? To też nie jest projekt, który poruszy gospodarkę. Prezydent Wiśniewski kurczowo trzyma się zapewnień, że Poznań nie będzie ciął poważnie inwestycji, choć stracimy od 100 mln do pół miliarda złotych. Jesteśmy w takim momencie historii, w którym inwestowanie w ludzi jest najważniejsze. Mówią o tym ekonomiści, pisze dotychczas „wolnorynkowy” Financial Times. Koronawirus uderzy w całą światową gospodarkę. I więcej asfaltu tu nie pomoże. Dlatego większość krajów europejskich dokłada się do pensji pracowników chcąc utrzymać zatrudnienie albo wprowadza dochód podstawowy. Skoro rząd PiS tego nie robi to władze Poznania z PO nie mogą uważać, że wystarczy jedynie zrzucić odpowiedzialność na PiS. Trzeba poważnie przemyśleć inwestycje i skierować strumień pieniędzy tam, gdzie jest najbardziej potrzebny, choćby obniżając czynsze w miejskich lokalach usługowych. Wylany beton nie uratuje miejsc pracy w gastronomii czy hotelarstwie. O tym, że projekt nowej Naramowickiej powinien wyglądać inaczej eksperci i aktywiści mówią od 10 lat.
Tramwaj na Naramowice wydaje się być tylko na doczepkę. Jest najważniejszym projektem służącym rozładowaniu problemów komunikacyjnych na Naramowicach i północy Poznania. Jest niezwykle potrzebny. Dodatkowa ulica też jest ważna. Ale projekt został przeskalowany. Podporządkowany myśleniu, które królowało kilkadziesiąt lat temu, kiedy koncerny tytoniowe twierdziły, że papierosy są dobre na cerę, a koncerny naftowe ukrywały badania pokazujące problem globalnego ocieplenia. Dziś Nowy Jork, Berlin, nawet Moskwa odchodzą od takich inwestycji. I wcale nie z powodu tego, że już je zbudowały i rozwiązały one problem. Nie. Berlin korkuje się mimo kolejnych obwodnic. A amerykańskie i azjatyckie miasta coraz częściej wyburzają szerokie arterie. Bo tak, nawet rezygnacja z węzła na rzecz ronda w jednym mieście „robi różnicę”. Dlatego właśnie filmik MEN o plonach na „dzięki” zmianie klimatu wcale nie różni się tak bardzo od przeskalowanego projektu nowej Naramowickiej.
Czy naprawdę liczą tylko kolejne wygrane wybory, a nie przyszłość naszych dzieci i wnuków?
Bo przecież odwołując się do twierdzenia Lewisa-Mogridge’a więcej pasów nie rozładuje korków i nie o korki tu w związku z tym chodzi.